niedziela, 28 sierpnia 2022

Ghosts UK

Meg cztery miesiące temu: 

dzisiaj nadrobiłam "Duchy" i zdałam sobie sprawę z tego, że Thomas jest bardzo przystojny. A on ma loczki i pumpy.

Finałowe hasło Wakacyjnego wyzwania to nocleg i tu przypadła mi wiekowa posiadłość, bo hotelem to ona jeszcze nie jest. Ma być, podejrzewam, takim z duszą.



Serial Ghosts został wyprodukowany dla BBC One w 2019 roku. Liczy trzy sezony po sześć odcinków każdy. Pobieżnie przejrzałem listę jego twórców i przyznam się, że żadnego z nich nie kojarzę. Dwa lata później serial doczekał się również amerykańskiej wersji, którą Meg zaproponowała mi jako alternatywę. Wybrałem oryginał z racji tego, że bardziej odnajduję się w brytyjskich produkcjach.

Młode małżeństwo dziedziczy ogromny dom, z którego w przyszłości planuje zrobić hotel. Pomysł ten nie podoba się jego obecnym mieszkańcom - duchom, które na przestrzeni wieków umierały w nim stając się częścią miejsca. Żywych należy wypłoszyć. I to w zasadzie streszczenie pierwszego odcinka. 

Zauważyłem, że często rozmyślam o czym jest dany serial lub film nim go jeszcze obejrzę. Szukając porównań w Ghost, chciałem widzieć genialną komedię Co robimy w ukryciu? ze względu na dekoracje oraz zetknięcie postaci z przeszłości z teraźniejszością, której te nie rozumieją. Z kolei pierwsza scena pilotowego odcinka przywiodła mi na myśl niemal od razu Deadbeat i tu chyba chodzi mi o podejście do tematu zaświatów. Dalej rzucały mi się różne skojarzenia głównie z horrorami jak Inni czy Nawiedzony. Jednak nie o skojarzeniach chcę pisać. 

 

Tworzenie tego posta zajęło mi sporo czasu, bo postanowiłem obejrzeć więcej odcinków. Pilot serialu pozostawił we mnie mieszane uczucia i dlatego zdecydowałem się sprawdzić, co Duchy mają do zaoferowania jeszcze. Najbardziej interesowało mnie jak i czy w ogóle pojawią się interakcje żywych z umarłymi. 

Na tym właśnie polega żart w Ghosts: są duchy, mówią coś, a główna bohaterka usiłuje żonglować pomiędzy głupotami wygadywanymi przez martwych, a żywymi. Pytanie, czy ten dowcip jest dla mnie zabawny - nie, nie jest. Zresztą tak samo jak rutynowe wyskakiwanie przez okno lady Button czy próby wystraszenia mieszkańców. Wszystko to brzmiało jak powtórka z AHS: Hotel i to w jeszcze gorszym stylu, niż zafundował R.Murphy. Zwykle nie przeszkadzają mi schematy, ale w tej produkcji męczyły mnie bardzo.

Jeśli chodzi o bohaterów to jest ich wielu. Dwójka żywych oraz cała gromada duchów. Postaciom brakuje charyzmy, czy jakiegoś mocnego ukierunkowania przez co niespecjalnie czekałem, aż się pojawią na ekranie. I zastanawiam się, czy jest to wina ilości, czy jakości, bo zdecydowanie coś tu się nie zgrało. Cała ta zgraja jest głośna, denerwująca i nieśmieszna do tego stopnia, że czułem ogromny dyskomfort w trakcie seansu (najwięcej przysłużył się polityk i jego dziwaczne grymasy podczas prób przesuwania przedmiotów).

Pozytywnie wypadł duch harcerza, ale chyba tylko dlatego, że jako jedyny dostał odcinek o sobie (Harry'ego Hendersona  i wydzierania się do księżyca nie będę liczył, bo to był moment, który mnie złamał ostatecznie) i wyróżniał się wyglądem na tle tej masy. O tym jak irytowało mnie ględzenie duchów nie chcę wspominać.

Aktorsko też nikt mnie nie powalił. Najlepiej wypadł zdecydowanie Jim Howick wcielający się w harcerza, a dalej Lolly Adefope, która potrafiła byc zabawna, a przy tym nienachalna. Miłą niespodzianką był gościnny występ Steve'a Orama (Mroczna pieśń, Turyści). Najgorzej wypadł Kiell Smith-Bynoe grający męża i trochę to szokujące, bo powinien być głównym bohaterem (obok Allison), a jest tłem.

Dla sprawiedliwości ma "jakieś tam momenty" jak oglądanie Przyjaciół i stwierdzenie któregoś z nich: "co jest zabawnego w oglądaniu ludzi na kanapie", czy aktor usiłujący zrobić wrażenie na Alison. Niestety to zdecydowanie za mało, aby mówić o produkcji, która mi się przypadła do gustu.

