sobota, 25 kwietnia 2020

Absurd goni absurd

Ostatnio tylko filmy i filmy, ale dużo się dzieje i chciałbym zadbać nieco o kanał, na który nie wrzucałem materiałów przez dłuższy czas. Dlatego postanowiłem zrealizować kilka pomysłów, które chodziły za mną od dłuższego czasu.


środa, 22 kwietnia 2020

O tym jak się połapać w filmie Klątwa Ju-On

Przygotowałem wcześniej dwa materiały na temat Klątwy Ju-On. Film jest ciekawy i myślę, że warto obczaić materiały. Pierwszy przed obejrzeniem po jakikolwiek film, a drugi po obejrzeniu Klątwy Ju-On z 2002 roku:


czwartek, 16 kwietnia 2020

Uzuskując efekt dramatyczny poprzez środek stylistyczny. Polecam anime Vampirci...

Sięgam pamięcią do dnia, w którym ostatni raz oglądałem anime - napisał i głośno westchnąwszy pomyślał, jaką inną figurą retoryczną mógłby dodać swojej wypowiedzi większego dramatyzmu. Hiperbolo-animiza-epi-wszystko się wymieszało i nie wyszło z tego zupełnie nic.
Zastanawiam się, czy jakikolwiek dramatyzm jest na miejscu. Czy w ogóle jest potrzebny, gdy właściwie kilka lat temu moja sympatia do anime... przeminęła? Nie, nie przeminęła, bo nadal zdarza mi się oglądać pojedyncze odcinki seriali, a to wrócić do produkcji Miyazakiego. Problem w tym, że dla anime zabrakło czasu i musiało ustąpić rzeczom ważniejszym. Tu powinienem się zapaść pod ziemię myśląc o pierdołach, które nazwałem ważniejszymi.
Mimo jakiegoś oddalenia od tematyki anime, pozostały ze mną tytuły godne polecenia. I dzisiaj chciałbym przedstawić je Vampirci, która jakiś czas temu w szołcie wspominała, że chętnie obejrzałaby jakieś anime. No to siup!


Ibara no Ou / King of Thorn
czyli piękny chaos

Epidemia wyniszcza ludzkość, a jedyny plan przetrwania naszego gatunku łączy się z hibernacją grupy 160 osób na 100 lat w nadziei, że w międzyczasie odkryte zostanie lekarstwo. Wśród szczęśliwców wytypowanych do eksperymentu znaleźli się nastoletnia Kasumi, którą wirus rozdzielił z rodziną, bezczelny przestępca Owen, kilkuletni Tim uwielbiający gry komputerowe oraz młoda bizneswoman Kathrine. Bohaterowie wybudzają się ze snu odkrywając niezwykłą i niebezpieczną rzeczywistość. Ile lat przespali w rzeczywistości?
Należy pochwalić przede wszystkim motyw muzyczny oraz bardzo dynamiczny początek zwiastujący dramatyczny survival horror. Mamy tu motyw Śpiącej Królewny oraz przerażający obraz cierniowego świata. Największą wadą, która nie pozwala temu tytułowi wyjść ponad przeciętność było zakończenie, pogmatwane i usilnie wmawiające widzowi, że historia jest czymś więcej niż tylko survival horrorem, co nie jest prawdą.


Ushio to Tora
czyli pozycja dobra dla fanów InuYasha

Ushio jest synem kapłana opiekującego się świątynią, w której przed wiekami złożono włócznię przeznaczoną do walki ze złymi duchami. Pewnego dnia Ushio odkrywa tajne przejście do piwnicy, w której znajduje się zapieczętowany włócznią demon.
Podobnie jak Parasite, Ushio to Tora, jest mangą z lat 90-tych z sukcesem przeniesioną we współczesność. To shonen pełną gębą, z humorem i akcją, ale im dalej w przygodę, tym bardziej czułem klimat InuYasha.Seria liczy dwadzieścia sześć odcinków, ale nie ma mowy o dłużyźnie, bo każdy nawet śmierdzący fillerem odcinek okazywał się w końcu ważniejszym elementem fabuły, który rozwija historię bohatera lub wprowadza postać niby character of the day, a koniec konców kolejny sojusznik Ushio. Co mi się nie podobało? Ano demony, na które widocznie zabrakło pomysłu i w większości wyglądają bardzo podobnie do siebie.


