sobota, 22 lutego 2020

Przeklęty Warp!

Po dłuższej przerwie wracam do gry Pokemon Red. Odciągnęły mnie sprawy zawodowe oraz chęć zapoznania się z fanowską grą na podstawie mangi Pokemon Adventures. Teraz jestem gotowy na dalsze przygody w świecie kieszonkowych potworów. No a, że od ostatniego wpisu minęły wieki postanowiłem zagrać od nowa, aby ponownie wczuć się w klimat. Dla jasności, nie zmieniałem mojego zespołu.
Po opuszczeniu trzeciego miasta kieruję się do znienawidzonej przeze mnie miejscówki, kamiennego tunelu. Jest on długi, ciemny i irytujący. Przed wejściem muszę złapać pokemona, który opanuje umiejętność Flash i pada na Voltorba. Tu muszę zaznaczyć, że była to najcięższa walka jaką do tej pory stoczyłem.
Voltorb dołącza do mojej drużyny z dwóch powodów. Primo, z typu elektrycznego najczęściej używam Jolteona, a więc Voltorb to miła odmiana. Secundo,do tej pory, niczym Go, rzucałem pokeball i łapałem wszystko. Voltorb sprawił mi nieco więcej trudności.


W planach miałem trening Voltorba i odblokowanie przejścia Saffron City. Różnice pomiędzy Red, a Fire Red wymusiły jednak zmiany w tej koncepcji oraz wielką frustrację. Voltorba trenuję na drodze numer 12; jest tam kilku trenerów z Goldeen i Poliwag, idealnymi do zmasakrowania przez elektrycznego pokemona. Podobną zabawę urządzam sobie na sąsiadującej "ósemce", a następnie przechodzę podziemnym przejściem do Celedon City. I tu dochodzi do pierwszego wkurwa. Chcąc odblokować drogę do Saffron City muszę przekupić ochroniarza herbatą od babci. Zawsze miałem podejrzenie, że to coś więcej niż herbata, a ja zajmuję się międzymiastową kontrabandą, ale nie tym razem. Babka nie daje mi żadnej przesyłki, co więcej jej chwali się, że jej Meowth przynosi pieniądze (wymuszenia? haracze?).

SELFDESTRUCT!!!

Łapię Growlithe, ewoluuję w Arcanine, a następnie rozprawiam się z Rakietowcami. Pierwszy raz walczę z Giovannim. Ivysaur pokonuje bandytę bez problemów. Największym problemem Giovanniego jest typ, którym posługuje się jako lider, ziemny. Bez problemu może zostać zniszczony przez Bulbasaura, czy Squirtle'a. Trochę wstyd zwłaszcza, że jest on ostatnim liderem i szefem złej organizacji.
W Celedon City pozostaje mi jeszcze tylko zdobycie odznaki. Jestem pewny siebie, bo mam Arcanine. Sama Erika nie sprawiła mi większych kłopotów, ale jej uczennice... I wszystko przez atak Warp stosowany przez Bellsprouty tak namiętnie używane przez trenerki na arenie. Warp nie jest potężnym atakiem; ściska oponenta, który traci kilka punktów życia i wsio. W Red atak ten dodatkowo paraliżuje twoją zdolność ruchu. Przez trzy do pięciu rund nie możesz wykonać żadnego posunięcia, a Warp plus inny aktualnie używany ruch Bellsprouta odbierają HP. Jeśli dodatkowo otruje/sparaliżuje twojego pokemona jest już po zawodach. Jedynym ratunkiem jest odwołać stworka, ale wtedy kolejny różnież zostanie zwarpowany. W tej grze trzeba omijać trenerów Bellsproutów i Ekansów.

Grimer i Muk mają fajne sprite'y.

A i odkryłem czym przekupić strażnika! Napój należy kupić w sklepie. Zaczynam zastanawiać się nad złapaniem wodnego pokemona, ale póki co brak mi pomysłu. Mam Magikarpia, ale niekoniecznie jest to mój wymarzony pokemon. Raz chciałbym zrobić coś innego i niestandardowego, jak na moją grę. Na koniec zostawiłem sobie wizytę w wieży w Lavender. 


