piątek, 29 maja 2020

O pisaniu... Tak szczerze...

Moja relacja ze stroną Wattpad jest... Powiedzmy sobie wprost to związek skomplikowany. Skomplikowany, bo... Gdybym nie napisał, że jest "skomplikowany" to dalsze część tekstu nie byłaby ciekawa, ale za to mógłbym pominąć tłumaczenia, które gdy wczoraj usiłowałem zebrać myśli wychodziły pokracznie.
Chyba każda osoba pisząca teksty ma jakiś dziwny moment w swojej pisarskiej... nie  chcę ośmieszać się i mówić "karierze", bo kariera i pisarstwo to jakiś mało zabawny oksymoron. Załużmy, że chodzi o pisarski etap w życiu. Mój zaczął się, gdy postanowiłem napisać książkę w szkole podstawowej. Kurwa, ile ja nie wiedziałem o książkach? Potem był pamiętnik, który z jakiegoś powodu przybrał postać telenoweli o mojej rodzinie i chociaż po latach stwierdzam, że dramatyzm moich wywodów był przeogromny, tak wydarzenia, PRAWDZIWE, nie czepiać się, z życia mojej familii naprawdę miały zadatki na telenowelę, może nie brazylijską, ale polską z kalibru powiedzy, wieczornego pasma telewizji polskiej.
Wraz z nowym akapitem staram się sobie przypomnieć o czym pisałem. Kolejnym etapem były nieudane fanfiction, a dalej opowiadania autorskie. Nieumiejętność pisania na całe szczęście szła z moją umiejętnością do nie wzbudzania jakiegokolwiek zainteresowania. Serio, chyba lepiej żyć z tym, że nikt nie czyta gówna, niż z tym, że każdy śmieje się z tego gówna. Po wielu próbach zacząłem podrzucać moje teksty na różne fora internetowe i chyba najlepszą rzeczą jaka mi się przytrafiła z tej prygody są wspaniali ludzie, którch poznałem po drodze i wielu z nich mogę nazwać swoimi przyjaciółmi.
Nie przepadam za składowaniem tekstów na kompie, czy o, zgrozo, na kartkach (tak, większość rzeczy piszę ręcznie), a więc zacząłem szukać miejsc, w których mógłbym zostawiać swoje teksty. Pal licho, żeby ktoś czytał, bo w sumie tak średnio mi zależy na posiadaniu czytelników. Właśnie zacząłem się zastanawiać (ten tekst powstaje właśnie w tym momencie) o co mi właściwie chodzi? Zacząłem tworzyć blogi poświęcone moim opowiadaniom i ze zdziwieniem, nawet szokiem po X latach zapomnienia odkryłem mail od czytelnika mojego fanfika z prośbą o kontynuację! Dobra, nie ciągnę dalej tego wątku, bo nie wiem, co mógłbym jeszcze napisać, ale spoko, zbliżamy się do sedna. Sedno będzie krótkie.
Potem był pewien portal, na którym usłyszałem o Wattpad. I założyłem na nim konto. Teraz można wrócić do pierwszego zdania i moich związku ze stroną. Na pierwszy rzut oka spodobała mi się. W miarę czytelna, atrakcyjna strona, z dużą bazą opowiadań. Potem, nie wiem, pogoda, czy co mi odjebało, usunąłem się z Wattpada jak od największego zła, które prezentuje niską jakość. Ostatnio powróciłem na portal, bo w sumie mogę, dlaczego by nie? Jeśli znowu mi odwali to usunę wszystko i zniknę pogłębiając się we własnej paranoi, nie? Muszę gdzieś wrzucać opowiadania. Cały czas sobie to powtarzam, ale dlaczego nie poznać trochę tekstów użytkowników tegoż portalu. Legenda Marsjanina, ciągle żywa, czyż nie?
Dzisiaj otrzymałem wiadomość od dziewczyny reklamującej swoje opowiadanie. Rozentuzjazmowana napisała, że chce dotrzeć do czytelników i takie tam, no spoko, z tym, że zirytowało mnie nieco "błaganie" o komentarze. Rozumiem chęć promocji, ale jeśli będę chciał przeczytać coś od ciebie to prędzej, czy później znajdę twój tekst. W ogóle jak mnie znalazłaś? Czytałaś któryś z moich tekstów?
Nieważne. Ważne, że dzisiaj postanowiłem zapoznać się z twórczością wattpadczyków (?) i... o mój, drogi, zielony borze. Tego nie widać, ale zamilkłem przed klawiaturą na dobre dziesięć sekund. Czy autorzy skończyli chociaż podstawówkę? Czy komentujący to trolle? Czy ktoś w kosmosie włada tym bajzlem?! Co tu się dzieje?! Dlaczego duet tamagoczi porywa 14-letnie dziewczynki?! Kurwa, co tu się dzieje?
Sam fakt, że coś złego się pisze nie znaczy, że strona nie oferuje jakiegoś dialogu pomiędzy twórcami - tak założyłem i zszedłem do sekcji komentarzy pisanych przez no właśnie nie wiem kogo. W takich warunkach o dialogu nie ma mowy. Okej, może gdzieś są dobre opowiadania i normalni ludzie nie piszący językiem emotek, ale niespecjalnie chce mi się przegrzebywać czeluście strefy 51.
Myślę, że strona nie prezentuje twórczości z jaką chciałbym być w jakiś sposób powiązany i prędzej, czy później moja relacja love-hate pchnie mnie w stronę kolejnego usunięcia konta.
A najgorsze, że jakieś bzdety wiszą w polecanych i zastanawiam się, czy strona usiłuje mnie w jakiś pasywno-agresywny sposób obrazić? :D

