czwartek, 30 sierpnia 2018

Top 10 miast z gier Pokemon

To już ostatnie dni wakacji i prawdopodobnie ostatnia szansa, aby wybrać się w jakąś podróż. Dlatego chciałbym zaproponować wycieczkę po moich dziesięciu ulubionych miastach z gier Pokemon. Podkreślam z gier, bo anime i manga chociaż opierały się o świat stworzony w grach to często prezentowały go w nieco inny sposób, a przy tym poszerzały uniwersum o dodatkowe lokalizacje. Przez ponad dwadzieścia lat istnienia serii, poza kieszonkowymi stworami zaprezentowano nam ogromny, barwny świat pełen trenerów, organizacji przestępczych i miast zachwycających historią, wyglądem oraz tym, co najważniejsze w grze, ciekawymi wyzwaniami.




TOP 10 MIAST 
Z GIER POKEMON


FR/LG
Miejsce 10
Pallet Town, region Kanto
Shades of Your Journey Await!
Pallet Town to przedsmak przygody jaką mamy przeżyć. To tutaj wszystko miało swój początek. To stąd ruszamy w naszą pierwszą wyprawę po świecie pokemonów. Tutaj mieszka profesor Oak, a także legendarny Red. Mimo ogromnego sentymentu do miasteczka nie mogę postawić go na wyższym miejscu, gdyż w Pallet niewiele się dzieje, otrzymujemy startera i hej. 



Miejsce 9
Pacifidlog Town, region Hoenn
Where the morning sun smiles upon the waters.
AS/OR
Miasteczko "unoszące się" na oceanie, gdzieś w połowie drogi pomiędzy Sootopolis City, a Slateport City. Pacifidlog Town tworzy kilka domów, z których każdy znajduje się na oddzielnej tratwie. Tratwy łączą ze sobą drewniane pomosty i są one niezbędne do przemieszczania się po miasteczku. Dachy domów zrobione są, prawdopodobnie, ze strzechy. Na zachód od miasta znajduje się Sky Pillar, gdzie spotkamy Rayquaza. Na wschód od miasta mamy kilku trenerów oraz możemy znaleźć pomocne przedmioty, ale w dopłynięciu do nich przeszkadzają silne prądy morskie i to kolejny powód, aby odwiedzić miasto kilka razy. Pacifidlog Town doskonale wpisuje się w charakter tropikalnego Hoenn.


B/W
Miejsce 8
Nimbasa City, region Unova

Lit by the Flash of Lightning!
Zdjęcie Nimbasa City musiałem "uciąć", gdyż miasto ciągnie się jeszcze dalej. Pamiętam, jak bardzo byłem zdziwiony, gdy będąc już w Nimbasa City musiałem przechodzić na kolejne plansze, aby zwiedzić dalsze ulice. Przypomina mi nieco głośny i kolorowy jarmark. Czego tu nie ma? Mamy musicale stanowiące odpowiednik konkursów, metro, instytut walki i co najważniejsze arenę lidera. Idąc zachód miasta trafimy na diabelski młyn oraz N'a, gadającego jak zwykle jakieś głupoty. W Nimbasa City spędzimy mnóstwo czasu, jeśli interesują nas wszystkie atrakcje będące poza główną rozrywką.


Miejsce 7
Lavender Town, region Kanto
The Noble Town.

R/G/B
Ktoś w GameFreak kocha straszyć i widać to w każdej kolejnej grze. Powiedzmy sobie szczerze, nie ma bardziej owianego tajemnicą i sławą miasta w uniwersum pokemonów od Lavender Town. Atmosfera tego miejsca jest cicha i złowroga, ale przy tym niesamowicie wciągająca. Najcharakterystyczniejszym miejscem miasta jest wieża duchów. To tutaj przyjdzie nam stoczyć kilka ważnych pojedynków, m.in. z naszym rywalem oraz duchem matki Cubone. W drugiej generacji gier wieża duchów została przemianowana na wieżę radiową, zaś wszystkie groby zostały przeniesione pod ziemię oraz do domu pamięci. Osoby niezaznajomione z pokemonami kojarzą miasto dzięki creepypaście o Lavender Town.


