sobota, 31 grudnia 2016

Programy reality/talent show obejrzane w 2016

Rok 2016 dobiega końca albo już dobiegł. Wszystko zależy od tego, jak szybko zakończę pisać ten post. Jako fan programów rozrywkowych czuję się w obowiązku przygotować krótki bilans reality i talent show, które w tym roku, z większą lub mniejszą uwagą śledziłem.
Niestety nie wpadłem na żaden nowy program, który mógłby mnie wciągnąć, także post będzie się tyczył znanych i lubianych formatów. Zabierając się za tworzenie tego zestawienia uświadomiłem sobie, że będzie to pierwszy rok bez American Idol. Tak, długoletni program wyłaniający gwiazdy muzyki pop dobiegł końca w 2015 roku i aby w jakiś sposób zapełnić sobie pustkę po nim zabrałem się za program konkurencyjnej stacji, NBC, The Voice. Obejrzałem serię jedenastą i skusiłem się na wcześniejszą, dziesiątą. I muszę powiedzieć, że The Voice ma jedną mocną zaletę, którą Idol zgubił, gdzieś po drodze - jurorów. Programy talent show ogląda się dla ich bohaterów, a nimi są nie tylko uczestnicy, ale i sędziowie. Pomiędzy jurorami musi istnieć pewna chemia, element zabawy i zdrowej rywalizacji, dla której chce się ich oglądać. Dwie edycje The Voice miały różne składy jurorskie, ale oba były strzałami w dziesiątkę. Jedynym minusem "jedenastki" był zwycięzca programu (ciekawostka: facet startował kiedyś w American Idol). Innym programem wyszukującym talenty, którym się zainteresowałem był Mam Talent. Pomimo ogromnego rozczarowania w postaci zwycięzcy (dalej nie mogę przeboleć Darii na 10 miejscu) uważam, że program wypada całkiem nieźle. Być może nie czułem zmęczenia materiału ze względu na fakt, że była to pierwsza (w sumie druga) edycja, z którą miałem do czynienia, ale tak czy inaczej poznałem kilku fajnych uczestników i z pewnością będę śledził ich dalszy rozwój po programie.
W tym roku na scenę wkroczyły także rodzime produkty w postaci Agenta oraz Azja Express będącego odpowiednikiem programu The Amazing Race. Pomimo raczej pozytywnych opinii nie zdecydowałem się na śledzenie formatów. Być może zacznę w przyszłym roku.
Zawiodły mnie oba, emitowane w tym roku, sezony Survivor. Survivor: Kaôh Rōng przemęczyłem z bólem, Survivor: Millennials vs. Gen X porzuciłem w połowie. Zaraz ktoś stwierdzi, że ''och-ach, ale sezon robi się fajny w drugiej połowie". Dla mnie to za mało. Kiedyś sezony tego programu oglądałem z ogromnym zainteresowaniem od dechy do dechy. Jasne, nawet w najlepszych edycjach zdarza się się słaby odcinek, ale w momencie, gdy mówimy o słabej pierwszej połowie to nie czuję się zobligowanym do kontynuowania serii, bo może potem będzie lepiej. Oglądam dla przyjemności, a nie obowiązku. Teraz zastanawiam się, czy nie jest to jakieś zmęczenie formatem? Na przyszły rok zapowiedziano edycję all stars i wtedy się okaże.

Big Brother: OTT, Morgan, Alex, Shelby

Na sam koniec zostawiłem sobie Big Brother w wersji brytyjskiej i amerykańskiej. Pomimo ogromnych różnic w formacie, największą siłą napędową i tym, co ostatecznie determinowało moją ocenę byli uczestnicy. Niby nic odkrywczego, ale mam wrażenie, że ostatnimi czasy produkcja przestaje szukać ciekawych osobowości i całe gry opiera wyłącznie na utrudnieniach w postaci twistów. Twisty u Wielkiego Brata z pewnością wprowadzały zamieszanie, ale równie ważnym jak i wystrzałowym elementem byli sami uczestnicy i niekoniecznie jest to coś pozytywnego... Brytyjski Big Brother formatem jest bardzo zbliżony do znanego z polskiej edycji. Sezon tworzyły ostre konflikty i nieprzewidywalne zwroty akcji. Ostatecznie sezon zakończył się dokładnie tak jak chciałem, a więc wow. Gorzej wypadała edycja amerykańska. Niby wygrała kobieta, niby produkcja dokładała starań, aby program był ciekawy, ale wszystko pozostawało nijakie. Po dobrym początku sezon zaczął pikować w dół, a nieprzyjemne i nudne charaktery brać górę nad całością. Jedynym plusem była obecność Paula. Na całe szczęście amerykanie zrehabilitowali się specjalnym sezonem, Over The Top. Krótki i dostępny wyłącznie na stronie CBS wprowadził nieco świeżości. Big Brother OTT okazał się dobrym spektaklem. Być może moja ocena wynika bardziej ze sposobu oglądania edycji, ale tak czy inaczej jestem zadowolony z dużej nieprzewidywalności, ciekawych zadań i naprawdę dobrze prowadzonego formatu.
Odkryłem The Voice oraz Mam Talent i chętnie sięgnę po ich kolejne odsłony w 2017. Z kolei rozczarował mnie Survivor.  To był dość przeciętny rok dla reality show. Moi faworyci nie sięgali po złoto, ustępując nudnym i mało charyzmatycznym postaciom.


Oceny programów za 2016 rok
Program Edycja Ocena
Big Brother 17 (U.K) 17 5,5
Big Brother 18 (U.S.) 18 5
Big Brother: Over The Top 1 6,5
Mam Talent 9 7
Survivor: Kaôh Rōng 32 4
Survivor: Millennials vs. Gen X 33 3
The Voice (U.S.) 10 7
The Voice (U.S.) 11 6

środa, 28 grudnia 2016

Bajka o Małym Księciu

Post o charakterze informacyjnym, ale może kogoś zainteresuje.

Dzisiaj przyszła do mnie płyta wydana przez rapera Lasio Companija oraz jego Fundację Zarażamy Radością. Na płycie znajdują się singiel Bajka o Małym Księciu w pięciu różnych wersjach oraz utwór Obawy. Płyta jest przede wszystkim cegiełką, z której całkowity dochód zostanie przeznaczony na leczenie Piotrka chorego na glejaka mózgu. Płyt wytłoczono tysiąc i każdą podpisał Companijka.


Jeśli dobrze się orientuję, to chyba jeszcze kilka płytek jest dostępnych. Nawet jeśli nie interesuje was taki rodzaj muzyki, myślę, że fajnie jest mieć taką pamiątkę, a przy okazji pomóc w dobrej sprawie. Więcej informacji możecie doczytać sobie na stronie fundacji, klik.
A tu macie oficjalny teledysk Bajki o Małym Księciu:


sobota, 24 grudnia 2016

Wyjazd na wariata plus życzenia

Ano, pochwalę się i przy okazji złożę życzenia świąteczne. 

Zeszły weekend minął mi wariacko, ale wyjątkowo przyjemnie, ale po kolei... Jakiś czas temu umówiłem się ze znajomą na wyjazd za Katowice na koncert rapera Lasio Companija (kto śledzi moje posty o Mam Talent, powinien ogarnąć temat). Niestety moja towarzyszka podróży  w ostatniej chwili wymiksowała się z wyprawy i wszystko stanęło po ogromnym znakiem zapytania. Z mieszanymi uczuciami i na ostatnią chwilę zdecydowałem się pojechać w pojedynkę do Katowic, a potem odbić do Chrzanowa na koncert. I przyznam, że całą drogę się wahałem. Najpierw w domu, potem kupując bilet do Katowic, w końcu w samej stolicy Śląska, a nawet będąc już przed wejściem do Żywieckiej Chaty...
To była moja pierwsza, a przy tym najbardziej wyczerpująca, podróż na południe Polski. Przede wszystkim, Katowice jak i Chrzanów wyglądały przepięknie. Wszystko przybrane świątecznie, wesoło i do pełni obrazka brakowało wyłącznie śniegu (potem miałem żałować tych słów, hehehe). Naprawdę piękne miejsce i szkoda, że nie miałem więcej czasu na zwiedzanie. Z Katowic myknąłem do Chrzanowa, a tam prosto do Żywieckiej Chaty. Plan był prosty, posłuchać muzyki, obalić jedno piwko i zmyć się zaraz po koncercie.
Koncert zaczął się trochę po dziesiątej i trwał nieco ponad godzinę. Fajnie było usłyszeć kawałki Lasia znane z płyty oraz telewizji w wersji na żywo. Bardzo, bardzo, bardzo tęsknię..., Bajka o Małym Księciu, Pijany Lasio Dens, Ból, Na pożegnanie. Zapanowała fantastyczna atmosfera i pomimo końca koncertu postanowiłem zostać jeszcze trochę na afterparty i wtedy zabawa rozkręciła się na dobre. Impreza dobiegła końca, a ja mimo to zasiedziałem się do samiutkiego końca, przedłużając ją o jeszcze jakieś pół godziny. Przedstawiłem się, podziękowałem chłopakom z zespołu za świetny występ i obiecałem, że wpadnę na kolejny koncert, nieważne gdzie. Ze wszystkich moich wyjazdów ten był zdecydowanie najlepszy i zaraz po nowym roku jadę na kolejny koncert Companijki. Z tym "Zarażaniem Radością" rzeczywiście jest coś na rzeczy, bo dobra energia jaką obdarował mnie Lasio, nadal się mnie trzyma i przy okazji natchnął mnie do zrobienia kilku fajnych rzeczy. Mateusz mówił, żeby mu nie dziękować, ale mimo to podziękuję kolejny raz. Dzięki za występ i rozmowę. Z pewnością będziemy się widzieć jeszcze na wielu twoich koncertach.
Do domu dotarłem w niedziele około siedemnastej. Zmęczony, trochę zmarznięty, ale z uśmiechem i fajnymi wspomnieniami.