Serial poległ, bo nie miał aktora, który potrafiłby udźwignąć ciężar historii na swoich barkach. Teoretycznie mogła być to Kitty, ale jakoś pan scenarzysta z reżyserem nie chcą dać jej szansy. Każdy chce być tym herosem, który podniesie odcinek, ale nic z tego. Duchy gadają bzdury, do których w ogóle nie warto przywiązywać uwagi. Po pewnym czasie ten jazgot o niczym stawał się nie do zniesienia.


Czy obejrzałbym ponownie?

Nie.

sobota, 13 sierpnia 2022

[Wakacyjne wyzwanie] Kto zje zielone jajka sadzone? S01E01

Przed startem tegorocznego wyzwania zastanawiałem się nad kategorią - potrawa. Wiecie, egzotyczne składniki, niezwykłe przyprawy, oryginalnie podane dania, ale ostatecznie stanęło na towarzyszu podróży. Mam jednak wrażenie, że czy byłaby to potrawa czy kompan zakończyłoby się tak samo...

 


Filmy i seriale proponowane przez Meg zwykle odbijają się gdzieś w jej zainteresowaniach. O kowboju Morrisa lub kosmicznej flocie można poczytać na Planecie Kapeluszy, ale też często wspomina o tych tworach kultury w codziennych rozmowach. Kiedyś spytała na forum, czy ktoś z nas oglądał już Kto zje zielone jajka sadzone?. Pytanie zniknęło w szołtowym bezkresie bez odpowiedzi, ale zapamiętałem tytuł przez jego oryginalność i prowokacyjność (serio, jedzenie w tytułach intryguje mnie). 

Po wpisaniu tytułu w wyszukiwarkę wyskoczyły mi podejrzanie znajomo wyglądające stworzonka i nazwisko autora książki, na której został luźno oparty serial Kto zje zielone jajka sadzone? (oryg. Green eggs and ham). 

Moja znajomość z twórczością Doktora Seussa jest bardzo skomplikowana. Nigdy nie sięgałem po jego książki, ale znam kilka filmów będących adaptacjami jego dzieł i były to różne, niekoniecznie pozytywne, doświadczenia (do dziś usiłuję wymazać z pamięci Kota Prota). 


Mam problem z określeniem fabuły Green eggs and ham po pierwszym odcinku. Opisy znalezione w internecie opisują historię w sposób enigmatyczny, zaś sam pilot serialu "Here" ku zaskoczeniu serwuje cliffhanger obiecujący ciągłość historii, a nie jej epizodyczność do czego latami przyzwyczajały mnie seriale animowane. Jeśli tak jest to brawo! 

Bohaterów jest dwóch - Sam i Pan. Że różni ich wszystko to mało powiedziane (nie, w zasadzie to uczciwe stwierdzenie). Już pierwsze kilka scen pokazuje różnice między nimi - interakcje ze światem, różnymi sytuacjami rysują dwa zupełnie inne podejścia do życia. Pozostało więc tylko czekać na moment, w którym dwa światy zderzą się ze sobą. Moment ten nadchodzi w restauracji przy tytułowej potrawie. 

Tu nastąpi dygresja i napiszę, że obrzydziło mnie jedzenie jajek i tu stoję po stronie Pana.

Sama scena podmiany walizek jest boleśnie przewidywalna, ale nie będę się czepiał, bo mimo wszystko jest to produkcja skierowana do dzieci i w tej kategorii sprawdza się doskonale.

Historia wydaje się być poprowadzona umiejętnie, wskazując najważniejszych bohaterów i intrygę w tle. O intrydze oraz pobocznych postaciach nie będę wspominało ponieważ jeden odcinek to za mało, ale są i z pewnością w przyszłości odegrają większą rolę. Dialogi są lekkie, zabawne, niewymuszone. Warto też pochwalić ładną animację. Najlepiej z całości zaprezentowała się czołówka - zdecydowania powinna się znaleźć w jakiejś topce bajkowych piosenek. 

Wydaje mi się, że Kto zje zielone jajka sadzone? między wierszami ma mówić o samotności i poszukiwaniu przyjaźni o czym przekonała mnie scena w restauracji. Sam i Pan są wyjątkowi - nie pasujący do reszty świata. Wynalazca nie jest tak pełny życia i otwarty jak reszta...chciałem napisać dziwaków od gadżetów, ale... whatever. Sam z kolei jest duszą towarzystwa, ale przy tym nie do końca wie jak zdobyć PRAWDZIWYCH przyjaciół. W sumie nie wiem co więcej dodać. 

Czy obejrzałbym dalej?

Podsumowując - jest to pierwszy serial oparty o twórczość Doktora Seussa, który obejrzałem. Prezentuje się zdecydowanie lepiej od Protów, Hortonów i Ktosiów... Mimo wszystko nie jestem na tyle zainteresowany, aby oglądać dalej.