HG/SS
Miejsce 6
Goldenrod City, region Johto
A Happening Big City.
Zacznę od tego, że Goldenrod City jest ładnym, rozbudowanym miastem, gdzie gracz może znależć bardzo wiele fajnych zajęć, a przy tym nie przytłacza ono jak wielkie miasta Unovy. Na tle wszystkich atrakcji zdaje się umykać nam to w jak ładnie umiejscowione jest miasto. Od północy mamy lasy, ze wschodu ocean, który ciągnie się wzdłóż miasta. Tutaj nie sposób się nudzić. Mamy ogromny market, loterię, sklep z rowerami, kwiaciarnię oraz name ratera. Ważnym elementem dla fabuły jest wieża radiowa, gdzie przystąpimy do quizu. Jeśli odpowiemy poprawnie na wszystkie pięć pytań otrzymamy radio. Trzeba też wspomnieć o liderze, który może nam przysporzyć całkiem sporych kłopotów. Jest to główne miasto regionu i po przejściu ligii stąd możemy wyruszyć pociągiem do regionu Kanto. Tylko odwiedzać!


Miejsce 5
Fortree City, region Hoenn
The treetop city that frolics with nature.
R/S
Jeśli przejżeć jakąkolwiek listę w stylu "top ileś tam miast Pokemon" to jestem przekonany, że na każdej pojawia się Fortree City. Podobnie jak Pacifidlog Town doskonale wpisuje się w atmosferę Hoenn. Wszystkie budynki mieszkalne są umiejscowione na drzewach, aby wejść do nich należy wspiąć się po drabince. Pomiędzy budynkami można przemieszczać się za pomocą wiszących mostów. Niesamowite jest to jak bardzo ludzie w Fortree City zżyli się z naturą. Tutejsza liderka, Winona specjalizuje się w latających pokemonach i niestanowi wielkiego wyzwania, ale co ciekawe w grach z trzeciej generacji istniała opcja ominięcia tej areny i powrotu do niej dopiero w przed ligą.


Miejsce 4
Snowpoint City, region Sinnoh
City of Snow.
Jak głosi slogan "City of Snow" i aż dziwne, że dopiero w czwartej generacji otrzymaliśmy miasto pokryte śniegiem. Jest to najdalej wysunięte miasto na północ Shinnoh. Snowpoint jest niewielkie i tak naprawdę podczas pierwszej wizyty niewiele w nim się wydarzy, ale sceneria jest fantastyczna, dachy domów pokryte śniegiem, w niektórych miejscach śnieg jest tak głęboki, że nasza postać zakopie się w nim, port i pływające po wodzie kry. To przyjemna odmiana po iluś tam miastach o umiarkowanym klimacie. Aby dostać się do Snowpoint City musimy pokonać długą, zaśnieżoną drogę numer 217, na której spotykają nas trenerzy jak i dzikie pokemony. W samym mieście wyzwiemy do walki siódmego lidera, a także odwiedzimy świątynię oraz jezioro Acuity.


X/Y
Miejsce 3
Laverre City, region Kalos
The city of otherworldly dreams.
Chyba sam spacer drogą numer 14 do Laverre City jest moim ulubionym momentem gry. Lavarre City jest pierwszym miastem, w którym występuje lider wróżkowy i w takiej też atmosferze jest całe miasto. Wchodząc tam masz wrażenie, że trafiłeś do mrocznej bajki. Dominują tutaj brarwy brązu i złota. Gdzieniegdzie rosną ogromne grzyby o czerwonych kapeluszach. W samym centrum znajduje się arena lidera, a za nią ogromne drzewo z tarczą zegarową. Zewsząd czujesz jesienną atmosferę melancholii. To takie spokojne i miłe miejsce. Po prostu chcesz usiąść w kawiarence, napić się herbaty i podziwiać okolicę.


AS/OR
Miejsce 2
Sootopolis City, region Hoenn
The mystical city where history slumbers.
I wracamy do Hoenn, ale jak tu nie kochać Hoenn? Sootopolis City to ostatnie miasto na drodze po tytuł lidera. Jest otoczone pięknymi, białymi skałami. Dostać się do miasta można tylko drogą podwodną lub powietrzną. Budynki znajdują się na białych skałach wokół zbiornika wodnego. Ten niedostępny świat, jest spokojnym, wolnym od zgiełku i turystów kawałkiem raju. Miasto staje się także centrum walki pomiędzy  Groudonem, a Kyogre.



HG/SS
Miejsce 1
Ecruteak City, region Johto
A Historical City.
Ecruteak City w regionie Johto odwiedzamy zaraz po wizycie w Goldenrod City. Największy wpływ na miasto mają folklor i ogromne poszanowanie dla tradycji. Historyczna wartość współgra tutaj ze współczesnością. Mamy Kimono Girls, które uczą tańca, a przy tym przyjmują wyzwania od trenerów, arenę lidera, pierwszą, w której przyjdzie nam zmierzyć się z duchem oraz spaloną wieżę. Co ciekawe miasto bardzo mocno łączy się z legendami regionu Johto. Jest to nietylko piękne miejsce, ale i niezwykle ważne w naszej karierze trenerów.