I na sam koniec... Chciałbym raz jeszcze życzyć wszystkim Wam zdrowych, radosnych świąt, które spędzicie w gronie najbliższych osób z uśmiechami na twarzach.

czwartek, 22 grudnia 2016

5 uczestników 9 edycji Mam Talent zasługujących na wyróżnienie

Pora oficjalnie zakończyć temat 9 edycji Mam Talent. Przyznaję, że polubiłem format programu. Jurorzy są całkiem sympatyczni i pomimo różnorodności (czasem, kompletnie z nie ich bajki) przedstawianych występów wyrażają rzeczowe opinie, a przy tym nie czuje się stresu, że kogoś zmieszają z błotem. Ostatnio, padł mi nawet pomysł na stworzenie jakiejś listy najlepszych jurorów w programach talent show, ale to zostawię sobie na przyszły rok. Prowadzący początkowo troszeczkę mnie irytowali. Dopiero w którymś z kolejnych odcinków zacząłem doceniać ich zaangażowanie w produkcję oraz rozrywkowy ton. Jedyna rzecz, która mi się nie spodobała to zwycięzca. Ukoronować kogoś trzeba, a inna sprawa to zapamiętać. Z tej edycji wyniosę pamięć o kilku fenomenalnych artystach, których dalsze losy z pewnością będę śledził i być może pisał o nich na blogu. Chyba nie można postawić bardziejszej kropki nad i, jak ostatni raz wspomnieć o uczestnikach i ich najfajniejszych występach w Mam Talent. W nazwach podaję linki do występów.

za profesjonalizm
Występ finałowy duetu akrobatycznego Acrodreams pozostawił sprawił, że widzowie oraz jurorzy musieli zbierać szczęki z podłogi. Nie ma wątpliwości, że był to pokaz zasługujący na miejsce pierwsze. Mimo wszystko z trzech występów Tomka i Fatimy, najbardziej spodobał mi się ten środkowy, dzięki któremu dostali się do finału. Był po prostu wspaniale przygotowany. Muzycznie, wizualnie i emocjonalnie, prezentacja wzbudzała podziw. Te wszystkie elementy łączyły się ze sobą tak naturalnie, że całość sprawiała wrażenie nastrojowej historii miłosnej. Jak już wcześniej pisałem, to jedyni finaliści dziewiątej edycji, do których występu nie miałem ani jednego czepialstwa.

za pracę
Jednym z najbardziej rozczarowujących momentów programu była dla mnie eliminacja sympatycznego cyrkowca, Willy'ego. Właśnie po obejrzeniu jego występu na Youtube zdecydowałem się oglądać Mam Talent i co ważniejsze, pisać o programie. Pochodzący z rodziny cyrkowej, trenuje żonglerkę od ósmego roku życia. Po prostu widać, że scena jest jego żywiołem. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, ile pracy, chęci i cierpliwości musiał włożyć, aby dzisiaj prezentować taki poziom. Nawet jeden błąd (odcinek półfinałowy) był bardziej grą i specjalnym droczeniem się z widownią niż faktyczną pomyłką.

za subtelność
Damian i Ada poznali się na zajęciach tanecznych. Są naprawdę fajnym przykładem, że pasja może zbliżyć do siebie ludzi. Jeśli chodzi o tancerzy, Love Art byli moją ulubioną grupą/duetem tanecznym w programie. Prezentacja castingowa była pomysłowa, zabawna, ale przede wszystkim pokazywała ich uczucie. I o to właśnie chodzi w Mam Talent. Uczestnicy muszą zaprezentować własne umiejętności, ale w taki sposób, aby pokazać też fragment samych siebie. Love Art odpadli w etapie półfinałowym, w którym trafili do "grupy śmierci". Zgodzę się, że ich druga, "czerwona" odsłona była nieco słabsza, ale mimo wszystko zaprezentowali dobry poziom.

za charyzmę sceniczną
Tu bez niespodzianek. Companijka prawdopodobnie znajdzie się na każdej liście, czy rankingu dotyczącym fajnych występów w Mam Talent i będzie to czołówka. Mateusz przede wszystkim sam tworzy teksty, które prezentuje. Jego kawałki cechują się humorem, błyskotliwością, a także jakimiś jego refleksjami. Jednak jego największą wartością jest talent do zjednywania sobie ludzi. Nie musisz słuchać rapu, aby dostrzec jak szybko łapie fajny kontakt z publicznością. Każdy jego występ na scenie Mam Talent był zastrzykiem pozytywnej energii. O Lasiu jeszcze będę pisał i... może nawet w tym tygodniu
.
za determinację
Adrian nigdy nie był moim faworytem, a magiczne triki, jaki prezentował nie budziły u mnie większego zainteresowania. Mimo wszystko uważam, że należą mu się gratulacje za postawę, jaką prezentował. Poza ciężką pracą i pasją liczy się także determinacja. Adrian próbował dostać się do Mam Talent trzykrotnie i dopiero ten trzeci raz okazał się być tym szczęśliwym. Pomimo ogromnego przejęcia na scenie starał się wypaść jak najlepiej i stworzył pokaz, który spodobał się publiczności. Talent to nie tylko wysoki poziom umiejętności, ale także zamiłowanie do tego, co kochamy robić.

To występy, które postanowiłem wyróżnić. Oczywiście, było znacznie więcej fantastycznych ludzi i talentów, ale żeby napisać o wszystkich, czasu mi nie wystarczy. A wy macie jakieś występy i uczestników, których chcielibyście wyróżnić za ich talent?

Jutro spróbuję podrzucić na mój kanał na Youtube dziesięć moich ulubionych występów (w formie rankingu) tej edycji Mam Talent jako takie dopełnienie tego postu i już ostateczne zamknięcie tej edycji.

* * *

W sobotę postaram się dodać post i wtedy będę składał życzenia, ale gdyby to się nie udało. Już dzisiaj chciałbym złożyć najserdeczniejsze życzenia osobom, które przychodzą na mój blog. Jesteście kochani, życzę wam dużo ciepła, spokoju i rodzinnej atmosfery w te święta. Niech spełnią się wasze marzenia, tak jak ostatnio zaczęły się spełniać moje.

Grafiki ze stron tvn24.pl oraz mamtalent.tvn.pl, filmiki z oficjalnego kanału TVN Talent Show.

poniedziałek, 28 listopada 2016

American Horror Story - 4 ulubione sceny

Początkowo zastanawiałem się nad listą ulubionych odcinków American Horror Story. Z tego pomysłu chwilowo zrezygnuję. Wszelkie rankingi dotyczące postaci, bohaterów i sezonów zostawię sobie na zakończenie serialu, a dzisiaj chciałbym napisać o pojedynczych scenach, które dzięki swojej przewrotności, oryginalności, dialogom lub bohaterom zapadły mi w pamięć. Oczywiście, będą spoilery. W tytułach są linki do wspominanych scen. 

s01e10: Smoldering Children
Podoba mi się przewrotność całego odcinka. Najfajniejsza była scena, w której Violet odkryła własną śmierć. Jest to pierwszy raz, gdy mamy szansę zobaczyć reakcje ducha. Dotąd poznawaliśmy postaci, które zmarły jakiś czas temu i właściwie nie mamy pojęcia, jak zareagowały na śmierć. Violet próbuje uciec z domu. Jej szaleńcze próby kończą się zawsze w taki sam sposób wybiega przez drzwi frontowe, aby znowu znaleźć się w tym samym pokoju. Do nastolatki zaczyna docierać, że jej wcześniejsza próba samobójcza była udana. Życie dziewczyny dobiegło końca i teraz pozostają strach, żal i zagubienie. Resztę wieczności spędzi w domu, w którym zmarła.

s02e10: The Name Game
Asylum uważany jest, i słusznie, za najmroczniejszy sezon serialu. Każdy odcinek niesie ze sobą ludzkie tragedie, ból i bezsilności dobra w starciu ze złem. Po dawce elektrowstrząsów Jude jest bardzo osłabiona. Ignorując Lanę, podchodzi do szafy grającej i włącza utwór "The Name Game" i... BUM! Kobieta zaczyna śpiewać i tańczyć, a za jej przykładem idą pacjenci i cały personel szpitala. Zaskakujący obłęd. Asylum na moment przeistacza się w miejsce wesołej zabawy. Wraz z końcem utworu okazuje się, że scenka miała miejsce wyłącznie w głowie Jude.

s03e02: Boy Parts
American Horror Story uwielbiam za inteligentne, pełne złośliwości i charyzmy dialogi. Tego właśnie brakuje mi w późniejszych sezonach. Z takich rozmów najbardziej utkwiła mi w pamięci wizyta Fiony w salonie fryzjerskim Marie. To pierwsze spotkanie królowej vodoo z liderką czarownic z Salem. Ich rozmowa jest przesycona złośliwością i chęcią udowodnienia swojej wyższości nad konkurentką.

s04e09: Tupperware Party Massacre
 Nie lubiłem wątku sióstr syjamskich, który po pierwszym odcinku zwyczajnie zaczął się robić toporny. Bette i Dot różniły się wszystkim i było to podkreślane w serialu bardzo często. Dot zdaje sobie sprawę, że pomimo tego jak uciążliwe jest życie w jednym ciele to kocha swoją siostrę i potrzebuje jej. Scena była przełomowa do ich całej historii, bo odtąd dziewczyny zdecydowały się działać razem. Skończył się egoizm, a zaczęło zrozumienie. Polecam też tę scenkę z bliźniaczkami.

sobota, 26 listopada 2016

Mam Talent - finał

W ostatnim, piątym półfinale, do grona zwycięzców dołączyli Kapela Ciupaga oraz NDBS Team. Odcinek przede wszystkim zaoferował osobowości. Uczestnicy byli po prostu sympatyczni i to duża wartość. Konkurs ocenia talent, ale niemożna zapominać, że jego ogromną wartością są także ludzie. Przez ostatnie tygodnie polubiliśmy uczestników nie tylko za ich umiejętności, ale także za to, jacy są. Czas na finał...

Finał otwiera występ zespołu tanecznego Wolf Gang. Okazuje się, że jest to pierwszy zespół taneczny w historii programu, który wszedł do finału na pierwszym miejscu. Brawo i kurde! Strasznie denerwowały mnie światła i z tego powodu nie do końca mogłem skupić się na występie. Mimo wszystko ekipa nie rozczarowała. Ponownie mieliśmy solidny występ. Dobrą chorografię, muzykę, stroje. Nie jestem fanem, ale doceniam.
Tryumfatorzy poprzedniego odcinka, czyli Kapela Ciupaga występuje dzisiaj jako druga. Ich dzisiejszy występ podobał mi się o wiele bardziej od tego, który zaprezentowali w półfinale. Było zabawnie, muzycznie i z energią. Cenię ich za prawdziwość i bardzo lubię jako ludzi. Powodzenia.
Jako trzeci występuje raper Lasio Companija. Tym razem wykonał Bajkę o Małym Księciu, czyli utwór, na który liczyli chyba wszyscy jego widzowie. Przyznam się, że po półfinałowej prezentacji obawiałem się o jego dzisiejszy występ, ale okazuje się, że niepotrzebnie. Mateusz jak zwykle emanował serdecznością i dobrą energią. Sam kawałek zawiera w sobie mnóstwo wrażliwości i słucha go się z przyjemnością. To mój zwycięzca edycji.