Mój zespół:



Wnioski. To był, jak dotąd, najbardziej irytujący etap gry. Cieszę się, że mam go już za sobą.

czwartek, 13 lutego 2020

Najlepsze kontynuacje filmowe... [full clickbait]

...w żadnym wypadku nie są to najlepsze sequele.
To tylko 5 moich ulubionych kontynuacji filmowych


Zanim przejdę do listy właściwej chciałbym wyjaśnić, iż miejsce na liście nie oznacza, że dany film automatycznie uważam za lepszy od oryginału. Mogę go bardziej lubić, z pewnością doceniam jako sequel, ale także widzę w nim wartość jako kontynuacji wątków z jedynki lub wręcz przeciwnie doceniam kompletne zerwanie z "pierwszym" filmem. A w ogóle to omawiane filmy pasują do siebie jak pięść do nosa.



Księga cieni: Blair Witch 2
(reż. Joe Berlinger, 2000)

Film zaginionej trójki studentów filmówki zyskuje ogromną popularność. Jeffrey postanawia wykorzystać sławę dokumentu organizując wycieczki do lasu. Wraz z grupą fanów filmów rozpoczyna poszukiwanie wiedźmy. Po nocy spędzonej w lesie bohaterowie zaczynają odczuwać działanie złowrogich sił.
Rozumiem dlaczego ten film jest tak nielubiany i że uważa się go za najgorszy sequel świata, albo przynajmniej zajmujący miejsce w pierwszej dziesiątce. Blair Witch Project zyskał status kultowego dzięki poczuciu autentyczności. Wydaje mi się, że sequel został skazany na porażkę - film fabularny był oderwany od stylistyki dokumentu, zaś pójście drogą poprzednika odebrałoby obu obrazom autentyczności.Sam reżyser przyznał, że został zmuszony do wprowadzenia zmian względem swojej wizji przez co Księga cieni ma inny wydźwięk.
Księgę cieni uwielbiam za demoniczną urodę Kim, ciekawe postaci oraz zaskakujące zakończenie.


Toy Story 4
(reż. Josh Cooley, 2019)

Bonnie, nowa właścicielka Chudego i spółki, tworzy w przedszkolu zabawkę z odpadków. Forky uważający się za śmiecia ucieka. Nieustraszony kowboj wyrusza w podróż, aby sprowadzić uciekiniera. Wkrótce trafia do antykwariatu.
Trzecia część Toy Story była pięknym zwieńczeniem sagi o przyjaźni i potrzebie przynależności. Czwarta odsłona porusza się po znanych schematach, aby przekazywać nam dobrze znane prawdy o miłości i poszukiwaniu własnego miejsca. Najbardziej ucieszył mnie powrót Bo Pee. Mimo że pasterka nie była pierwszoplanową postacią to jej obecność w postaci wsparcia  dla kowboja i reszty była odczuwalna. Dlatego cieszę się, że w czwórce dostała ogromną rolę i z klasycznej królewny zmieniła się we współczesną, niezależną bohaterkę Disneya.
Toy Story 4 to piękna animacja, starzy i lubiani bohaterowie oraz nowe postaci, które z miejsca zyskują sympatię.


Piątek trzynastego II
(reż. Steve Miner, 1981)
Od masakry nad jeziorem Crystal Lake minął rok. Alice Hardy nadal stara się uporać z przerażającymi wspomnieniami. Tymczasem obóz zostaje ponownie otwarty, a wśród uczestników pojawiają się plotki o Jasonie.
Franszczyzna Jasona ma bardzo długą historię, a w swojej karierze zaliczyła więcej wzlotów i upadków niż przeciętna final girl uciekająca przed mordercą w masce hokejowej. Kolejne filmy powtarzały utarte schematy, tylko czasem dodając od siebie niewielki akcent odróżniający część od poprzedniej. Mimo wszystko seria Piątek trzynastego jest kochana przez fanów. I trudno się dziwić, bo daje nam to czego właśnie oczekujemy od slashera - prostą i niezobowiązującą rozrywkę.
Miałem dylemat wybierając pomiędzy częścią drugą, a czwartą. Ostatecznie wyżej stawiam część drugą, która posiadała najlepszą final gril w historii slasherów, no i rolę mordercy przejmuje Jason (chociaż jest nieco inny od tego, który utarł się w masowej wyobraźni).



