niedziela, 27 października 2019

Odwrotnie... pomijam remake

Dzisiaj trochę niechronologicznie, bo omijam remake, na który chciałem poświęcić jutrzejszy wpis, ale w zamian za to wspominam o pierwszej adaptacji opowiadania Mary Shelley. Przyznam też, że bardzo obawiałem się Paranormal Activity, bo uczciwie, gdybym lubił serię Peli'ego bardziej - obejrzałbym wszystkie części już dawno temu, a na koniec rosyjska produkcja. No to start!
Za początkowana przez Orena Peli'ego w 2007 roku seria Paranormal Activity doczekała się pięciu kontynuacji śmiało rozbudowujących bardzo oszczędny horror o parze atakowanej przez nadprzyrodzoną siłę. Paranormal Activity: Naznaczeni to czwarty sequel, a zarazem piąty film z serii, który mogłoby się wydawać opowiada nową historię. Jessie i Hector rozpoczynają śledztwo w sprawie tajemniczej śmierci sąsiadki. Wkrótce wokół chłopaków zaczynają dziać się niewyjaśnione rzeczy.
Blair Witch Project oraz Paranormal Activity mimo prostoty wykonania i niewielu elementów, którymi mogą budować atmosferę zaskarbiły sobie uznanie krytyków i widzów. Ich głównym atutem jest umiejętne manipulowanie wyobraźnią odbiorców. Naznaczeni nie do końca wykorzystać potencjał Paranormal Activity. Jest to problem, którejś tam już z rzędu części, bo o czym jeszcze można opowiedzieć? Gdzie wcisnąć dany film na i tak już zapchanej linii czasowej?


Frankenstein, a właściciwie potwór stworzony przez doktora Frankensteina to kultowa postać, w którą prawie sto lat temu życie tchnął Boris Karloff. O filmie Universala można mówić wiele, ale na potrzeby wyzwania postanowiłem zapoznać się z pierwszą adaptacją powieści Mary Shelley z 1910 roku. Jest to krótkometrażowy film i gdyby nie tytuł prawdopodobnie nie skojarzyłbym go z potworem Karloffa. Warto obejrzeć.



Wampiry to horror z elementami fantastyki z 2016 roku w reżyserii Sergeia Ginzburga to adaptacja opowiadania Aleksieja Tołstoja "Rodzina Wilkołaka". Pojawienie się mnicha Lavra w małej, odciętej od świata osadzie zbiega się w czasie z powrotem do zamku na wzgórzu jego właściciela, wampira.
Przypomniała mi się fenomenalna scena z Frankensteina z 1931 roku. Ojciec zamordowanej przez stwora dziewczynki wnosi zwłoki dziecka do miasta. To wyjątkowo piękna i ujmująca chwila, która jest kwintesencją kina grozy. James Whale stworzył grozę o jakiej Sergei Ginzburg nie potrafił uchwycić w swoich wampirach, ale dla oddania sprawiedliwości, czy chciał on stworzyć film grozy, czy raczej przygodówkę na kształt Van Helsinga? Widziałem już kilka rosyjskich horrorów i w porównaniu do nich Wampiry wypadają blado niczym Robert Pattinson w Zmierzchu. I tu muszę przyznać, że wybrałem ten tytuł tylko i wyłącznie ze względu na Igora Khripunova.



#OctoberMovieScreeningChallenge

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz