sobota, 29 października 2016

Mam talent - drugi półfinał

Drugi półfinał. Zacznę od przypomnienia. W ostatnim odcinku awansowali Just Edi i Acrodreams. Pierwsze miejsce dla magika było dla mnie zaskoczeniem, ale awans Acrodreams bardzo mnie ucieszył. Trzecie miejsce dla Michała Strocha również nie było niespodzianką.
Co mi się nie spodobało w poprzednim i w tym odcinku  też nie spodoba to ogłaszanie wyników od ostatniego miejsca. Czy nie wystarczy podanie trzech może czterech pierwszych miejsc? Bo jednak trochę przykre, gdy okazujesz się ostatni. Kurde, jestem nauczony, że zawsze podaje się "najlepszych", a nie "najgorszych" (jeśli chodzi o awans, a nie eliminację). I jak Agnieszka powiedziała - prowadzący psują atmosferę występu swoimi żartami. Czy ciągłe powtarzanie żartu z Fatimą było aż takie zabawne?
No to siup! Drugi półfinał.

Występy otworzyła grupa Klezmafour ze swoim autorskim utworem. Moja pierwsza myśl - Enej! Zaprezentowany kawałek był dość prosty, ale przedstawili coś swojego i za to należy im się uznanie. Lubię także lidera zespołu; jest energiczny, wesoły i całkiem dobrze radzi sobie na scenie z podskokami. Czy jakoś szczególnie mi przypadli do gustu? Nie, ale sto razy bardziej wole zespół z pomysłem na siebie, niż osobę, która odtwarza czyjąś muzykę.  
Następna wystąpiła grupa taneczna Who If Not You. W zeszłym tygodniu opisałem mój stosunek do grup tanecznych w Mam Talent. Podobali mi się bardziej od tancerzy, którzy walczyli o awans do finału tydzień temu. Mimo wszystko mam wrażenie, że mój odbiór występu jest głównie zasługą całej otoczki jaka towarzyszyła układowi chorograficznemu. Były skrzypce i polski utwór. Wszystko to było tak fajne i magiczne, że odpłynąłem i byłoby mi wszystko jedno co dzieje się w tamtym momencie na scenie. Opinie otrzymali raczej średnie, ale to nie zmienia faktu. Bawiłem się podczas występu dobrze, a chyba oto chodzi, nie? Nie?  
Andrzej Adamczyk przedstawił triki z piłkami do koszykówki. Przyznam się, że bardzo liczyłem na udany występ. Ba! Przed programem obstawiałem Andrzeja jako finalistę. Casting był rewelacyjny. Czuło się pasję, energię i wszystko grało razem, a teraz to nie do końca. Występ opierał się na bazie filmu Matrix: tło z numerami, strój Andrzeja, jego ruchy. No, ale... Wszystko to było bardzo bezpieczne i mało zwariowane. To półfinał i trzeba postawić wszystko na jedną kartę. Andrzej tego nie zrobił, występ trochę się pochrzanił i generalnie wypadło nudno.

Ola Bednarz
 Dalej mamy śpiewającego dwunastolatka, Maksymiliana Rogowskiego. Nie będę się czepiał o cover. To młoda osoba i ma jeszcze czas na znalezienie własnego repertuaru. Brzmiało bardzo panicznie i nieprzyjemnie. To nie było dobre wykonanie, czego nawet trochę żałuję, bo wydaje mi się, że chłopak ma jakieś zadatki na artystę i jeśli nawet nie teraz to w przyszłości mógłby wiele osiągnąć na scenie. Dzisiaj jednak jestem na nie.
Już się bałem, że ten półfinał będzie bardzo słaby, ale przyszedł czas na występ Oli Bednarz. Dziewczyna przedstawiła siebie na castingu jako tancerkę pole dance. Umiejętności, siła fizyczna to mało i Ola doskonale to rozumie. Jej występ miał charakter. Był bardzo ekscytujący i sprawił, że nie potrafiłem oderwać od niej wzroku. Pełna profesja i zasłużone brawa!
Kolejny wystąpił duet taneczny Barbara & Dave. Znowu zacznę kręcić, że jest mi ciężko ocenić występ, bo to nie moja bajka. Dlatego ich występ oceniam  jedynie na podstawie emocji jakie we mnie wzbudzili. Układ chorograficzny bardzo "chilloutowy". Podobała mi się muzyka, motyw szachów, ale nie będę o nich pamiętał za tydzień.

Willy Colombaioni
Na prawie sam koniec występ, na który czekałem od samego początku Willy Colombaioni i jego popisy żonglerskie. Nie wyobrażam sobie, aby ktoś inny mógł zająć pierwsze miejsce w tym odcinku. Willy był moim faworytem przed występem półfinałowym i zostaje nim po. Nie był wyłącznie skupiony na własnym występie, ale także kokietował publiczność. Widać, że urodził się do bycia na cenie. To jego żywioł.
Na sam koniec został wokalista, czy jak Aga powiedziała piosenkarz, Jakub Herfort. Co mogę powiedzieć? Ma ciepłą, przyjemną barwę głosu, ale w samym występie nie znalazłem niczego nadzwyczajnego. Wszedł na scenę, zaśpiewał i zszedł. Tyle.

Moje top 3 odcinka:
1. Willy Colombaioni
2. Ola Bednarz
3. Who If Not You / Kelzmafour

A wam kto się podobał najbardziej?


Fotografie ze strony mamtalent.tvn.pl

poniedziałek, 24 października 2016

Kim jest Zielony Złośliwiec?

Pytanie zasadnicze, kto ukrywa się za maską Zielonego Złośliwca? Kto jest mordercą? Dobra, od początku dla niewtajemniczonych. Zielony Złośliwiec to seryjny morderca i czarny charakter drugiego sezonu Królowych Krzyku. Tutaj królują śmierć, humor i przesada. Drugi sezon jest znacznie lepszy od pierwszego, ale podobnie jak przy okazji poprzednika największym znakiem zapytania jest tożsamość mordercy. Także zapraszam do obserwacji poczynionych po czterech pierwszych odcinkach drugiego sezonu.

Nowi... Uwaga, im ufać niewolno!
Akcja serii przeniosła się z kampusu do szpitala. Do znanej z pierwszej serii ekipy dołączyli nowi bohaterowie. Większość widzów uważa, że mordercą lub mordercami będzie któraś z nowych postaci. Prolog wspomniał rok 1985 i śmierć pacjenta z winy lekarzy. Pierwszą podejrzaną osobą mogłaby być żona zmarłego. Nikomu nie trzeba przypominać, że kobieta spodziewała się dziecka, a chcąc być bardziej precyzyjnym - syna. Historia z ciążą i zemstą jest bardzo podobna do tej, która rozegrała się w poprzedniej serii. I teraz również mordercami mogliby być dziecko oraz żona zmarłego pacjenta. Działo się to w roku 1985, a więc dzisiaj "żądny zemsty syn ofiary" miałby 30 lat. Na mordercę doskonale pasowałby Cassidy Cascade. Taka ciekawostka, która jest moją osobistą nadinterpretacją (szaleństwem, które dziedziczę rodzinnie). Rolę Cassidy'ego gra Taylor Launter, który wcześniej zasłynął z roli Jacoba w sadze Zmierzch. Jacob był synem niejakiego Billy'ego Blacka. Zbiegiem okoliczności ojciec nienarodzonego dziecka nazywał się Bill. ALE... Morderca pierwszy raz zaatakował szpital w 1986 roku. Nie mogło to być dziecko. Istnieje możliwość, że morderców jest dwóch z przeszłości i obecny. Kim był morderca z 1986 roku?
Mogła to być matka. Kolejną nową bohaterką jest niesympatyczna piguła - Ingrid Marie Hoffel. Nie lubi Chanelek, ale poza tym nie widzę innego motywu. Oczywiście, możliwe, że będzie kimś w rodzaju nauczyciela/opiekuna mordercy, jak było to w przypadku diabelskich dzieci z wanny.
Jest jeszcze gwiazda szpitala, doktor Brock Holt. Facet ma wiele na sumieniu: ręka seryjnego mordercy, konflikt z Chadem oraz brak sensownego alibi na czas ślubu, kiedy to zginął ukochany Chanel. Trudno jest go ocenić, bo wszystko przemawia przeciwko niemu. Czyżby był bratem zmarłego przed laty pacjenta? A może czuje jakiś żal do lekarzy o wykonany przeszczep dłoni? Jest bardzo dużo niewiadomych. Możliwe jest też, że wykorzystał fakt, iż na wolności grasuje morderca i pozbył się wyłącznie konkurenta.
Jest jeszcze Chamberlain Jackson, któremu w udziale przypadła rola ciamajdowatego grubaska obecnego w pobliżu Zayday. Podobna relacja w poprzednim sezonie istniała pomiędzy Grace, a Petem. Mało o nim wiemy i z tej racji trudno jest go podejrzewać. Był obecny przy atakach Zielonego Złośliwca na dziekan, a potem pacjentkę, a więc mamy pewność, że przynajmniej w tych dwóch przypadkach to nie był on. Co z pozostałymi incydentami? Znak zapytania.