Lasio Companija

Duet akrobatyczny Marcelka Joo i Robert znalazł się bardzo wysoko w moich przewidywaniach rankingowych i to w sumie nie zmieniło się bardzo po ich występie. Podoba mi się, żę tak starannie przygotowują swoje występy. Ich praca to nie tylko akrobatyczne figury, ale i historia, muzyka, stroje. Dzisiejszy występ był w klimacie świątecznym, ale miałem wrażenie, że nieco mniej dynamiczny od poprzednich. Pojawienie się na scenie bobasa urocze.
Kolejna na scenę wychodzi Ola Bednarz z pole dance. Co mogę powiedzieć? Zgadzam się z jurorami. Ponownie przygotowała świetny i zaskakujący występ.Bardzo fajnie wyglądał baletowy wstęp. Bez względu na wynik finału, wielki szacunek dla Oli.
Drugą połowę prezentacji rozpoczyna grupa taneczna NBDS Team. Dzisiaj wykonują chorografię do legendarnego kawałka "Thriller". Czy można zrobić coś lepszego? Ich taniec mocno inspirował się  teledyskiem Michaela, ale mimo to czuło się, że jest to ich oryginalny pomysł. Myślę, że właśnie to jest ogromną zaletą tej ekipy. Za każdym razem przedstawiają kawał pracy, której niemożna nie docenić. Ponadto lubię ich jako ludzi. Zdecydowanie bardziej wolę ich występ od Wolf Gang.
Przyznam się, że czekałem na występ Darii Kowolik. Dzisiejsza prezentacja podobała mi się o wiele bardziej od półfinałowej. Spokojna aranżacja nie odwracała uwagi od tego, co najistotniejsze, czyli pięknej barwy głosu. Z pewnością jest to jeden z występów, o którym będę pamiętał po zakończeniu programu. Mam nadzieję, że Mam Talent będzie dla Darii początkiem kariery. Ponadto wyglądała wspaniale. Mam nadzieję, że to jej noc.

Daria Kowolik
Szczęśliwa siódemka ponownie dla iluzjonisty Just Edi. Adriana obstawiałem jako zwycięzcę, ale teraz nie jestem tego taki pewien. Występ był udany, ale bardzo nerwowy i ten jego stres trochę mi przeszkadzał. Nie mam wiele do dodania.
Duet akrobatyczny Acrodreams. Co można powiedzieć o ich występie? Zjawiskowy? Imponujący? Niewiarygodny? Banalne określenia, ale innych nie mam. Po raz trzeci pokazali niezwykłe show. Myślę, że ich występ miał w sobie wszystko; emocje, talent, bezbłędność, opanowanie. Zasługują na wygraną.
Ostatni na scenę wychodzi wokalista Kuba Herfort. Podobnie jak w występie półfinałowym, tak i tu Kuba nie wywarł na mnie żadnego wrażenia. Występ był dobry, ale bez pazura.Nie będę o nim pamiętał po programie, chyba że wygra.

Moje top 3:
1. Acrodreams
2. Lasio Companija
3. Daria Kowolik

poniedziałek, 21 listopada 2016

Mam Talent - przewidywania i oczekiwania

I stało się! W następną sobotę czeka nas finał mamtalentowych zmagań. Ktoś będzie zwycięzcą, a ktoś nie. Nim to jednak się stanie, postanowiłem przypomnieć sylwetki dziesięciu finalistów, wspomnieć o moich oczekiwaniach względem każdego z nich oraz przewidzieć, jak sobie poradzą w ostatniej batalii. Po finałowym odcinku zapewne zostanie wylany na mnie kubeł zimnej wody, ale póki co z chęcią ocenię uczestników. Moje przewidywania będą oparte wyłącznie na podstawie dotychczasowych prezentacji, a to oznacza, że ocena sobotniego odcinka może bardzo się różnić od moich dzisiejszych zapisków. Aha, to nie jest żaden ranking, a wymieniani finaliści pojawią się w przypadkowej kolejności. No to start.

Zacznę od zespołu tanecznego z Bydgoszczy. Wolf Gang to mocno zróżnicowana wiekowo grupa, bo składa się z ludzi od 15 do 26 lat. Przyznam się, że bez bicia, że ich awans do finału mnie zaskoczył. Cały czas obstawiałem, że tryumfatorką odcinka będzie Martyna Ciok, a tu niespodzianka. Przede wszystkim podoba mi się energia i pewność siebie, którymi emanuje cała ekipa. Mam nadzieję, że finał w ich wykonaniu będzie szalony. Spodziewam się fajnej muzyki, świetnych strojów i układu chorograficznego, który zapamiętam na trochę dłużej. Zdobyli pierwsze miejsce w bardzo mocnej grupie, a więc liczą się w stawce. Myślę, że mają szansę na trzecie lub czwarte miejsce.
Wolf Gang nie będą jedynym zespołem tanecznym w finale. W zeszłym tygodniu do finału awansowała grupa NBDS Team z Lublina. Moim zdaniem byli bezapelacyjnymi zwycięzcami odcinka i dlatego trochę zasmuciło mnie drugie/trzecie miejsce. Podoba mi się ich konsekwencja. Cokolwiek prezentują to jest to ich. Czuje się, że szlifują całość i są dumni z wykonanej pracy. Trudno nie porównywać obu ekip. Niestety wydaje mi się, że w ostatecznym starciu NBDS Team będzie tą mniej wspartą przez widzów grupą. Obstawiam ósme miejsce.
W finale nie mogło zabraknąć wokalistki i mamy Darię Kowalik. Ma dziewiętnaście lat i studiuje wokalistykę estradową na Akademii Muzycznej w Łodzi. Przede wszystkim bardzo się cieszę, że to właśnie ona ze wszystkich półfinalistek wyśpiewała sobie drogę do finału. Cechuje ją ogromna subtelność muzyczna, który wyraża się przez sposób w jaki śpiewa, kontroluje własne emocje, wzbudza emocje w słuchaczu. Poza tym studiuje na kierunku muzycznym, a to pewnego rodzaju "obietnica", że w przyszłości będzie związana z muzyką i chyba warto zainwestować w jej talent. W finałowym odcinku chciałbym zobaczyć Darię wykonującą spokojną balladę, gdzieś z tyłu fortepian i wszystko w temacie. Spore szanse na podium.

Daria
Ogromnym zaskoczeniem ostatniego półfinału było zwycięstwo Kapeli Ciupaga, czyli zespołu ośmiu panów grających i śpiewających muzykę góralską. Must Be The Music niejednokrotnie udowadniało, że ludzie chcą i potrzebują zespołów łączących współczesne gusta z własnymi korzeniami. Zespół jest autentyczny w tym, co robi, ale brakuje mi trochę powiązań z "dzisiejszą" popową muzyką. Nie wydaje mi się, aby w finałowym odcinku zaskoczyli czymś nowym. Na pewno dostarczą sporo zabawy, ale co poza tym? Wydaje mi się, że mają szansę na znalezienie się w połowie stawki, szóste miejsce.
Ola Bednarz pochodzi z Gliwic i pracuje jako instruktorka fitness. W Mam Talent zaprezentowała pole dance czyli taniec na rurze. Zacznę od tego, że bardzo polubiłem Olę. Nigdy nie była moją faworytką i ginęła gdzieś w tłumie. Dopiero jej występ półfinałowy przykuł moją uwagę. Udowodniła, że liczą się pomysłowość, ciężka praca i charyzma. Nie ma faworytów i pewniaków, każdy ma szansę zawalczyć o wygraną. Finałowy odcinek będzie bardzo trudny dla niej, a moim jedynym oczekiwaniem jest, aby pokazała się z jak najlepszej strony. Niestety, czuję, że Ola zajmie jedno z ostatnich miejsc, ale mimo wszystko powinna być dumna.
Marcelka Joo i Robert to duet akrobatyczny córki z ojcem. W ich występach nie byłoby chyba nic nadzwyczajnego, gdyby nie tona cukru w postaci uroczej Marcelki. Nasza bohaterka ma cztery latka i figury akrobatyczne, które potrafi wykonać sprawiają, że opada szczęka. Nie mam jakichś specjalnych oczekiwań względem ich występu. Ponownie zaprezentują wyrzucaną w powietrze dziewczynkę, wpadającą w ucho muzykę i rewelacyjne stroje. Jeśli się nie mylę, na oficjalnym kanale programu, filmik z castingu Marcelki i Roberta ma ponad dwa miliony wyświetleń (goni ich jedynie Mateusz) i ponad 13000 łapek w górę. Niby nic, tylko wyświetlenia, ale  to właśnie o utrzymanie uwagi widzów chodzi. Ponadto zwycięzca musi być lubiany (tak, w takich programach liczy się także osobowość), a Marcelka swoją naturalnością pokonuje wszystkich. Ten duet idzie po wygraną. Myślę, że podium jest w ich zasięgu.
Jakub Herfort zdobywający pierwsze miejsce w półfinale był dla mnie bardzo dużym zaskoczeniem. W finale chciałbym usłyszeć w jego wykonaniu polską piosenkę i to w zasadzie wszystko. Nie daję mu dużych szans na zwycięstwo. Wydaje mi się, że z piątki uczestników, którzy tryumfowali w półfinałach, Kuba zajmie najniższą pozycję w finale.
Raper Lasio Companija jest moim ulubionym uczestnikiem programu i z pewnością będę mu kibicował. Wiele osób chce, aby w finale wykonał Bajkę o Małym Księciu i z pewnością jest to z pewnością dobry utwór. Mateusz przyszedł do programu promować swoją płytę i to właśnie z niej pochodziły utwory Bardzo tęsknię oraz Pijany Lasio Dens. Kawałek wybrany na finał także będzie pochodził z niej i fajnie, gdyby był to ten najnowszy utwór. I tu mam kłopot, bo serce chce życzyć mu miejsca na podium, ale rozum krzyczy bezlitośnie szóste miejsce.
Ostatnie dwa występy pochodzą z pierwszego półfinału i w całym tym poście będą one najważniejsze. Duet akrobatyczny Acrodreams wszedł do finału z drugiego miejsca. Uważam, że w pełni należy im się wygrana. Oba ich występy były piękne i wiem, że trzeci również dorówna im klasą i profesjonalizmem. I tu podobnie jak z Companijką, życzę im pierwszego, ale rozum podpowiada, że najwyżej dostanie im się czwarte.
I na sam koniec został iluzjonista Just Edi Show. Spodziewam się po nim występu  profesjonalnego, dobrze zrealizowanego i dostarczającego sporo radości. Mam tylko nadzieję, że tym razem bardziej skupi się na publiczności, a nie wyłącznie panelu jurorskim. Ponadto to kocha iluzję i myślę, że warto nagrodzić go za miłość do tego, co robi. Uważam, że Just Edi zostanie zwycięzcą dziewiątej edycji Mam Talent.