I tak oto wygląda moje top 10 miast z gier pokemon. Macie jakieś swoje ulubione miasta, a może chcielibyście odwiedzić, któreś z tej listy? 

piątek, 24 sierpnia 2018

[Wakacyjne wyzwanie] Walt Before Mickey

Jak to zleciało? Dopiero co rozpoczynaliśmy Wakacyjne wyzwanie, a teraz piszę post o czwartej, ostatniej, wyprawie, tym razem do Los Angeles, krainy wielkich marzeń i sukcesu wpisanego w jej rodowód. Poniżej będzie o reżyserze, próbach tworzenia kina...
Walt Before Mickey lub też The Dreamer (sam tytuł prosi się o małą dygresję, bo o ile pierwszy mówi o filmie wszystko, tak drugi kompletnie nic) to biografia legendy świata animacji zanim to jeszcze powołał do życia największą mysz świata. Nic więc dziwnego, że ktoś pokusił się o stworzenie filmu biograficznego, człowieka, na którego filmach wychowały się całe pokolenia, ba, filmach, które łączyły ze sobą pokolenia.
Pracownicy Disneya
Wyreżyserowana przez Khoa Le w 2015 roku biografia Walta Disneya opowiada historię "before Mickey" czyli okres młodości i pierwsze próby "przebicia się". Sam reżyser póki co posiada bardzo skromny dorobek i można powiedzieć, że Walt Before Mickey jest jego debiutem. I tu pojawia się pierwsze pytanie (drugie nasunęło mi się po seansie, wrócimy do niego), czy jakiś mało doświadczony reżyser będzie potrafił przestawić historię legendy świata popkultury? Nie ukrywam, to film, do którego można mieć wielkie oczekiwania. Wielkim oczekiwaniom trudno sprostać, zwłaszcza, gdy nie posiada się doświadczenia. Jednak nie na samym warsztacie reżyseria stoi, co udowodnił chociażby Neill Blomkamp; liczą się jeszcze młodzieńczy zapał oraz pomysły. W każdym razie film Le mógł okazać się bardzo dobrą biografią albo jego własną wizją, która znajdzie fanów i zapewni mu rozgłos. Niestety, film nie był ani jednym ani drugim. Całość trzyma się sztywnych "ram" narzuconych przez gatunek i stara się z nich nie wypaść. Dzięki temu otrzymujemy bardzo poprawnie wyreżyserowaną historię o marzeniach, walce z przeciwnościami losu i ogromnym sukcesie. Podobnie jest z resztą elementów; aktorsko film stoi na dość przeciętnym poziomie. W rolę Walta Disneya wcielił się Thomas Ian Nicholas i teoretycznie to na jego barkach spoczywa ciężar filmu. Wykreowana przez niego postać po prostu jest; nie budzi ani sympatii, ani niechęci - po prostu hołduje ciężkiej pracy.
Znacznie ciekawiej wypadł Jon Heder, czyli filmowy Roy Disney. W obsadzie znaleźli się jeszcze David Henrie (o, ironio króluje on na Disney Channel), Armando Gutierrez oraz Taylor Gray jako pracownicy Disneya. Z czego ten ostatni może w przyszłości jeszcze nas czymś zaskoczyć na ekranie.
I tu warto zadać drugie pytanie, co jest największym problemem Walt Before Mickey? Wydaje mi się, że wszystko sprowadza się do braku charyzmy. W starciu z ogromnym kolosem, reżyser zadecydował iść bezpiecznym szlakiem i stworzyć dzieło, o którym i tak po seansie zapomnimy.
Nie chciałbym jęczeć i wyłącznie jęczeń i krytykować, a więc wspomnę o narodzinach Myszki Mickey. Ostatnie kilka scen, w których grupa zaczęła pracować nad projektami gryzonia nieco dodało pazura filmowi, no szkoda tylko, że był to już praktycznie koniec filmu.
Pozostaje mieć nadzieję, że reżyser uczy się na błędach i kolejne produkcje będą odważniejsze, a on sam jak Walt nie podda się po pierwszych niepowodzeniach.

Czy obejrzałbym ponownie? 
Film miał potencjał. Musiał mieć. Niestety nie wniósł nic ciekawego i chociaż nie żałuję seansu to na następny z pewnością się nie piszę.

