sobota, 5 października 2019

Dziwny przypadek reanimatora

Piąty dzień wyzwania i piąty horror. Tym razem padło na Reanimatora z 1985 roku w reżyserii Stuarta Gordona, który za kilka lat nakręci inną adaptację dzieła H.P.Lovecrafta, Dagon. Dzięki roli Herberta Westa Jeffrey Combs stał się ikoną współczesnego kina grozy. Re-animator doczekał się kolejnych dwóch filmów Narzeczonej reanimatora (1989) oraz Beyond Re-Animator (2003), które już zupełnie odrzuciły spuściznę Lovecrafta.


Herbert West, młody student medycyny rozpoczyna naukę w Uniwersytecie Miskatonic w Arkham. Z pomocą współlokatora Daniela Caina, West prowadzi badania nad specyfikiem ożywiającym zmarłych. Zamysł filmu oraz postać szalonego naukowca i jego pomagiera jest tym co zostało z serii opowiadań o reanimatorze. Gordon nie zdecydował się jednak podążać w stronę mrocznego świata, wykreowanego w opowiadaniu twórcy mitologii Cthulhu. Do dzisiaj moim ulubionym fragmentem z prozy Lovecrafta jest opis znalezionego grobu, do którego ktoś się próbował przekopać. Czytelnik domyśla się, że był to pierwszy człowiek ożywiony przez Westa. Właśnie takiego podejścia zabrakło mi w tym filmie. Stuart zgodnie ze standardami lat 80-tych funduje nam nagość, krew i brutalne morderstwa. Na wielką pochwałę zasługuje także ścieżka dźwiękowa stworzona przez Richarda Banda. Reanimator to wyśmienite dzieło rozrywki i pozycja niemal obowiązkowa dla fanów Martwego zła oraz Powrotu żywych trupów.
Na koniec miałem jeszcze pojęczeć o potrzebie nowej adaptacji Reanimatora, ale odkryłem, że jest jeszcze jakaś wersja z 2017. Chyba wiem, co będę oglądał wkrótce...
A jako bonus podlinkuję do innego tekstu o adaptacjach przedwiecznych.

#OctoberMovieScreeningChallenge

1 komentarz:

  1. No widzisz, a ja Combsa znam z różnych ról w Star Treku i facet mi się wbił w psychikę z tą swoją gębusią i głosem. Koleś jest naprawdę specyficzny.

    OdpowiedzUsuń