Winny jak diabli złośliwiec
W moim gronie najbardziej podejrzanych znajdują się trzy kobiety. Dwie z nich podejrzewałem o bycie mordercą już w sezonie pierwszym i jedna rzeczywiście okazała się Czerwonym Diabłem.
Całkiem możliwe, że pojawienie się nowego mordercy jest jakąś większą intrygą zawiązaną przez Hester. Dziewczyna uważa, że wie, kto jest sprawcą. Być może serial stara się sparodiować Milczenie owiec i genialnego Hannibala usiłującego manipulować policją, a być może jest w tym szaleństwie jakiś plan? Hester mogłaby sterować z więzienia wspólnikiem, a przy okazji zyskując alibi. Zielony Złośliwiec zabija Denise dopiero, gdy ta zgadza się uwolnić Hester. Jest to o tyle ważne, że nikt poza agentką specjalną nie miał pojęcia o wypuszczeniu wariatki. Czy do tego dążyła? A może historię szpitala usłyszała w zakładzie psychiatrycznym i zwyczajnie użyła jej do odwrócenia uwagi personelu od siebie?
Nie mogę nie wspomnieć o dziekan Munsch. Warto przypomnieć, że postać grana przez Jamie Lee Curtis już zamordowała w pierwszym sezonie, uniknęła odpowiedzialności i od tego czasu wiodła życie jak w bajce. Mam wiele wątpliwości. Co z jej nieuleczalną chorobą? Dlaczego do pracy w szpitalu zaprosiła Chanelki oraz Zayday? Początkowo myślałem, że zależało jej na wyprowadzeniu dziewczyn na ludzi, bo one jedyne okazały się plamami na jej olśniewającej karierze. Ciekawostką jest spadek, który otrzymała od Chada. Oddał jej swoje pieniądze i został zamordowany. Podobnie jak doktor Holt nie posiada alibi na czas śmierci Radwella. Możliwe, że się mylę, ale to właśnie ona mogła otruć imprezowiczów w czwartym odcinku. Po morderstwach pacjentów szpital potrzebował jakichś plusów, a uratowanie dużej liczby osób z pewnością postawi placówkę w korzystniejszym świetle. Oczywiście, takie postępowanie uniewinniałoby ją od pozostałych zbrodni. Przyznam, że byłbym smutny, gdyby Munsch okazała się mordercą lub została zamordowana, bo mimo wszystko to fenomenalna postać, zdolna do zła, ale przydatna jako sojusznik w potyczkach z czarnym charakterem.
Obok Hester w pierwszym sezonie bardzo podejrzana wydawała się Chanel #5. Pomiędzy nią, a Chanel rysował się bardzo wyraźny konflikt, a ich "przyjaźń" polegała wyłącznie na wzajemnych korzyściach. W tym sezonie ich relacje nie zmieniły się, a nawet, mam wrażenie, znacząco się pogorszyły. Piątka jest nerwowa, a pozostałe Chanelki wyraźnie okazują swoją niechęć do niej. Czy jest możliwe, że tym razem pozostałe dziewczyny przesadziły, a wzbierająca w Chanel#5 złość pchnęła ją do zabójstwa? Nie jestem przekonany w 100%. Piątka już dwa razy stanęła oko w oko z Zielonym Złośliwcem. Za pierwszym razem nic jej nie zrobił, za drugim poważnie ją zranił. Do trzech razy sztuka? Ano nie do końca. Podobnie było z Czerwonym Diabłem. Ilość osób ukrywająca się pod maską diabła umożliwiała manipulowaniem alibi mordercy, zaś atak mógł być ustawiony jak w sezonie pierwszym.