Z dobrych informacji. Po rocznej przerwie film (h16c2) nagrał mój ulubiony youtuber.

sobota, 9 maja 2020

Wyśniony piątek trzynastego

9 maja 1980 roku premierę miał Piątek trzynastego. Przeciętny slasher stał się początkiem długiej serii, której bohaterem był Jason. Wszystko zaczęło się od przewrócenia łodzi na Crystal Lake. O zakończeniach pechowych piątków w materiale poniżej. Zapraszam.


piątek, 8 maja 2020

Czy ja o czymś nie wiem? Totalny szok część pierwsza i ostatnia

Czy ja o czymś nie wiem? Dla jasności, nie wiem o wielu rzeczach i prawdopodobnie o drugim wielu, tu przyjmuję "wielu" jako miarę wartości, wolałbym nie wiedzieć. Do wczoraj byłem przekonany, że są na tym świecie pewne rzeczy i niezmienne. Takie, które mi jako widzowi dają poczucie niechcianego komfortu w postaci kliszy. Ach, jakby ten cały american dream wyglądał paskudnie bez utartych schematów? Wyobrażacie sobie, jak to jest nie znać szczęśliwego zakończenia przed napisami końcowymi?
Filmowe klisze są bardzo wytrzymałe, bo nie da się ich przemielić przez hollywodzką maszynkę do robienia pieniędzy. Pewien porządek musi być zachowany i nie ma o co się gniewać. Czasem jednak złapię się na tym, że wyświechtana historia bawi się ze mną.
Niezapomnianym mistrzem pastiszu był Wes Craven. Jego horrory skupiały się na ogromnej ilości udziwnień i pułapek fabularnych, że aż chciałoby się rzucić tekst o niszczeniu czwartej ściany. Samą w sobie pułapkę stanowi chociażby Krzyk. W latach dziewięćdziesiątych, dawno po latach świetności slashera, Wes wyszedł z nietuzinkowym projektem będącym horrorem w horrorze. Jego wizja fabularna kilkakrotnie złamała fabularne założenia kina grozy. Zaangażowana do projektu Drew Barry Moore odegrała rolę pierwszej ofiary. I tu można powiedzieć, jak bardzo nie roztropnie było nie wykorzystać popularności aktorki, o ironio, wykorzystał twarz, która jest na plakacie reklamującym film. Craven zabawił się z nami i dał to czego nie moglibyśmy się spodziewać. Cały film jest fabularną zagadką, która bawi się z nami i nie podąża jasnymi ścieżkami. Podobnie zabawił się reżyser Korpoludków. W obsadzie tej kanibalistyczno-thrillerowo-komediowej historii przedstawił postaci dramatu Demi Moore, Eda Helmsa oraz bandę nieznanych aktorów, którzy są wyjątkowo niecharakterystyczni, mało ciekawi i tyle w temacie. Spodziewamy się jatki i szokiem jest fakt, że pierwszy głowę traci Ed Helms, dosłownie. I tyle. Nie wiem na ile rola pierwszej ofiary była mu pisana, a na ile reżyser postanowił nas zaszokować, ale tak. W historii ważniejsza jest grupa nieznanych aktorów, którzy są wyjątkowo niecharakterystyczni, mało ciekawi i tyle w temacie.

Ed i Demi

O jacie kręcę, jeszcze muszę napisać coś o Hobbicie. Jest sobie Frodo i gra w tym filmie nauczyciela i nie czarując, jest niezadowolony z życia, próbuje napisać książkę. No, archetyp bohatera. I generalnie w szkole, w której uczy jest taka nauczycielka. W ogóle to film nosi tytuł Cooties i wspominałem o nim przy okazji jakiegoś czelendżu. Nie żeby to było jakoś istotne dla mojego wywodu, ale dzieci zmieniły się w zombie po zeżarciu przeterminowanych kurczaków. Drużyna nauczycieli z Frodo na czele staje do walki. I generalnie tam jest taka nauczycielka, do której Frodo się ślini i dla utrzymania stereotypu ona jest w związku z wuefistą, ofc wstrętny, głupi i narcystyczny typek. Wiemy, że wuefista zginie, bo jest dupkiem, a Frodo zdobędzie dziewczynę. Tak musi być. Tylko, że nie... Nauczycielka wyznaje, że kocha wuefistę mimo jego wad, a ten staje się bohaterem ratującym wszystkich przed cholernymi orkami, a Frodo... nie zostaje bohaterem.
Tyle chciałem napisać. Dla utrzymania efektu szoku u czytelnika nie robię podsumowania. Kończę ten tekst bez uprzedzenia, tu i teraz.

piątek, 1 maja 2020

Powrót 13 miesięcy grozy

Po orzerwie powraca 13 miesięcy grozy. Wyzwanie, w którym co miesiąc będę prezentował cztery warte uwagi lub nie horrory, które są powiązane tematyką.