Z mojej strony to już wszystko w tej edycji Wakacyjnego wyzwania. Dziękuję Meg za udział, ciekawe propozycje oraz spory wkład zakulisowy. No to wymiksowuję się na dzisiaj, nara!

wtorek, 14 sierpnia 2018

[Wakacyjne wyzwanie] My Hero Academia

Uwaga! Niniejszy wstęp piszę przed zakończeniem kolejnego etapu wyzwania. Do hasła Tokio otrzymałem od Meg jej nową "obsesję" mangę, My Academia Hero, a dokładnie pierwszy rozdział pierwszego tomu. Jestem w trakcie czytania i... Nie mam zamiaru i przyjemności więcej podejmowania dyskusji na temat zalet czytania czegokolwiek w sieci lub stawiania znaku równości między wersjami online, a papierowymi. Nie zgadzam się, męczę się na tyle, że za moment uciekam do jakiegoś sklepu z mangusiami kupić wersję papierową.
Tak, minęło kilka godzin. Przeczytałem wersję papierową. I klnę się na wszelkie świętości, jest ogromna różnica w moim nastawieniu do tytułu. Gdy zacząłem czytać po raz pierwszy znienawidziłem laptopa, boku coś tam, autora i tego, kto wstawił do internetów. Potem zacząłem czytać wersję papierową i czytanie szło płynnie, dobnra, to tylko taka dygresja. Czas na część właściwą.
My Hero Academia (oryg. Boku no Hero Academia) autorstwa Kouhei Horikoshi, w Polsce, wydawane od tego grudnia 2017 roku przez Waneko. Manga o tematyce superbohaterów i teraz na spokojnie gdy się zastanawiam mam delikatne skojarzenie z X-Menami oraz Normanem Normalnym, ale do tego dojdziemy za moment.
Mangi z rodzaju shonen nierzadko zapraszają nas do świata pełnego przygód, oddalonego od nudnej szkoły, monotonnych obowiązków i takich tam. Dlatego autorzy stawaj na głowach, aby wykreować nowy świat, z nowymi zasadami i niebezpieczeństwami, z którymi muszą mocować się nasi herosi (nie, to nie spoiler). A więc czego dowiedziałem się o świecie z My Hero Academia?
Superbohaterowie to generalna nuda. Dzisiaj każdy może być Batmanem, Ironmanem, innym coś-tam-manem. To nic wyjątkowego. W świecie do jakiego zaprasza nas mangaka to codzienność. Każdy człowiek rodzi się z wyjątkowymi zdolnościami, mniej lub bardziej przydatnymi, ale nadal zdolnościami sprawiającymi, że jest wyjątkowy. I jest Izuku, główny bohater, który jak mawia stara zasada shonenów: "musi się wyróżniać", a jak najlepiej wyróżnić się z tłumu indywiduów o wyjątkowych zdolnościach? Ano, nie posiadać ich wcale. Przypadkowo Izuku spotyka swojego idola, All Mighta.
Okładka tomiku
W rozdziale poznaliśmy trójkę bohaterów. Pierwszym jest Izuku. Chłopiec przedstawia nam się jako zwyczajny dzieciak o wielkim marzeniu. Mimo że nie posiada wyjątkowych umiejętności pragnie dostać się do szkoły dla bohaterów. Generalnie ten cały motyw przypomina mi nieco animację Normalny Norman, gdzie rodzina głównego bohatera w wyniku jakiegoś eksperymentu zyskuje moce, a jedynie Norman pozostaje zwykłym człowiekiem. I tu leży różnica między tamtym serialem, a mangą. Norman chciał zwyczajności, z kolei Izuku też chce zwyczajności... Różnica polega na postrzeganiu zwyczajności oraz skali występowania zjawiska herosów. Izuku jest zdeterminowany, płaczliwy i nieco irytujący (trochę taka męczydupa i nie mówcie mi tylko, że ktoś taki nie drażniłby was). Z drugiej ciężko odmówić mu racji w dążeniach. Drugą postacią rozdziału jest "ten zły". Bo jeśli mamy wyrzutka to dla równowagi musi być ten fantastyczny uczeń, który go gnoi. I ta rola przypada Katsukiemu. To dość ironiczny charakter, bo jak wyobrażamy sobie herosa, do którego roli pretenduje Katsuki? No, jako kogoś bez skazy, człowieka stojącego za słabszymi. Tymczasem on uważa na to, aby wyglądać na nieskazitelny charakter, a nie po prostu nim być. Coś mi mówi, że lepiej czułbyś się w roli villaina, Katsuś. Trzecią postacią jest All Might.To heros, którego poznaje Izuku, a w przyszłości pewnie i mentor głównego bohatera. Skrywa on jeden sekret i przyznam, że była to dla mnie jedyna zaskakująca rzecz, a więc nic więcej nie piszę.
Kreska jest okej; szczegółowa, a postaci na ogół ładne. Mimo że będzie to najprawdopodobniej tasiemiec (na polskim rynku wyszedł właśnie piąty tom), historia z pierwszego rozdziału, na całe szczęście, nie jest rozwleczona. Cały rozdział jest zgrabny i bez problemów mógłby stanowić niezobowiązujący one shot.