Unfriended: Dark Web
(reż. Stephen Susco, 2018)
Matias tworzy program tłumaczący język migowy na angielski za pomocą znalezionego laptopa. Podczas przeglądania plików wraz ze znajomymi odkrywa tajemnice poprzedniego właściciela urządzenia. Tym samym zostaje wciągnięty w niebezpieczną grę.
Seria Unfriended to najbardziej oryginalna pod względem technicznym seria grozy jaką mogłem oglądać. Oczywiście wcześniej było The Den, ale jakościowo mam wrażenie wygrywa Unfriended. Po szaleństwach z found footage twórcy Unfriended poszli o krok dalej i zaprezentowali horror w całości bazujący na zapisach obrazu z kamerek internetowych. Dark Web buduje inną historię w oparciu o schemat "jedynki", a przy tym jest dojrzalszy, jeśli można to w ogóle tak określić.
Zdecydowanie plusy za atmosferę, wiarygodne i dające się polubić postaci oraz nową historię.


T2: Trainspotting
(reż. Danny Boyle, 2017)
Po dwudziestu latach Mark Renton powraca do Edynburga, gdzie musi stawić czoła przeszłości. Sick Boy planuje nowy biznes, a czymże on byłby bez udziału dawnych przyjaciół?
Nie mogę uwierzyć, że od premiery fenomenalnego Trainspotting musiało minąć, aż dwadzieścia lat. Nie wierzyłem, że wybitne dzieło Boyle'a kiedykolwiek doczeka się kontynuacji. Czy możliwe byłoby stworzenie filmu, który dorówna jedynce? Czy słysząc plotki o dawnym konflikcie reżysera z aktorem mogliśmy liczyć na powrót Ewana McGregora na plan? Jeśli Trainspotting był próbą przebudzenia się z narkotycznego snu, tak T2 jest spacerem po krzykliwej rzeczywistości. To zdecydowanie najbardziej sequelowata kontynuacja na mojej liście. Poszczególne sceny stanowią hiołd dla flimu z 1997 roku, a przy tym nie jest on kopią, czy parodią, a dobrym filmem dźwigającym historię Rentona i spółki.
Największymi plusami jest aktorstwo, reżyseria oraz poczucie nostalgii w ostatniej scenie.

A tak i jeszcze napiszę w temacie, ale jednak gdzieś obok tematu, że wyczekuję wizyty pewnego doktora na dvd.

wtorek, 4 lutego 2020

The Voice of... przesłuchania w ciemno (2)

Za mną drugi odcinek The Voice of Ukraine. Odcinek, na który wyczekiwałem od premiery edycji i będąc świeżo po nim mam mocno mieszane uczucia względem realizacji programu. Zdaję sobie sprawę z formuły programu oraz tego, iż niektórym jest ciężko zachować profesjonalizm, ale wtedy powinnien wkroczyć reżyser lub producent i zdroworozsądkowo zadecydować o tym, co ma większą wartość dla programu. Występ uczestnika, czy skacząca i piejąca z zachwytu trenerka?
Na pierwszy ogień poszedł Sergiej Asafatov. Wykonał piosenkę rosyjskojęzyczną, a ja mam wielką nadzieję, że w końcu usłyszę go w anglojęzycznym repertuarze. Sergiej ma bardzo charakterystyczny wokal i spokojnie mógłby być czarnym koniem tej edycji. Myślę, że przede wszystkim potrzeba mu więcej utworów, które będą podkreślały jego atuty. Osobiście widzę go w Hometown Glory (Adele) albo Father & Son (Cat Stevens). Szkoda, że jego wykonanie w połowie zagłuszały na spółkę kudłata i blondi.
Szesnastoletnia Karina Balaszowa wprowadziła latynoamerykański klimat. Wydaje mi się, że największym minusem wykonania był jej młody wiek i brak doświadczenia, co trochę było widać podczas występu. Karina ma jeszcze wiele nauki przed sobą i z pewnością może wiele osiągnąć, ale póki co nie będzie dla nikogo stanowiła poważnej konkurencji.

