sobota, 12 października 2019

Czekając na premierę

Kolejne dni wyzwania i kolejne filmy. W chwili obecnej zastanawiam się, czy większe wrażenie robią podjaranie Patricka Wilsona wielkim głazem leżącym po środku pola, czy drewniana Morticia Adams, która pomiędzy poszczególnymi ujęciami musiała wygrzebywać z uszu wióry?





W trakcie podróży przez Kansas rodzeństwo, Becky i Cal, robi sobie postój na szosie przecinającej polanę porośniętą wysoką trawą. Z gąszczy dobiega ich wołanie o pomoc małego chłopca. Młodzi bez zastanowienia wyruszają mu na pomoc. Szybko okazuje się, że wejście jest dużo prostsze niż wyjście z wysokiej trawy.
Produkcja Netflixa z 2019 W wysokiej trawie to bardzo skromny w środkach artystycznych i nieco bardziej zagmatwany, chociaż gmatwanina służy wyłącznie ukryciu jego wad horrorek. Za reżyserię i scenariusz odpowiedzialny był Vincenzo Natalie (Cube, Istota). Reżyser, którego przede wszystkim cechuje minimalizm, co poniekąd widać W wysokiej trawie, zabrał się za duży projekt sygnowany nazwiskiem Stephena Kinga (w nawiasie nawet nie spróbuję podawać jego dzieł). Film jest adaptacją opowiadania mistrza grozy i jego syna. Tak więc mamy pomysłowego reżysera i króla horrorów. Czy taki duet może rozczarować? Ano, może... No... Bądźmy uczciwi. Przed seansem, nie miałem pojęcia, kto stał za stworzeniem filmu (tak, ignorancja, nie skupiałem się na napisach) i film wydał mi się zwyczajnym, thrillerem z jakimiś paranormalnymi elementami. Mając jednak świadomość nazwisk jakie ukryły się w tych chaszczach zacząłem zastanawiać się, czy panów nie było stać na wiele więcej? Jaki jest ten horror? Nijaki. Widziałem wiele lepszych produkcji na Netflixie i wiele gorszych. W wysokiej trawie to historia, z którą można, ale nie trzeba się zaznajamiać.


Rodzina Addamsów 3: Spotkanie po latach było najtrudniejszym wyzwaniem. Na kolejny dzień wyzwania przypadł mi film z kultową rodzinką. Przemęczyłem się niczym wujek Fester. Chciałem obejrzeć animację o rodzince Addamsów z tego roku. Niestety premiera będzie na święte nigdy, a obejrzeć należy planowo... staram się przynajmniej. Ostatecznie postanowiłem sięgnąć po trzeci film, o zjeździe rodzinnym, czyli ten, który pamiętam najmniej. Obejrzałem w ratach. Pozostaje mi grzecznie wyczekiwać na premierę najnowszych Addamsów. Widzieliście trailer? Fajny, nie? 


Na sam koniec został horror z domieszką komedii. Szukając jakiegoś tytułu byłem zaskoczony jak wiele filmów obejrzałem. Ostatecznie skusiła mnie Szkolna zaraza z gwiazdorską obsadą. Tym razem przeciwko hordom zombie do walki stanęli nauczyciele. W tym filmie nie było niczego ciekawego, standardowa fabuła filmu o zombie z możliwie jak największą ilością idiotyzmów na zasadzie "bo tak", nieśmiesznych żartów (odniesienia do Władcy pierścieni i Piły zupełnie niepotrzebne) i słabej charakteryzacji. Największym i jedynym plusem był Rainn Wilson. Kto by pomyślał, że z początku kreowany na palanta nauczyciel wychowania fizycznego ukradnie film, dziewczynę oraz bycie bohaterem panu Frodo Bagginsowi?

#OctoberMovieScreeningChallenge

1 komentarz:

  1. No, "Rodzina Addamsów: Spotkanie po latach" był kiepski, ale aktorzy grający Large'a i Wedensday powtórzyli role w serialu "Nowa Rodzina Addamsów", który był całkiem całkiem. Zwiastun też widziałam i też zamierzam się z chłopakiem wybrać do kina.

    OdpowiedzUsuń