Poza podejrzeniem...
To nie znaczy niewinni, ale postaram się przebrnąć przez ten fragment bardzo szybko. Mam problem z Chanel #3. Cały czas pozostaje stojącym z boku świadkiem wydarzeń. Nie wiadomo, co myśli, a jej relacja z doktorem Cascade wydaje się być jedynie wypełniaczem odcinka. Nie wierzę, że twórcy zrobiliby morderczynię z Chanel Obrelin. Postać grana przez Emmę Roberts w AHS: Coven była powodem, dla którego powołane do życia zostały Królowe krzyku. Po prostu nie wyobrażam sobie, aby miał zmienić się status jej postaci z wyrachowanej księżniczki na wariatkę pokroju Hester. No i jest jeszcze Zayday, która w tym sezonie przejęła rolę "final girl" po Grace. Skupia się na pomocy pacjentom i nauce, a przy okazji próbuje rozwikłać zagadkę Zielonego Złośliwca. Za pierwszym razem morderca jej nie zaatakował. Dlaczego? Kolejny zakochany? Wydaje mi się, że podobnie jak Grace i Czerwony Diabeł, tak teraz Zayday i Zielony Złośliwiec mogą być powiązani jakąś tajemnicą. Pytanie, jaką?

Nieobecni ciałem, a być może duchem?
Pytanie, które nasunęło mi się po pierwszym odcinku. Gdzie są Grace i Wes? Okej, nie znaleźli się w obsadzie nowego sezonu, ale dlaczego nawet o nich nie wspomniano? Oboje stanowili bardzo ważny element historii Czerwonego Diabła i brak jakiegokolwiek wspomnienia o nich jest zastanawiający. I tu wracam do Hester. Czy możliwe jest, że za maską Zielonego Złośliwca kryje się jej ojciec? Mógłby w ten sposób próbować pomóc szurniętej córce. Jest w tym jakiś sens... Może... Był też w związku z dziekan Munsch. Rozstali się, ale dlaczego, nie wiadomo. Innym motywem mogłaby być chęć zemsty na byłej dziewczynie i próba zniszczenia jej szpitala.
Kto jeszcze został? A tak przy okazji... Dlaczego kostium Zielonego Złośliwca zostawia te dziwne szlamo-ślady? Po tym jak trzydzieści lat temu został wyrzucony do bagien nie daje się doprać, czy jak? Trochę to sprawia wrażenie, jakby nie był to kostium tylko prawdziwy potwór z bagien. Bill powstał z grobu i morduje jako potwór z bagien. Nie, to nie ten film.


Kto jest Zielonym Złośliwcem? Macie swoje typy? Zapraszam do dyskusji.

sobota, 22 października 2016

Mam talent - pierwszy półfinał

Lubię programy typu talent show i zdarza mi się napisać coś o nich. W tym roku postanowiłem poświęcić trochę miejsca na blogu produkcji Mam talent i wraz z rozpoczęciem półfinałowych zmagań chciałbym dzielić się swoimi wrażeniami z występów uczestników.  Nie jestem wiernym widzem przyznam się, że skłoniły mnie do tego dwa występy zamieszczone na YouTube i się wkręciłem. Dlatego proszę o wyrozumiałość. Moje oceny to tylko moje oceny. Zapraszam do dyskusji.

Zaczęło się niezwykle energetycznie od zespołu tanecznego, grupy V2. Z wszelkiego rodzaju zespołami zawsze mam jeden i ten sam problem. Jak ocenić talent? Na scenie jest mnóstwo osób i trudno skupić uwagę na indywidualnym talencie. Grupę ocenia się za pracę, którą wkłada i ostateczny efekt. Chodzi o show. Im energiczniej, tym lepiej. V2 dało fajne show, ale sam nie jestem przekonany, czy są na tyle rewelacyjni, aby przejść dalej.
Trzech tenorów i jeden baryton czyli kwartet Leon Voci. Występ półfinałowy zdecydowanie bardziej podobał mi się od castingowego. Panowie mówili o tremie, ale nie czułem jej, możliwe, że była ona widoczna w ich oczach, ale to w niczym nie przeszkadzało. Dali profesjonalny występ, a ponadto są bardzo sympatyczni. Mam nadzieję, że przejdą dalej.