Just Edi
Moje przewidywania:
1. Just Edi Show
2. Daria Kowolik
3. Marcelka Joo i Robert

Wymarzone zakończenie:
1. Acrodreams
2. Lasio Companija
3. Daria Kowalik

A wy? Macie już faworytów? Zapraszam do dyskusji. 

Fotografie ze strony mamtalent.tvn.pl

sobota, 19 listopada 2016

Mam Talent - piąty półfinał

Po czwartym odcinku półfinałowym do grona szczęśliwców dołączyli Lasio Companija oraz Wolf Gang. Gratuluję, bo poziom uczestników z poprzedniego odcinka był naprawdę wysoki, jak wspominałem wcześniej, grupa śmierci. Gościem specjalnym programu był Ziemowit Świtalski, finalista pierwszej edycji Mam Talent. Dla osób, które są z programem dłużej ode mnie, występ Ziemowita musiał wywołać fajne wspomnienia, bo na scenie zadebiutował jako siedmiolatek, a teraz na fortepianie zagrał już nastolatek. Zauważyłem, że wielu widzów krytykuje występy dzieciaków. Z jednej strony rozumiem, że bardzo młode osoby mają czas na doszlifowanie talentu i odniesienie sukcesu w takim programie niekoniecznie jest czymś dobrym, ale znowu z drugiej ich praca oraz wysiłek w naukę powinny być doceniane, bo robią coś niezwykłego w przeciwieństwie do rówieśników grających w Maincrafta. Dzieciaki to przede wszystkim inwestycja. Dzisiaj wspieramy rozwijające talenty, a za kilka lat być może będziemy podziwiać profesjonalne występy dorosłych ludzi. Czas na piąty półfinał. Nie mam faworytów. Nawet nie mam pojęcia, kto dzisiaj wystąpi. Czas rozwiązać wesołą tajemnicę.

Dzisiaj występy otwiera ekipa siłaczy Dynasty Workout. Po materiale, który pokazali o nich przed występem nie byłem przekonany, bo co oni mogą właściwie pokazać? Spodziewałem się trochę monotematycznego występu, idealnego na miejsce ostanie, a tymczasem... Niespodzianka! To był udany spektakl. Była muzyka, charyzma, fajne figury. Całość wyszła bardzo dobrze. Mimo wszystko nie jestem przekonany, czy jest to rodzaj występu, który może skoncentrować na uwagę widowni i co za tym idzie walczyć o finał.
Drugi występ to zespół góralski o nazwie Kapela Ciupaga, po prostu. Zacznę od tego, że uwielbiam ludzi kreatywnych. To dla mnie najwyższa wartość w tego typu programach. Ponadto doceniam poczucie ich własnej tożsamości, ale całość mi nie podeszła. To walka o finał i trzeba zaznaczyć swoją obecność w tym odcinku, a to było bardzo okej i nic więcej.
Potrzebę "złotego przycisku" pojąłem dopiero po kolejnym występie. Emila Rudnicka przyszła do Mam Talent zaprezentować swoje umiejętności akrobatyczne. Występ nie spotkał się z entuzjazmem ze strony jurorów, ale dzięki złotemu przyciskowi może dzisiaj wystąpić. I dzisiaj musiała udowodnić, że w pełni zasługuje na półfinał i chce awansować do finału. Prezentacja Emilii była bardzo stonowana, ale i emocjonalna. Występ bardzo mi się podobał pomimo wyczuwalnego stresu bohaterki. Więcej odwagi, Emila i będzie super. Życzę powodzenia i trzymam kciuki.

Emilia Rudnicka
Śpiewaczka country o pseudonimie Hannah Savannah kupiła mnie "koncertem dla żab". Nie mam wątpliwości, że kobieta posiada duszę artystki. Czuje się dobrze na scenie, lubi śpiewać i emanuje pozytywną energią. Utwór, który zaśpiewała bardzo mnie zaskoczył. Wokalnie nie było szału i nie widzę jej w finale. Mimo wszystko cieszę się, że wystąpiła.
Drugą połowę wieczoru otwarł występ pochodzącego z Armenii, Mushegha Khachatryana. Uczestnik zaprezentował akrobacje na monocyklu. Występ był dynamiczny, widowiskowy i profesjonalny. Zakończył go, niestety, nieudany trik, kurde, czasem się zdarza, ale brawa jakie otrzymał na zakończenie były w pełni zasłużone. To był bardzo dobry występ, ale nie mam złudzeń. Mushegh nie awansuje do finału. Szkoda, bo dał z siebie wszystko.
Kolejny jest zespół taneczny NBDS Team i tu muszę przyznać, że jest to pierwsza grupa taneczna w programie, która mi się bardzo spodobała. Było genialnie: zaczepny kryminalny styl, fajna chorografia, super stroje i wpadająca w ucho muzyka. Poza tym od razu polubiłem ich liderkę. Widać, że dziewczyna ma pazur i świetnie odpowiedziała Prokopowi na pytanie.
Przedostatnim półfinalistom jest Sebastian Frodyma. Jego pokaz związany jest z żonglerką obręczami. Ogromnymi plusami tego wykonawcy jest jego osobowość. Do pokazu podszedł bardzo aktorsko, aczkolwiek nie podoba mi się ten rodzaj spektaklu. Dla mnie troszeczkę monotonnie, ale każdy ma inną wrażliwość. Z pewnością jest to coś innego niż śpiew, taniec i wierzę, że znajdą się wielbiciele jego talentu. Ja do nich nie należę.
I na sam koniec jak nakazuje "tradycja" pozostał występ wokalny. Ostatnim półfinalistom jest szesnastoletni Maciej Partyka. Występ trochę mi się dłużył. Nie czułem tych emocji, co nie znaczy, że ich nie było, bo były. Fajnie, że miał spokojną skromną i oszczędną aranżację.

NBDS Team

Moje top 3 odcinka:
1. NBDS Team
2. Emilia Rudnicka
3. Dynasty Workout

Fotografie z mamtalent.tvn.pl

sobota, 12 listopada 2016

Mam Talent - czwarty półfinał

To będzie najbardziej nerwowy dla mnie półfinał, trafiło się coś, co można nazwać grupą śmierci, bo na osiem występów pięć lub sześć wspominam z castingów bardzo dobrze, ale o tym zaraz. Poprzedni półfinał obył się bez zaskoczeń i do grona finalistów dołączyli Daria Kowolik oraz akrobatyczny duet Marcelka Joo i Robert. Zaskoczył mnie zdobywca trzeciego miejsca. Sporo osób rozczarowała decyzja jurorów i dzisiaj we wstępie chciałbym odnieść się do wyników półfinałowych. Przyznam, że żaden z moich faworytów nie wyszedł jeszcze z grupy (w tym tygodniu chciałbym, aby było inaczej, dlatego pełne wsparcie dla Mateusza). Mechanizm programu jest prosty: zdobywca pierwszego miejsca w głosowaniu widzów awansuje do finału, pomiędzy zdobywcami drugiego i trzeciego miejsca wybierają jurorzy. Jeśli chodzi o miejsca pierwsze to wybór widzów w dużej mierze mnie rozczarowuje (trzy tygodnie odpadają moi faworyci). Kurde, momentami nawet jest mi przykro, bo ktoś z pasją jak Youri zajmuje przedostatnie miejsce. Jurorzy mają za zadanie wybrać pomiędzy dwójką uczestników i ich decyzje uważam za właściwe. Jak dotąd wybrali "lepsze" występy i niech utrzymają to. Przepraszam za dzisiejszy, bardzo krótki wpis, ale imieniny się nieco przedłużyły ;)

Czwarty półfinał tradycyjnie już rozpoczął występ taneczny grupy Wolf Gang. O występach tanecznych i mojej sympatii do nich już pisałem. Grupa miała ciekawy układ, fajną charakteryzację i dobrze dobraną muzykę, ale nie wiem, czy podobali mi się więcej od grup tanecznych z poprzednich odcinków. Trudno mi określić.Z pewnością podobali mi się dużo bardziej od grupy z poprzedniego półfinału.
Drugi występ dzisiaj to pochodzący z Egiptu showman Ayman Shmshown. Jego występ nie podobał mi się już podczas castingu. Teraz również nie zrobił na mnie wrażenia. Przyznaję, występ jest bardzo widowiskowy, ale co z tego? Facet włożył w to wiele wysiłku i pracy, ale kompletnie nie czuję tego rodzaju przedstawień.
Inaczej jest z kolejnym półfinalistom. Trzeci są Ismen, czyli ukraiński teatr pokazujący barwne - pełne świateł i humoru show. Po kolei...Najfajniejszy był klimat retro, który przywołał mi wspomnienie gier video, na które niegdyś namiętnie traciłem czas. Przedstawili szalony spektakl, w którym wrażenie ma robić stylistyka. Niestety, obawiam się, że podzielą los innych obcokrajowców walczących o miejsce w finale i pożegnają się ze sceną Mam Talent.
Czwartym półfinalistą jest raper, Mateusz Laskowski, występujący pod pseudonimem Lasio Companija. Na castingu spodobał mi się do tego stopnia, że zacząłem szperać w internecie w poszukiwaniu jakichś informacji o jego twórczości i dzięki temu poznałem go jako osobę i sympatyzuję z nim jeszcze bardziej. Nikomu nie kibicuję dzisiaj bardziej od Mateusza. Na utwór półfinałowy wybrał Pijany Lasio Dens (osobiście liczyłem na inny utwór, noale...). Przyznaję, wyborem trochę się zaniepokoiłem, bo jest to utwór potrzebujący przestrzeni, trochę humoru, dystansu słuchaczy i szczypty aktorstwa. W teledysku wypada świetnie, ale jak będzie wyglądało to w programie na żywo? Lasio Companija mnie nie zawiódł. Jak Agnieszka powiedziała, Mateusza trzeba kupić lub nie. Ja kupuję i co więcej mam nadzieję, że ludzie dadzą mu kredyt zaufania, bo warto, wierzcie mi.