Czy przeczytałbym kolejne tomy? 
Nie wiem... Może kiedyś.

czwartek, 2 sierpnia 2018

[Wakacyjne wyzwanie] Papirus

Upał niemiłosierny. Człowiek najchętniej przejechałby się nad jezioro, ale kiedy? Czym? Gdzie, do cholery?! W oczekiwaniu na deszcz albo jeszcze większy upał postanowiłem zabrać się za kolejny etap Wakacyjnego wyzwania. Do hasła "Kair" otrzymałem pierwszy odcinek serialu Papirus pod tytułem Mumia, no i oto co z tego wynikło...
Belgijsko-francusko-kanadyjski serial animowany Papirus lub Przygody Papirusa z 1998 roku powstał na podstawie komiksu autorstwa Lucien de Gietera. Do tej pory wyszły trzydzieści trzy zeszyty z czego sześć przetłumaczono na język angielski, jak podaje Wikipedia. Serial z kolei liczył sobie 52 odcinki podzielone na dwa sezony.
Miejscem akcji jest starożytny Egipt. Już w czołówce otrzymujemy informacje na temat historii. Mamy dwóch bogów, Horusa i Seta, walczących ze sobą o panowanie nad Egiptem. Set został wygnany, a Horus stał się pierwszym faraonem. W akcie zemsty Set uwięził swojego rywala w piramidzie Ombos.
Po tym wprowadzeniu poznajemy głównego bohatera. Papirus to młody rybak, który swoje imię zawdzięcza faktowi, iż jako niemowlę został odnaleziony na plantacji papirusu. Odegra on zapewne ważną rolę w całej historii, ba, nawet dowie się jak brzmi jego prawdziwe imię (very suspicios right now). Niedługo po spotkaniu z tajemniczym człowiekiem, który hmm... "przepowiada mu" jego dalsze losy, Papirus płynie, dosłownie (!), z nurtem przygody w nieznane. Pozostałe postaci to faraon, jego córka Teti (tytułowa Mumia) i ten wredny, niegodziwy poplecznik Seta.  
Papirus i Teti
Odcinek jak i bohater naprawdę szybko przechodził z kolejnej sceny do sceny nie dając sobie szansy na chwilę nudy czy odpoczynku. Najpierw odwiedził tajemniczy las, potem grobowiec gdzie znalazł zmumifikowaną Teti (dobra, nie była zmumifikowana, ale fajnie brzmi, nie), zdobył mały suwenir od Horusa, a na końcu zdemaskował wroga, który będzie, jak zakładam, truł mu tyłek przez resztę serialu. Tu mam problem z serialami animowanymi. Zwykle krótkie odcinki wypełnia akcja i pewnie jest to uzasadnione tym, aby młodszy widza ani przez moment nie czuł znużenia, a starszy widz? la mnie trochę za dużo upchano w jeden odcinek. Nie wiem, jak rozkładają się proporcje w komiksowym odpowiedniku, ale tu zdecydowanie było wszystkiego za dużo.
Historia niespecjalnie mnie wciągnęła. To było raczej przechodzenie z punktu a do b i tyle. I tak naprawdę najlepiej zapamiętam mój ulubiony głos dubbingu, Grzegorza Wonsa. Zaraz po obejrzeniu Papirusa postanowiłem się pokręcić po portalach społecznościowych w poszukiwaniu opinii na temat serialu. Wtedy zalała mnie góra pozytywnych komentarzy. Ludzie wspominają serial dzieciństwa, chwalą historię i ubolewają SPOILER, iż nie miała godnego finału. To oznacza, że Papirus ma zwolenników i nie jest to wyłącznie spowodowane nostalgią, bo nadal wychodzą komiksy o jego przygodach.

Czy obejrzałbym serial?
To nie moja bajka. Nie.