Leon Voci
Po grzybowych żarcikach prowadzących na scenę wyszedł Cezary Borowik. Jego taneczny występ był zupełnie inny od show, które pokazali V2. Był bardzo skupiony, spokojny i subtelny. Wydaje mi się, że trochę zabrakło luzu i zabawy. Rozumiem, że walczy o finał i chce wykonać układ jak najlepiej, ale to trochę za mało.
Zacznę od tego, że uwielbiam utwór I Put Spell On You. Istnieje całkiem sporo fajnych wersji tej piosenki. I być może, gdybym ich nie znał albo Paulina Oporska wybrałaby inną piosenkę, występ spodobał mi się bardziej. Utwór w jej wykonaniu wydał mi się mocno przeciętny. Szkoda, bo dziewczyna ma naprawdę mocną barwę głosu, która prosi się o znalezienie mniej znanego utworu do coverowania.
Występu castingowego Kingi Strączek na trapezie nie pamiętam, a być może nawet go nie widziałem. Dlatego też nie zgadzam się z opiniami jurorów. Podobnie jak Cezary Borowik, Kinga była bardzo skupiona i subtelna, ale czuło się w niej emocje. Ponadto dziewczyna wydała się bardzo sympatyczna, a jak wiadomo osobowość w programach też jest ważna.
Michał Stochel - gra na akordeonie. Tutaj rozpocznę od końca, czyli stwierdzenia, że wygraną przeznaczy na studia. Ten ośmiolatek jest z pewnością najbardziej uroczym uczestnikiem tego odcinka. Nie zdziwię się, jeśli znajdzie się w finałowej trójce odcinka. Sam występ był okej. Podziwiam chłopaka i fajnie, jeśli za kilka lat odniesie sukces taki na jaki po tym programie pracowały Klaudia Kulawik oraz Magda Welc. Wydaje mi się, że jest trochę za wcześnie, aby odniósł ogromny sukces, ale niech nie przerywa i robi to co lubi.

Acrodreams
Dobrze pamiętam jego występ Just Edi z castingu. Był okej, podobnie jak dzisiejszy występ półfinałowy, ale nie widzę go walczącego go o nagrodę główną. Przede wszystkim przeszkadzało mi to, że występ kierował do jurorów. Wiem, jurorzy są ważni, a ich opinie są pomocne, ale za nimi znajduje się cała sala ludzi. Co mi się podoba to jego upór i chęć dążenia do celu.
Jeśli chodzi o Acrodreams to nie mam słów. Występ fenomenalny. Bardzo mi się podobała cała aranżacja - czerwone światło, ciemne tło, muzyka. Obawiam się trochę, że nie zostaną docenieni, bo jednak nie jest to talent bardzo komercyjny jak śpiew czy taniec. Mam nadzieję, że mylę się.

Moje top 3 odcinka:
1. Leon Voci
2. Acrodreams
3. Kinga Strączek

Kto podobał się wam najbardziej? Zapraszam do dyskusji.

Fotografie ze strony mamtalent.tvn.pl

poniedziałek, 17 października 2016

Najlepsze i najgorsze sezony American Idol

Podobno do ramówki Polsatu na wiosnę ma powrócić Idol, który w pewnym stopniu rozpoczął w Polsce szaleństwo na poszukiwanie muzycznych talentów. W tym roku widzów pożegnał amerykański odpowiednik programu. Wydarzenie z pewnością wielkie (chociaż bez fajerwerków na jakie zasługiwało), bo przez piętnaście lat trwania show odkryto wiele talentów, które dziś cieszą się uznaniem krytyków i fanów na całym świecie.
Moja przygoda z American Idol wyglądała różnie... Były sezony, które oglądałem z wypiekami na twarzy i takie, które przyprawiały mnie o irytację. Część z nich oglądałem na bieżąco, a inne nadrabiałem - poznawałem edycje od dechy do dechy lub na skróty, komentując jedynie występy uczestników. Chciałbym, napisać o sześciu edycjach programu: trzech najlepszych i trzech... niekoniecznie dobrych.
Dlaczego po trzy, a nie wszystkie? Nie do końca widzę sens rozpisywania się o każdym z 15 sezonów, chyba że komuś bardzo zależy. W Idolu ogłaszając wyniki podawało się "bottom 3" (zdarzało się także "top3") i w duchu tej tradycji chciałbym zapodać 3 sezony.
Swoje oceny będę opierał na kilku elementach: formacie show, poziomie uczestników i zwycięzcy, czasem jurorach, coverach po jakie sięgano, a także jak bardzo dałem się wciągnąć w program, a z tym też różnie bywało ;)