Lasio Companija
Półmetek, czyli występ piąty należy do grupy R-Style, którzy wykonują triki z piłką. Chłopaki mają pomysł na siebie. Fajny podkład muzyczny i stroje. Niestety, o wiele bardziej podobali mi się podczas castingu. Liczyłem na więcej trików z piłką, a mniej estetyki. Jedyne określenie, jakie przychodzi mi do głowy po ich występie to "pusty".
Kolejni na scenie pojawiają Love Art, czyli duet taneczny. Bardzo ich polubiłem na castingu i dzisiaj miałem spore nadzieje z nimi związane. I wiecie co? Nie zawiedli mnie. To mój drugi ulubiony występ wieczoru. Uważam, ze pokazali się z najlepszej strony. Tak właśnie powinien wyglądać show w półfinale - staranny, niekontrolowany i wreszcie pokazujący umiejętności uczestnika. Podobała mi się historia opowiedziana przez taniec, muzyka, czerwony wygląd. Całość stanowiła "mantalentowe" (słowotwórstwo rządzi) dzieło. Po prostu podobało mi się. Życzę powodzenia, bo komentarze jurorów były średnie.

ETC MYSTIQUE
Trzy licealistki specjalizujące się w gimnastyce sportowej tworzą grupę ETC MYSTIQUE. Nie pamiętam ich występu castingowego. W materiale poprzedzającym występ przedstawiły się jako naprawdę sympatyczne dziewczyny, a jak wiadomo osobowość w takim programie odgrywa bardzo ważną rolę. Na szczęście ich występ był tak fajny jak pozytywna energia, która z nich biła. Przede wszystkim uwagę zwracały swoim wyglądem - dziki, barwny, zapadający w pamięć. Potem sam występ, interesujący, dopracowany technicznie, super. To rodzaj spektakli, do którego została stworzona scena Mam Talent. Takie występy chce się oglądać, pełny profesjonalizm. Ciekawe, co pokażą w finale?
Ostatnia jest wokalistka, Martyna Ciok. Po ostatnim półfinale jestem cały czas w przekonaniu, że to właśnie Martyna zajmie pierwsze miejsce w dzisiejszym odcinku. Porównując jej występ do Darii z zeszłego tygodnia, uważam, że wyszło lepiej pod względem wizualnym - ona sama na scenie, zero tancerzy. Jeśli chodzi o sam występ to był mi mocno obojętny. Mimo wszystko zrozumiem, jeśli okaże się dzisiejszym czarnym koniem. Ma bardzo komercyjną barwę głosu, sprawia miłe wrażenie, wybrała dobry utwór. I brawa miała ogromne.

Moje top 3 odcinka:
1. Lasio Companija
2. ETC MYSTIQUE
3. Love Art

 Fotografie ze strony mamtalent.tvn.pl

sobota, 5 listopada 2016

Mam Talent - trzeci półfinał

Po ostatnim odcinku Ola Bednarz i Kuba Herfort mogą cieszyć się awansem do finału.Wiele osób, w tym i mnie, zaskoczył wynik. Na pierwszym miejscu znalazł się piosenkarz i co wywołało sprzeczne emocje, ano bo "znowu tylko śpiew". W tym odcinku pojawią się kolejne talenty muzyczne i istnieje szalenie wysokie prawdopodobieństwo, że co najmniej jeden z nich stanie na podium. Przede wszystkim nie mam nic przeciwko śpiewaniu w Mam Talent. Oczywiście, dopóki nie powtarza się sytuacja z trzeciej edycji*. Wokal to najbardziej "komercyjny" talent, z którego promocji widzowie mogą w przyszłości skorzystać najbardziej. Mam tylko jedno zastrzeżenie. Może jestem rozbestwiony przez Must Be The Music, ale wolałbym słuchać utworów własnych, a nie coverów. Dlatego trzymałem kciuki za Klezmafour. Zespół/wykonawca z własnym materiałem to większa szansa, że nagroda nie rozejdzie się w powietrzu, a pomoże mu na zrealizowanie planów. Nie twierdzę, że osoba bez własnych utworów nie poradzi sobie, ale ma tę drogę znacznie wydłużoną. Trzeci półfinał czas zacząć!

Dzisiejszy odcinek otwierają dziewczyny z grupy tańczącej dancehall, Salshall Ortodox. Dancehall kojarzy mi się z mocą, siłą i świetną muzyką. Dlatego, podobnie jak Agustin, bardzo liczyłem na show z pazurem. Niestety trochę się przeliczyłem. Było jakoś spokojnie i bez emocji. Aranżacja też mi się nie podobała. Szkoda, że dziewczyny nie wybrały jednego konkretnego utworu tylko zdecydowały się na taką mieszankę. Mimo że nie jestem za tanecznymi grupami to liczyłem, że jakaś wreszcie awansuje do finału. Hm, może za tydzień...
Jako drugi wystąpił iluzjonista i performer Dawid "Aryman" Świstek. Dawida bardzo lubię za wyrazistą osobowość, styl i podejście do swojego rzemiosła. Dwa tygodnie temu wystąpił iluzjonista i trudno jest ich nie porównywać, a jeszcze trudniej jest znaleźć podobieństwa pomiędzy ich występami. Fajnie, że Dawid nie skupiał się wyłącznie na pokazywaniu iluzji przy stole jurorskim, ale wykorzystał całą scenę. Zaprezentowane show było bardzo napięte, ciche i trochę niepokojące. Moment, w którym słowa z koperty nie zgadzały się z tymi odczytanymi przez Małgosię był świetny. Jurorzy zdziwieniu tu niespodzianka! Cytat znajduje się na plecach iluzjonisty. Mimo wszystko występ był specyficzny i nie każdemu mógł się spodobać. Nie zdziwię się, jeżeli nie awansuje do finału.

Aryman
Youri Gregoire jest żonglerem, ale trudno doszukiwać się podobieństw z występem zeszłotygodniowym. Umiejętności Youriego są genialne. Dzisiejszy występ nie zapierał mi tchu w piersiach, ale oglądało się bardzo dobrze. Dodatkowo pomagały muzyka oraz gra świateł. Całość wyglądała zabójczo. Gdybym jednak miał wybierać pomiędzy jego występem castingowy, a dzisiejszym, to bardziej podobał mi się na castingu, ale tylko troszeczkę...
I mamy pierwszy wokal tego wieczoru czyli Paweł Adamejtis. Zastanawiam się, czy uczestnicy wybierają sobie utwory, czy narzuca im je produkcja, bo trochę kręcił z odpowiedzią na pytanie, dlaczego ten, a nie inny utwór. Nieważne. Trzeba przyznać, że ma bardzo ładną barwę głosu, ale nie ma w tym żadnej siły przebicia. Podone odczucia miałem dwa tygodnie temu po występie Pauliny Oporskiej. Może inna piosenka zdziałałaby więcej?
Jako kolejni wystąpili cyrkowcy Stiv i Loren Bello. Ojciec strzela z kuszy, a córka służy mu jako asystentka. Wysęp bardzo profesjonalny, ale co z tego? Po dłuższej chwili zacząłem odczuwać monotonię.
Kolejny na scenę wychodzi chór gospel Sienna Singer. Przyznam się, że nie pamiętam ich castingowego występu, ale sprawili wrażenie sympatycznej grupki. Ich występ nie do końca oddał to, co rozumiem przez "gospel". Trochę zabrakło mi szaleństwa, takiego... no... BUM! Mimo wszystko występ oceniam pozytywnie i spodziewam się ich dzisiaj w okolicach czwartego miejsca.

Youri Gregoire
Szczęśliwą siódemką dzisiaj są Marcelka Joo i Robert. Ponownie mamy duet ojca i córki i tym razem jest to duet akrobatyczny. Wreszcie występ, po którym na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Marcelka jest nie tylko wysportowana, ale przede wszystkim czarująca. Sam występ wydaje mi się dość podobny do castingowego, ale w trochę innej odsłonie. Plusy ich prezentacji: świetne stroje, świetna muzyka i świetny układ.
Na sam koniec została wokalistka dziewiętnastoletnia Daria Kowolik. Wydaje mi się, że pomimo bardzo dobrego występu Marcelinki, czarnym koniem odcinka będzie właśnie Daria. Podobało mi się, jak stopniowała emocje w głosie. Występ trochę mi popsuli tancerze. Myślę, że o wiele lepiej wyszłoby, gdyby była na tej scenie tylko ona i mikrofon.Mimo wszystko nie jest to występ, na który czekałem i który będę pamiętał.


Moje top 3 odcinka:
1. Dawid "Aryman" Świstek
2. Youri Gregoire
3. Marcelka Joo i Robert


* Wspominałem, że nie znam wcześniejszych edycji. "Trójka" jest jedyną, którą oglądałem i na którą mogę się powoływać czasami. 

 Fotografie ze strony mamtalent.tvn.pl

środa, 2 listopada 2016

Kuchenne rewolucje - moje ulubione odcinki

Tak, pora zabrać się za temat, o którym myślałem już w zeszłym roku, ale przez natłok wszystkiego odkładałem go w nieskończoność. I nastał dzień, w którym nieskończoność się skończyła i mogę wreszcie przedstawić pięć moich ulubionych odcinków Kuchennych rewolucji
Program powstał w oparciu o brytyjski format Kitchen Nightmares. Pierwsza edycja wystartowała w 2010 roku i do dzisiaj produkcja liczy sobie 14 sezonów. Ile jeszcze edycji przed nami? Trudno powiedzieć, ale chciałoby się zapewnić, że tyle, ile restauracji wzywających na pomoc charyzmatyczną Magdę Gessler. Sam byłem wiernym widzem w pierwszych edycjach, teraz odcinki oglądam raczej sporadycznie. Mimo wszystko jest kilka odcinków, które pozostały mi w pamięci i do których mógłbym z chęcią powrócić.
Zaznaczam, że są to wyłącznie moje opinie o odcinkach i przeprowadzanych w nich rewolucjach, a nie ocena restauracji czy osób w nich pracujących. 