Sergiej Asafatov

Kolejny uczestnik to Erlan Baybazarov. Bardzo mi się spodobał jego występ. Od początku do końca bawił się muzyką i w pełni zasłużenie dostał trzy krzesła. Facet ma bardzo radiowy, współczeny głos. W amerykańskiej wersji pewnie zaginąłby w tłumie, ale tutaj ma ogromną szansę zaistnieć, bo uderza w zupełnie inny rodzaj wrażliwości.
Krystyna Karabnowa zaprezenotwała utwór nieżyjącej już Amy Whitehouse. Szacunek dla każdego wokalisty, który próbuje mierzyć się z legendarną artystką. Występ był fajny, a sama Krysia ma najoryginalniejszą barwę głosu spośród uczestników show. Unikalność to zarazem jej największy atut jak i przekleństwo. I tu dużo będzie zależalo od jej trenerów - łysego i kudłatej - będą musieli uważać, aby nieprzegapić jej potencjału.
O matko, znaczy Marko Kwytka przypomniał mi o wcześniejszym występie Erlana. Co ich łączy to radiowość, ale niestety w dwóch różnych znaczeniach. Jego konkurent był bardzo naturalny, a Marko z kolei mocno kontrolował swój występ. Mam wrażenie, że całość była wymuszona i tym bardziej dziwią mnie cztery krzesła. Nic się nie stało. Marko jest do zapomnienia.
Pomiędzy występem Lydii Ly, a Marko była jeszcze jedna uczesntniczka do której nikt się nie odwrócił, a więc nie będę o niej pisał, a szkoda, bo brzmiała znaczenie lepiej niż poprzednik i następczyni, ale może gust kształtuje się geograficznie i to, co podoba się mi, nie podoba się Ukraińcom. W każdym razie Lidia wygląda zdecydowanie jak gwiazda muzyki pop, ale wokalnie zupełnie mi się nie podobało i tu jestem w opozycji do naszych sąsiadów. Dla mnie brzmiała jak kot obdzierany ze skóry.

Erlan Baybazarov

Po występie Igora Szalkowa dużo się spodziewałem. Zwłaszcza, że zaznaczył swoje zainteresowanie do muzyki R&B. Spodziewałem się wiele, a otrzymałem bardzo mało. Może i wokalnie nie jest koszmarny... tak do końca koszmarny i z właściwym utworem dałoby się coś zrobić... Wydaje mi się, że ostatecznie polegnie w drugiej rundzie konkursu.
W tym momencie zacząłem zastanawiać się, czy trzy najlepsze występy dali na początek odcinka, a teraz pogrążamy się w nicości. I wtedy pojawił się Sergiej Kleynis. Czym się w życiu zajmuje? Jest instabloggerem i to chyba jedyna rzecz, która mnie rozwaiła. Myślę, że chłopak wyjątkowo dobrze wpasowuje się w konwencję talent show - młody, utalentowany, sympatyczny. Czy ma szansę wygrać? Ma szansę zajść daleko, wygrać nie. Mam teorię, że najbardziej zorientowanym trenerem jest blondzia, a co za tym idzie jestem pewny, że odwróciła lub odwróci się do zwycięzcy. Sergiej nie jest na tej liście.
Odcinek zamknął występ aktorki, Darji Petrożyckiej. Na początek muszę wspomnieć, że to bardzo ładna kobieta, czuć, że ma klasę, ale to jak ją ubrali wołało o pomstę do nieba. Jeśli zaś chodzi o występ do bardzo podobała mi się pierwsza połowa, która była płynna i przyjemna dla ucha. Nie podobał mi się finał i wysokie dźwięki. Niby wszystko było okej, ale jakoś mi to razem się nie zgrywało. Mimo wszystko dziwi mnie tylko jedno odwrócone krzesło i trochę się zaczynam zastanawiać na ile to faktycznie "blind audition", a ile w tym zakulisowych działań.


Top 3 odcinka:
1. Sergiej Asafatov
2. Erlan Baybazarov
3. Darja Petrożycka