Trzy najgorsze sezony American Idol

Sezon 12
To mógł być naprawdę dobry sezon, ale nie był i wszystkiemu winni są producenci programu, ale po kolei... Moimi głównymi zarzutami były nudna i przewidywalna rozgrywka. Od pierwszego odcinka twórcy programu powtarzali, że jest to sezon wspaniałych wokalistek i to właśnie dziewczyna POWINNA wygrać ten sezon. I  tak sugestia za sugestią, odcinek za odcinkiem. Miałem wrażenie, że do etapu trzeciego wyeliminowano wszystkich zdolnych chłopaków zostawiając przeciętniaków w walce z utalentowanymi dziewczynami. Bardzo dużo uwagi poświęcano trójce uczestniczek - Candice, Kree, Angie - hajpując ich talent ponad innych finalistów. I tu zaznaczam, Candice ma rewelacyjny wokal i nie ma wątpliwości, że zasługiwała na wygraną, ale czy potrzebna była jej aż tak wielka reklama? I tu traciła bardzo zdolna, ale mało widoczna Amber. Nad talent stawiano osobowość i tutaj najbardziej bolesnym przykładem był Lazaro. Role jurorów powierzono skonfliktowanym ze sobą Nicky Minaj i Mariah Carey. W efekcie widzowie otrzymali bardzo napiętą i nie do końca zrozumiałą atmosferę pomiędzy jurorkami.

Sezon 14
Kurde... Jest mi trochę głupio podawać ten sezon jako jeden z najgorszych, gdyż mój pierwszy wpis o American Idol na tym blogu zachwalał świetny początek edycji. A więc co poszło źle? Wszystko. Zaczynając od nijakiego zwycięzcy, którego imienia nie pamiętam, przez durne decyzje jurorów, aż po idiotyczne zmiany w formacie. Poprzednie sezony program pojawiał się dwa razy w tygodniu: odcinek z występami i na drugi dzień z wynikami. Połączono odcinki w jeden. Przed nowym koncertem ogłaszano wyniki z poprzedniego tygodnia wyczytując osobę, która ma wystąpić. Przygotowujesz się do występu cały tydzień, a potem okazuje się, że jednak nie wystąpisz. Dla większej zabawy w pewnym momencie stwierdzono, że trzeba wmieszać w imprezę Twitter i to ostatecznie aktywność fanów na portalu decydowała o tym, kto odpadnie. #zajebiście 

Sezon 13
Nie ma sezonu gorszego od pechowej trzynastki. Tu wszystko było złe, ale od początku, bo chyba tak będzie łatwiej opanować ten syf. Nowym jurorem został  Harry Connick, Jr. Część fanów przyjęła jego obecność pozytywnie, a część nie. Harry za bardzo kojarzył mi się z naszym Kubusiem. Bardzo, ale to bardzo chciał być główną gwiazdą programu, a przecież ważni powinni być uczestnicy, a nie on. Możliwe, że w sezonach kolejnych przyzwyczaiłem się, a może on trochę spuścił z tonu. W każdym razie w tym sezonie nie tolerowałem go. Od coverów wykonywanych przez uczestników zaczynały krwawić mi uszy. Wszystko pochłaniał chaos i wrażenie, że każdy finalista idzie na żywioł bez jakiegokolwiek wcześniejszego przygotowania. Ostatecznie sezon wygrał facet, który swoich fanów w wywiadzie porównał do osób upośledzonych, ale przynajmniej wokalnie jakoś sobie radził na tle kolegów.