Kuchenne rewolucje - moje ulubione odcinki

Franc Josef
(sezon 1, odcinek 3)
Kuchenne rewolucje oglądam przede wszystkim dla emocji, a nikt ich nie potrafi wzbudzać tak, jak Magda Gessler. Tu krzyknie, tam rzuci talerzem, jeszcze gdzieś coś powie. Dla widzów zabawa jest przednia, a dla restauratorów spotkanie z nią często oznacza sprawdzian z odwagi, nerwów i bolesnej krytyki (nie twierdzę, że prowadząca ma zawsze rację). Ogromne stężenie emocji miała w sobie katowicka restauracja Franc Josef. Sam budynek spodobał mi się jeszcze przed rewolucją. Wchodząc faktycznie miało się wrażenie pobytu w restauracji, a nie knajpy z pizzą. Sytuacja wydawała się nieciekawa, a kolejne problemy wychodził na wierzch. Nieskoordynowany zespół, znikający szef, problemy z kartą... Fajnym bohaterem odcinka okazał się młody kucharz. Magda uznała rewolucję za udaną, ale nawet to nie pomogło restauracji, która ponoć została ostatecznie zamknięta.

Ania z Zielonego Wzgórza 
(sezon 4, odcinek 5)
 Ten odcinek zapamiętałem z kilku powodów: nazwa restauracji, wystrój, umiejscowienie w Paryżu Śląska oraz właścicielka. Pani Ania, zagorzała miłośniczka serii książek o Ani z Zielonego Wzgórza, stała się bohaterką odcinka. Dzięki niej ten odcinek był po prostu genialny! Potyczki z Magdą Gessler, sprawa zmiany wystroju i nie do końca jasna sytuacja z właścicielem sprawiły, że odcinek został w mojej pamięci na bardzo długo.

Stella Cafe 
(sezon 4, odcinek11)
Magda Gessler trafiła do restauracji w Lęborku o nazwie Stella Cafe. Miejsce w sumie ładne, zarządzane przez matkę (od strony marketingu) i syna (odpowiedzialnego za kuchnię). Od samego początku było mnóstwo krzyków i złości. Nie dziwię się Magdzie Gessler, bo jednak podawać gościowi makaron ugotowany kilka dni wcześniej to już mocna przesada. Prowadząca program wierzy w syna właścicielki i z nim stara się ustalić nowe zasady w restauracji. Wszystko zmierza ku dobremu zakończeniu, gdy okazuje się, że miejsce zostaje zamknięte przez komornika. To był przykry finał rewolucji. Odcinek ma gorzko-słodkie zakończenie. Stella Cafe nie udało się uratować, ale udało się pomóc synowi właścicielki i znaleźć zatrudnienie w restauracji, w której wcześniej przeprowadzała rewolucję.

Ąka
(sezon 6, odcinek 5)
To nie był jakiś wyjątkowy odcinek i głównie zapamiętałem go dzięki oryginalnej nazwie. Magda Gessler przybyła do miejsca prowadzonego przez dwie koleżanki. Restauracja w Lublinie przywodziła na myśl zakurzony antykwariat i chyba się nawet nazywała przed rewolucją Antykwariat. Rewolucja zmieniła miejsce w łąkę ozdobioną kwiecistymi malunkami pracowników. Nad "łąkową" kuchnią pieczę powierzono babci jednej z właścicielek, a firmowym znakiem miejsca zostały kolorowe zupy.  Odcinek był bardzo wesoły, uczestniczki uśmiechnięte i sympatyczne. Od początku do końca trzymało się kciuki za powodzenie rewolucji i... wszystko skończyło się dobrze.

Stary Kredens 
(sezon 7, odcinek 15)
Restauracja w Sanoku prowadzona przez sympatyczne małżeństwo. Sam odcinek nie miał w sobie nic nadzwyczajnego. Jego największą zaletą były zmiany, jakie zaprowadziła Magda Gessler. Przede wszystkim doprowadziła do kompromisu, tworząc dwie karty: dla niej i dla niego. Wnętrze podobało mi się jeszcze przed rewolucją, ale po zyskało dodatkowy urok. Na ścianach zawieszono fotografie właścicieli i pracowników z rodzinami w "dawnym stylu", co nadało miejscu rodzinnego klimatu. Uważam, że to była jedna z najlepiej zorganizowanych rewolucji.

Było jeszcze więcej godnych polecenia odcinków pełnych dramy, szaleństwa, świetnych pomysłów, ale kto by to zliczył?

Grafika z Google.

sobota, 29 października 2016

Mam talent - drugi półfinał

Drugi półfinał. Zacznę od przypomnienia. W ostatnim odcinku awansowali Just Edi i Acrodreams. Pierwsze miejsce dla magika było dla mnie zaskoczeniem, ale awans Acrodreams bardzo mnie ucieszył. Trzecie miejsce dla Michała Strocha również nie było niespodzianką.
Co mi się nie spodobało w poprzednim i w tym odcinku  też nie spodoba to ogłaszanie wyników od ostatniego miejsca. Czy nie wystarczy podanie trzech może czterech pierwszych miejsc? Bo jednak trochę przykre, gdy okazujesz się ostatni. Kurde, jestem nauczony, że zawsze podaje się "najlepszych", a nie "najgorszych" (jeśli chodzi o awans, a nie eliminację). I jak Agnieszka powiedziała - prowadzący psują atmosferę występu swoimi żartami. Czy ciągłe powtarzanie żartu z Fatimą było aż takie zabawne?
No to siup! Drugi półfinał.

Występy otworzyła grupa Klezmafour ze swoim autorskim utworem. Moja pierwsza myśl - Enej! Zaprezentowany kawałek był dość prosty, ale przedstawili coś swojego i za to należy im się uznanie. Lubię także lidera zespołu; jest energiczny, wesoły i całkiem dobrze radzi sobie na scenie z podskokami. Czy jakoś szczególnie mi przypadli do gustu? Nie, ale sto razy bardziej wole zespół z pomysłem na siebie, niż osobę, która odtwarza czyjąś muzykę.  
Następna wystąpiła grupa taneczna Who If Not You. W zeszłym tygodniu opisałem mój stosunek do grup tanecznych w Mam Talent. Podobali mi się bardziej od tancerzy, którzy walczyli o awans do finału tydzień temu. Mimo wszystko mam wrażenie, że mój odbiór występu jest głównie zasługą całej otoczki jaka towarzyszyła układowi chorograficznemu. Były skrzypce i polski utwór. Wszystko to było tak fajne i magiczne, że odpłynąłem i byłoby mi wszystko jedno co dzieje się w tamtym momencie na scenie. Opinie otrzymali raczej średnie, ale to nie zmienia faktu. Bawiłem się podczas występu dobrze, a chyba oto chodzi, nie? Nie?  
Andrzej Adamczyk przedstawił triki z piłkami do koszykówki. Przyznam się, że bardzo liczyłem na udany występ. Ba! Przed programem obstawiałem Andrzeja jako finalistę. Casting był rewelacyjny. Czuło się pasję, energię i wszystko grało razem, a teraz to nie do końca. Występ opierał się na bazie filmu Matrix: tło z numerami, strój Andrzeja, jego ruchy. No, ale... Wszystko to było bardzo bezpieczne i mało zwariowane. To półfinał i trzeba postawić wszystko na jedną kartę. Andrzej tego nie zrobił, występ trochę się pochrzanił i generalnie wypadło nudno.

Ola Bednarz
 Dalej mamy śpiewającego dwunastolatka, Maksymiliana Rogowskiego. Nie będę się czepiał o cover. To młoda osoba i ma jeszcze czas na znalezienie własnego repertuaru. Brzmiało bardzo panicznie i nieprzyjemnie. To nie było dobre wykonanie, czego nawet trochę żałuję, bo wydaje mi się, że chłopak ma jakieś zadatki na artystę i jeśli nawet nie teraz to w przyszłości mógłby wiele osiągnąć na scenie. Dzisiaj jednak jestem na nie.
Już się bałem, że ten półfinał będzie bardzo słaby, ale przyszedł czas na występ Oli Bednarz. Dziewczyna przedstawiła siebie na castingu jako tancerkę pole dance. Umiejętności, siła fizyczna to mało i Ola doskonale to rozumie. Jej występ miał charakter. Był bardzo ekscytujący i sprawił, że nie potrafiłem oderwać od niej wzroku. Pełna profesja i zasłużone brawa!
Kolejny wystąpił duet taneczny Barbara & Dave. Znowu zacznę kręcić, że jest mi ciężko ocenić występ, bo to nie moja bajka. Dlatego ich występ oceniam  jedynie na podstawie emocji jakie we mnie wzbudzili. Układ chorograficzny bardzo "chilloutowy". Podobała mi się muzyka, motyw szachów, ale nie będę o nich pamiętał za tydzień.

Willy Colombaioni
Na prawie sam koniec występ, na który czekałem od samego początku Willy Colombaioni i jego popisy żonglerskie. Nie wyobrażam sobie, aby ktoś inny mógł zająć pierwsze miejsce w tym odcinku. Willy był moim faworytem przed występem półfinałowym i zostaje nim po. Nie był wyłącznie skupiony na własnym występie, ale także kokietował publiczność. Widać, że urodził się do bycia na cenie. To jego żywioł.
Na sam koniec został wokalista, czy jak Aga powiedziała piosenkarz, Jakub Herfort. Co mogę powiedzieć? Ma ciepłą, przyjemną barwę głosu, ale w samym występie nie znalazłem niczego nadzwyczajnego. Wszedł na scenę, zaśpiewał i zszedł. Tyle.

Moje top 3 odcinka:
1. Willy Colombaioni
2. Ola Bednarz
3. Who If Not You / Kelzmafour

A wam kto się podobał najbardziej?


Fotografie ze strony mamtalent.tvn.pl

poniedziałek, 24 października 2016

Kim jest Zielony Złośliwiec?

Pytanie zasadnicze, kto ukrywa się za maską Zielonego Złośliwca? Kto jest mordercą? Dobra, od początku dla niewtajemniczonych. Zielony Złośliwiec to seryjny morderca i czarny charakter drugiego sezonu Królowych Krzyku. Tutaj królują śmierć, humor i przesada. Drugi sezon jest znacznie lepszy od pierwszego, ale podobnie jak przy okazji poprzednika największym znakiem zapytania jest tożsamość mordercy. Także zapraszam do obserwacji poczynionych po czterech pierwszych odcinkach drugiego sezonu.

Nowi... Uwaga, im ufać niewolno!
Akcja serii przeniosła się z kampusu do szpitala. Do znanej z pierwszej serii ekipy dołączyli nowi bohaterowie. Większość widzów uważa, że mordercą lub mordercami będzie któraś z nowych postaci. Prolog wspomniał rok 1985 i śmierć pacjenta z winy lekarzy. Pierwszą podejrzaną osobą mogłaby być żona zmarłego. Nikomu nie trzeba przypominać, że kobieta spodziewała się dziecka, a chcąc być bardziej precyzyjnym - syna. Historia z ciążą i zemstą jest bardzo podobna do tej, która rozegrała się w poprzedniej serii. I teraz również mordercami mogliby być dziecko oraz żona zmarłego pacjenta. Działo się to w roku 1985, a więc dzisiaj "żądny zemsty syn ofiary" miałby 30 lat. Na mordercę doskonale pasowałby Cassidy Cascade. Taka ciekawostka, która jest moją osobistą nadinterpretacją (szaleństwem, które dziedziczę rodzinnie). Rolę Cassidy'ego gra Taylor Launter, który wcześniej zasłynął z roli Jacoba w sadze Zmierzch. Jacob był synem niejakiego Billy'ego Blacka. Zbiegiem okoliczności ojciec nienarodzonego dziecka nazywał się Bill. ALE... Morderca pierwszy raz zaatakował szpital w 1986 roku. Nie mogło to być dziecko. Istnieje możliwość, że morderców jest dwóch z przeszłości i obecny. Kim był morderca z 1986 roku?
Mogła to być matka. Kolejną nową bohaterką jest niesympatyczna piguła - Ingrid Marie Hoffel. Nie lubi Chanelek, ale poza tym nie widzę innego motywu. Oczywiście, możliwe, że będzie kimś w rodzaju nauczyciela/opiekuna mordercy, jak było to w przypadku diabelskich dzieci z wanny.
Jest jeszcze gwiazda szpitala, doktor Brock Holt. Facet ma wiele na sumieniu: ręka seryjnego mordercy, konflikt z Chadem oraz brak sensownego alibi na czas ślubu, kiedy to zginął ukochany Chanel. Trudno jest go ocenić, bo wszystko przemawia przeciwko niemu. Czyżby był bratem zmarłego przed laty pacjenta? A może czuje jakiś żal do lekarzy o wykonany przeszczep dłoni? Jest bardzo dużo niewiadomych. Możliwe jest też, że wykorzystał fakt, iż na wolności grasuje morderca i pozbył się wyłącznie konkurenta.
Jest jeszcze Chamberlain Jackson, któremu w udziale przypadła rola ciamajdowatego grubaska obecnego w pobliżu Zayday. Podobna relacja w poprzednim sezonie istniała pomiędzy Grace, a Petem. Mało o nim wiemy i z tej racji trudno jest go podejrzewać. Był obecny przy atakach Zielonego Złośliwca na dziekan, a potem pacjentkę, a więc mamy pewność, że przynajmniej w tych dwóch przypadkach to nie był on. Co z pozostałymi incydentami? Znak zapytania.

Winny jak diabli złośliwiec
W moim gronie najbardziej podejrzanych znajdują się trzy kobiety. Dwie z nich podejrzewałem o bycie mordercą już w sezonie pierwszym i jedna rzeczywiście okazała się Czerwonym Diabłem.
Całkiem możliwe, że pojawienie się nowego mordercy jest jakąś większą intrygą zawiązaną przez Hester. Dziewczyna uważa, że wie, kto jest sprawcą. Być może serial stara się sparodiować Milczenie owiec i genialnego Hannibala usiłującego manipulować policją, a być może jest w tym szaleństwie jakiś plan? Hester mogłaby sterować z więzienia wspólnikiem, a przy okazji zyskując alibi. Zielony Złośliwiec zabija Denise dopiero, gdy ta zgadza się uwolnić Hester. Jest to o tyle ważne, że nikt poza agentką specjalną nie miał pojęcia o wypuszczeniu wariatki. Czy do tego dążyła? A może historię szpitala usłyszała w zakładzie psychiatrycznym i zwyczajnie użyła jej do odwrócenia uwagi personelu od siebie?
Nie mogę nie wspomnieć o dziekan Munsch. Warto przypomnieć, że postać grana przez Jamie Lee Curtis już zamordowała w pierwszym sezonie, uniknęła odpowiedzialności i od tego czasu wiodła życie jak w bajce. Mam wiele wątpliwości. Co z jej nieuleczalną chorobą? Dlaczego do pracy w szpitalu zaprosiła Chanelki oraz Zayday? Początkowo myślałem, że zależało jej na wyprowadzeniu dziewczyn na ludzi, bo one jedyne okazały się plamami na jej olśniewającej karierze. Ciekawostką jest spadek, który otrzymała od Chada. Oddał jej swoje pieniądze i został zamordowany. Podobnie jak doktor Holt nie posiada alibi na czas śmierci Radwella. Możliwe, że się mylę, ale to właśnie ona mogła otruć imprezowiczów w czwartym odcinku. Po morderstwach pacjentów szpital potrzebował jakichś plusów, a uratowanie dużej liczby osób z pewnością postawi placówkę w korzystniejszym świetle. Oczywiście, takie postępowanie uniewinniałoby ją od pozostałych zbrodni. Przyznam, że byłbym smutny, gdyby Munsch okazała się mordercą lub została zamordowana, bo mimo wszystko to fenomenalna postać, zdolna do zła, ale przydatna jako sojusznik w potyczkach z czarnym charakterem.
Obok Hester w pierwszym sezonie bardzo podejrzana wydawała się Chanel #5. Pomiędzy nią, a Chanel rysował się bardzo wyraźny konflikt, a ich "przyjaźń" polegała wyłącznie na wzajemnych korzyściach. W tym sezonie ich relacje nie zmieniły się, a nawet, mam wrażenie, znacząco się pogorszyły. Piątka jest nerwowa, a pozostałe Chanelki wyraźnie okazują swoją niechęć do niej. Czy jest możliwe, że tym razem pozostałe dziewczyny przesadziły, a wzbierająca w Chanel#5 złość pchnęła ją do zabójstwa? Nie jestem przekonany w 100%. Piątka już dwa razy stanęła oko w oko z Zielonym Złośliwcem. Za pierwszym razem nic jej nie zrobił, za drugim poważnie ją zranił. Do trzech razy sztuka? Ano nie do końca. Podobnie było z Czerwonym Diabłem. Ilość osób ukrywająca się pod maską diabła umożliwiała manipulowaniem alibi mordercy, zaś atak mógł być ustawiony jak w sezonie pierwszym.

Poza podejrzeniem...
To nie znaczy niewinni, ale postaram się przebrnąć przez ten fragment bardzo szybko. Mam problem z Chanel #3. Cały czas pozostaje stojącym z boku świadkiem wydarzeń. Nie wiadomo, co myśli, a jej relacja z doktorem Cascade wydaje się być jedynie wypełniaczem odcinka. Nie wierzę, że twórcy zrobiliby morderczynię z Chanel Obrelin. Postać grana przez Emmę Roberts w AHS: Coven była powodem, dla którego powołane do życia zostały Królowe krzyku. Po prostu nie wyobrażam sobie, aby miał zmienić się status jej postaci z wyrachowanej księżniczki na wariatkę pokroju Hester. No i jest jeszcze Zayday, która w tym sezonie przejęła rolę "final girl" po Grace. Skupia się na pomocy pacjentom i nauce, a przy okazji próbuje rozwikłać zagadkę Zielonego Złośliwca. Za pierwszym razem morderca jej nie zaatakował. Dlaczego? Kolejny zakochany? Wydaje mi się, że podobnie jak Grace i Czerwony Diabeł, tak teraz Zayday i Zielony Złośliwiec mogą być powiązani jakąś tajemnicą. Pytanie, jaką?

Nieobecni ciałem, a być może duchem?
Pytanie, które nasunęło mi się po pierwszym odcinku. Gdzie są Grace i Wes? Okej, nie znaleźli się w obsadzie nowego sezonu, ale dlaczego nawet o nich nie wspomniano? Oboje stanowili bardzo ważny element historii Czerwonego Diabła i brak jakiegokolwiek wspomnienia o nich jest zastanawiający. I tu wracam do Hester. Czy możliwe jest, że za maską Zielonego Złośliwca kryje się jej ojciec? Mógłby w ten sposób próbować pomóc szurniętej córce. Jest w tym jakiś sens... Może... Był też w związku z dziekan Munsch. Rozstali się, ale dlaczego, nie wiadomo. Innym motywem mogłaby być chęć zemsty na byłej dziewczynie i próba zniszczenia jej szpitala.
Kto jeszcze został? A tak przy okazji... Dlaczego kostium Zielonego Złośliwca zostawia te dziwne szlamo-ślady? Po tym jak trzydzieści lat temu został wyrzucony do bagien nie daje się doprać, czy jak? Trochę to sprawia wrażenie, jakby nie był to kostium tylko prawdziwy potwór z bagien. Bill powstał z grobu i morduje jako potwór z bagien. Nie, to nie ten film.


Kto jest Zielonym Złośliwcem? Macie swoje typy? Zapraszam do dyskusji.

sobota, 22 października 2016

Mam talent - pierwszy półfinał

Lubię programy typu talent show i zdarza mi się napisać coś o nich. W tym roku postanowiłem poświęcić trochę miejsca na blogu produkcji Mam talent i wraz z rozpoczęciem półfinałowych zmagań chciałbym dzielić się swoimi wrażeniami z występów uczestników.  Nie jestem wiernym widzem przyznam się, że skłoniły mnie do tego dwa występy zamieszczone na YouTube i się wkręciłem. Dlatego proszę o wyrozumiałość. Moje oceny to tylko moje oceny. Zapraszam do dyskusji.

Zaczęło się niezwykle energetycznie od zespołu tanecznego, grupy V2. Z wszelkiego rodzaju zespołami zawsze mam jeden i ten sam problem. Jak ocenić talent? Na scenie jest mnóstwo osób i trudno skupić uwagę na indywidualnym talencie. Grupę ocenia się za pracę, którą wkłada i ostateczny efekt. Chodzi o show. Im energiczniej, tym lepiej. V2 dało fajne show, ale sam nie jestem przekonany, czy są na tyle rewelacyjni, aby przejść dalej.
Trzech tenorów i jeden baryton czyli kwartet Leon Voci. Występ półfinałowy zdecydowanie bardziej podobał mi się od castingowego. Panowie mówili o tremie, ale nie czułem jej, możliwe, że była ona widoczna w ich oczach, ale to w niczym nie przeszkadzało. Dali profesjonalny występ, a ponadto są bardzo sympatyczni. Mam nadzieję, że przejdą dalej.