 Trzy najlepsze sezony American Idol

Sezon 1
Mimo że nie był to mój pierwszy obejrzany sezon to doceniam jego wyjątkowość. Nie było miliona nic niewnoszących etapów. Nie czuło się tak wielkiej presji na robienie show. Jurorzy krytykowali, a ludzie zastanawiali się, gdzie jest granica pomiędzy krytyką, a niegrzecznym komentarzem. Podobał mi się też format półfinałowy 30/3. No i oczywiście Kelly Clarkson - legenda programu.

Sezon 11
Zacznę od tego, że potencjał sezonu w dużej mierze zależy od składu jurorów. W "jedenastce" i poprzedzającej ją "dziesiątce" w panelu sędziowskim zasiedli: Jennifer Lopez, Randy Jackson oraz Steven Tyler i ta trójka skompletowała rewelacyjnych półfinalistów. Wokalnie to był jednym z najmocniejszych sezonów programu. Otrzymaliśmy świetne i znane przeboje w dobrej oprawie i uczestników, którzy starali się wnieść do swoich występów jak najwięcej siebie. Jeśli chodzi o format to trochę za dużo kombinowania, ale idzie to zdzierżyć. Ponadto w przeciwieństwie do sezonu 10, widzowie podejmowali bardzo dobre decyzje i dzięki temu finałową piątkę stanowiły perły edycji.

Sezon 5
Tu będzie krótko. To jedna z najchętniej oglądanych edycji programu. Edycja piąta swoją wyjątkowość zawdzięcza finałowej czwórce. Katharine McPhee, Elliott Yamin, Chris Daughtry i Taylor Hicks, co tydzień prezentowali niezwykłe umiejętności wokalne i chyba trudno znaleźć mocniejszą "czwórkę" od tej. Poza nimi byli jeszcze Mandisa, Ace, Bucky i urocza Paris. Wielu z nich osiągnęło sukces w branży muzycznej  - nagrywa płyty, koncertuje, a czasem grywa w teatrach lub filmach.

Oglądacie American Idol? Jakie są wasze ulubione sezony? Jakie uważacie za najgorsze? Zapraszam do dyskusji.

piątek, 14 października 2016

Co dalej?

- Co dalej? - zapytałem niepewny.
Ona spojrzała na mnie z tą swoją wyższością, od której robiło mi się niedobrze.
- Dalej... - odparła, udając zamyślenie. - Dalej się zobaczy.
Byłem wystarczająco przygnębiony, a jej zdawkowe odpowiedzi wprowadzały mnie w jeszcze większy smutek. Spojrzałem na blog. Był, jaki był i inny nie będzie - pomyślałem sobie i raz jeszcze zapytałem Wenę o jego dalszy los...

Postanowiłem zakasać rękawy i ponownie ułożyć sobie jakiś plan blogowej działalności i przy okazji spróbować się go trzymać:
- tematy pokemonowe - niedługo kupię sobie grę z najnowszej, siódmej już, generacji kieszonkowych stworów i postanowiłem, że od czasu będę chwalił się na blogu swoimi osiągnięciami w grze. Ponadto planuję tematy poświęcone pokemonom ogólnie, ale póki co nie mam (ale zamierzam mieć) dokładnej wizji
- filmy - mam zamiar uaktualnić zakładkę ulubione filmy o kolejne tytuły, a z racji, że w tym roku pochłonęły mnie bez reszty kryminały, w pierwszej kolejności pojawi się post o najlepszym filmie kryminalnym świata
- talent show - w tym i w przyszłym roku mam zamiar rozszerzyć zakładkę reality show o programy promujące talenty i wiąże się to z plotkami o reaktywacji Idola. Poza tym mam zamiar komentować odcinki półfinałowe Mam Talent. W tej kategorii pojawi się jeszcze jedna niespodzianka i tu mam nadzieję, że spodoba się ona Vampirci, chociaż... Kto wie?
- manga - na przeciwko mnie znajduje się półka, a na niej stos nieprzeczytanych mang, trzeba się za to zabrać i możliwe, że coś zrecenzować
- propozycje - jestem otwarty na sugestie. Wszelkie pomysły na tematy, wyzwania, czy rady odnośnie samego bloga.