Leon Voci
Po grzybowych żarcikach prowadzących na scenę wyszedł Cezary Borowik. Jego taneczny występ był zupełnie inny od show, które pokazali V2. Był bardzo skupiony, spokojny i subtelny. Wydaje mi się, że trochę zabrakło luzu i zabawy. Rozumiem, że walczy o finał i chce wykonać układ jak najlepiej, ale to trochę za mało.
Zacznę od tego, że uwielbiam utwór I Put Spell On You. Istnieje całkiem sporo fajnych wersji tej piosenki. I być może, gdybym ich nie znał albo Paulina Oporska wybrałaby inną piosenkę, występ spodobał mi się bardziej. Utwór w jej wykonaniu wydał mi się mocno przeciętny. Szkoda, bo dziewczyna ma naprawdę mocną barwę głosu, która prosi się o znalezienie mniej znanego utworu do coverowania.
Występu castingowego Kingi Strączek na trapezie nie pamiętam, a być może nawet go nie widziałem. Dlatego też nie zgadzam się z opiniami jurorów. Podobnie jak Cezary Borowik, Kinga była bardzo skupiona i subtelna, ale czuło się w niej emocje. Ponadto dziewczyna wydała się bardzo sympatyczna, a jak wiadomo osobowość w programach też jest ważna.
Michał Stochel - gra na akordeonie. Tutaj rozpocznę od końca, czyli stwierdzenia, że wygraną przeznaczy na studia. Ten ośmiolatek jest z pewnością najbardziej uroczym uczestnikiem tego odcinka. Nie zdziwię się, jeśli znajdzie się w finałowej trójce odcinka. Sam występ był okej. Podziwiam chłopaka i fajnie, jeśli za kilka lat odniesie sukces taki na jaki po tym programie pracowały Klaudia Kulawik oraz Magda Welc. Wydaje mi się, że jest trochę za wcześnie, aby odniósł ogromny sukces, ale niech nie przerywa i robi to co lubi.

Acrodreams
Dobrze pamiętam jego występ Just Edi z castingu. Był okej, podobnie jak dzisiejszy występ półfinałowy, ale nie widzę go walczącego go o nagrodę główną. Przede wszystkim przeszkadzało mi to, że występ kierował do jurorów. Wiem, jurorzy są ważni, a ich opinie są pomocne, ale za nimi znajduje się cała sala ludzi. Co mi się podoba to jego upór i chęć dążenia do celu.
Jeśli chodzi o Acrodreams to nie mam słów. Występ fenomenalny. Bardzo mi się podobała cała aranżacja - czerwone światło, ciemne tło, muzyka. Obawiam się trochę, że nie zostaną docenieni, bo jednak nie jest to talent bardzo komercyjny jak śpiew czy taniec. Mam nadzieję, że mylę się.

Moje top 3 odcinka:
1. Leon Voci
2. Acrodreams
3. Kinga Strączek

Kto podobał się wam najbardziej? Zapraszam do dyskusji.

Fotografie ze strony mamtalent.tvn.pl

poniedziałek, 17 października 2016

Najlepsze i najgorsze sezony American Idol

Podobno do ramówki Polsatu na wiosnę ma powrócić Idol, który w pewnym stopniu rozpoczął w Polsce szaleństwo na poszukiwanie muzycznych talentów. W tym roku widzów pożegnał amerykański odpowiednik programu. Wydarzenie z pewnością wielkie (chociaż bez fajerwerków na jakie zasługiwało), bo przez piętnaście lat trwania show odkryto wiele talentów, które dziś cieszą się uznaniem krytyków i fanów na całym świecie.
Moja przygoda z American Idol wyglądała różnie... Były sezony, które oglądałem z wypiekami na twarzy i takie, które przyprawiały mnie o irytację. Część z nich oglądałem na bieżąco, a inne nadrabiałem - poznawałem edycje od dechy do dechy lub na skróty, komentując jedynie występy uczestników. Chciałbym, napisać o sześciu edycjach programu: trzech najlepszych i trzech... niekoniecznie dobrych.
Dlaczego po trzy, a nie wszystkie? Nie do końca widzę sens rozpisywania się o każdym z 15 sezonów, chyba że komuś bardzo zależy. W Idolu ogłaszając wyniki podawało się "bottom 3" (zdarzało się także "top3") i w duchu tej tradycji chciałbym zapodać 3 sezony.
Swoje oceny będę opierał na kilku elementach: formacie show, poziomie uczestników i zwycięzcy, czasem jurorach, coverach po jakie sięgano, a także jak bardzo dałem się wciągnąć w program, a z tym też różnie bywało ;)

Trzy najgorsze sezony American Idol

Sezon 12
To mógł być naprawdę dobry sezon, ale nie był i wszystkiemu winni są producenci programu, ale po kolei... Moimi głównymi zarzutami były nudna i przewidywalna rozgrywka. Od pierwszego odcinka twórcy programu powtarzali, że jest to sezon wspaniałych wokalistek i to właśnie dziewczyna POWINNA wygrać ten sezon. I  tak sugestia za sugestią, odcinek za odcinkiem. Miałem wrażenie, że do etapu trzeciego wyeliminowano wszystkich zdolnych chłopaków zostawiając przeciętniaków w walce z utalentowanymi dziewczynami. Bardzo dużo uwagi poświęcano trójce uczestniczek - Candice, Kree, Angie - hajpując ich talent ponad innych finalistów. I tu zaznaczam, Candice ma rewelacyjny wokal i nie ma wątpliwości, że zasługiwała na wygraną, ale czy potrzebna była jej aż tak wielka reklama? I tu traciła bardzo zdolna, ale mało widoczna Amber. Nad talent stawiano osobowość i tutaj najbardziej bolesnym przykładem był Lazaro. Role jurorów powierzono skonfliktowanym ze sobą Nicky Minaj i Mariah Carey. W efekcie widzowie otrzymali bardzo napiętą i nie do końca zrozumiałą atmosferę pomiędzy jurorkami.

Sezon 14
Kurde... Jest mi trochę głupio podawać ten sezon jako jeden z najgorszych, gdyż mój pierwszy wpis o American Idol na tym blogu zachwalał świetny początek edycji. A więc co poszło źle? Wszystko. Zaczynając od nijakiego zwycięzcy, którego imienia nie pamiętam, przez durne decyzje jurorów, aż po idiotyczne zmiany w formacie. Poprzednie sezony program pojawiał się dwa razy w tygodniu: odcinek z występami i na drugi dzień z wynikami. Połączono odcinki w jeden. Przed nowym koncertem ogłaszano wyniki z poprzedniego tygodnia wyczytując osobę, która ma wystąpić. Przygotowujesz się do występu cały tydzień, a potem okazuje się, że jednak nie wystąpisz. Dla większej zabawy w pewnym momencie stwierdzono, że trzeba wmieszać w imprezę Twitter i to ostatecznie aktywność fanów na portalu decydowała o tym, kto odpadnie. #zajebiście 

Sezon 13
Nie ma sezonu gorszego od pechowej trzynastki. Tu wszystko było złe, ale od początku, bo chyba tak będzie łatwiej opanować ten syf. Nowym jurorem został  Harry Connick, Jr. Część fanów przyjęła jego obecność pozytywnie, a część nie. Harry za bardzo kojarzył mi się z naszym Kubusiem. Bardzo, ale to bardzo chciał być główną gwiazdą programu, a przecież ważni powinni być uczestnicy, a nie on. Możliwe, że w sezonach kolejnych przyzwyczaiłem się, a może on trochę spuścił z tonu. W każdym razie w tym sezonie nie tolerowałem go. Od coverów wykonywanych przez uczestników zaczynały krwawić mi uszy. Wszystko pochłaniał chaos i wrażenie, że każdy finalista idzie na żywioł bez jakiegokolwiek wcześniejszego przygotowania. Ostatecznie sezon wygrał facet, który swoich fanów w wywiadzie porównał do osób upośledzonych, ale przynajmniej wokalnie jakoś sobie radził na tle kolegów.

 Trzy najlepsze sezony American Idol

Sezon 1
Mimo że nie był to mój pierwszy obejrzany sezon to doceniam jego wyjątkowość. Nie było miliona nic niewnoszących etapów. Nie czuło się tak wielkiej presji na robienie show. Jurorzy krytykowali, a ludzie zastanawiali się, gdzie jest granica pomiędzy krytyką, a niegrzecznym komentarzem. Podobał mi się też format półfinałowy 30/3. No i oczywiście Kelly Clarkson - legenda programu.

Sezon 11
Zacznę od tego, że potencjał sezonu w dużej mierze zależy od składu jurorów. W "jedenastce" i poprzedzającej ją "dziesiątce" w panelu sędziowskim zasiedli: Jennifer Lopez, Randy Jackson oraz Steven Tyler i ta trójka skompletowała rewelacyjnych półfinalistów. Wokalnie to był jednym z najmocniejszych sezonów programu. Otrzymaliśmy świetne i znane przeboje w dobrej oprawie i uczestników, którzy starali się wnieść do swoich występów jak najwięcej siebie. Jeśli chodzi o format to trochę za dużo kombinowania, ale idzie to zdzierżyć. Ponadto w przeciwieństwie do sezonu 10, widzowie podejmowali bardzo dobre decyzje i dzięki temu finałową piątkę stanowiły perły edycji.

Sezon 5
Tu będzie krótko. To jedna z najchętniej oglądanych edycji programu. Edycja piąta swoją wyjątkowość zawdzięcza finałowej czwórce. Katharine McPhee, Elliott Yamin, Chris Daughtry i Taylor Hicks, co tydzień prezentowali niezwykłe umiejętności wokalne i chyba trudno znaleźć mocniejszą "czwórkę" od tej. Poza nimi byli jeszcze Mandisa, Ace, Bucky i urocza Paris. Wielu z nich osiągnęło sukces w branży muzycznej  - nagrywa płyty, koncertuje, a czasem grywa w teatrach lub filmach.

Oglądacie American Idol? Jakie są wasze ulubione sezony? Jakie uważacie za najgorsze? Zapraszam do dyskusji.