Devilman: Tanjou Hen / Devilman: The Birth
czyli gore, ale z fantazją

Mam nadzieję, że nie mylę tytułów. Produkcja z 1987 jest pierwszą OAV-ką o Devilmanie. Nastoletni Akira Fudo spotyka się z dawno niewidzianym kumplem Ryou. Przyjaciel opowiada mu o demonach chcących przejąć kontrolę nad światem, zaś Akira jest tym, który będzie musiał powstrzymać je.
Nie znam nowej wersji Devilmana i nie potrafię powiedzieć, jak bardzo różnią się od siebie fabularnie. Najmocniejszą stroną tego zaledwie pięćdziesięciominutowego filmu jest strona wizualna. Twórcy idealnie potrafili wydobyć grozę z pięknych, wizualnie dopieszczonych stworów. Seria o Devilmanie należy do brutalnych oraz przygnębiających serii. Bez problemu potrafi przenieść widza z sielankowej strefy komfortu do samego piekła.


Nijuu Mensou no Musume / The Daughter of 20 Faces
czyli Królewna Śnieżka i iluśtam krasnoludków

Społeczeństwo żyje w strachu przed Nijū Mensō znanym jako Złodziej o 20 twarzach. Utalentowany przestępca budzi zainteresowanie nastoletniej Chiko, będącej dziedziczką wielkiej fotruny. Wkrótce dzieczyna zostaje "skradziona" przez Nijū jako najcenniejszy skarb swojej rodziny. Pod okiem nowego ojca uczy się złodziejskiego fachu.
Przyznam się, że nadal oglądam tę serię i mam co do niej mocno mieszane uczucia. Część rzeczy spodobała mi się, łącznie z bohaterką, ale są też elementy, które nijak mi pasują. Być może ocenię tę serie po obejrzeniu wszystkich odcinków. Na razie kierując się niejasnym przeczuciem założę, że seria sprawi więcej przyjemności tobie, Vampi, aniżeli mnie. 


W ogóle to już trzeci temat, w którym wciskam komuś jakieś rzeczy. To zasługuje na jakiś hasztag.

sobota, 11 kwietnia 2020

Z piekła do piekła

Pokemon Red nie jest grą wymagającą. Moim największym wyzwaniem w czasie tego wyzwania jest znajomość poprzednich... to znaczy przyszłych gier. Gier, które stopniowo naprawiały niewygody i trudy pierwszej odsłony. Myślałem, że ostatni etap gry był tym najgorszym, najbardziej irytującym, a przez to najtrudniejszym, ale byłem w błędzie. Bardzo wielkim, a Sand Attack oraz Warp okazały się tylko przedsmakiem piekła, które miało nadejść. 


Już legendarny Golbat z pierwszej generacji

W Kanto piąty i szósty lider, odpowiednio: Koga i Sabrina są opcjonalnym wyborem. Możemy zacząć od pojedynku z Sabriną lub od Kogi. Nie jest to żadna wielka różnica, liderzy mają przeciwstawne typy, ale podobny poziom trudności. W anime Ash pojedynkował się najpierw z Sabriną, w mandze było to trochę bardziej skomplikowane. Sam zwykjle zaczynam od Sabriny bez późniejszej potrzeby wracania się do Saffron. Tym jednak razem postanowiłem zrobić wyjątek i zacząć od Kogi, bo... bo kto mi zabroni? Jednak zanim dojdzie do tego epickiego pojedynku z szokującym finałem muszę pokonać bardzo długą trasę.

Koga i Sabrina. Pokemon Adventures

Najpierw idę do nawiedzonej wieży w Lavender. Jest toi niezbędny element do odblokowania trasy ze Snorlaxem. Muszę pokonać Rakietowców i "uwolnić" pana Fuji'ego, a ten w nagrodę wręcza mi kolejny item, flet. Słowo item jest ważne, bo trochę ich już nagromadziłem.
Mam Arcanine znającego atak Bite. Mroczne ataki są jak znalazł na duchy. Pierwszy Gastly uświadamia mi, że w pierwszej generacji nieistniał typ mrok, a co za tym idzie Bite był atakiem normalnym, totalnie nieefektywnym na duchy. Tyle wystarczyło do uśpienia Arcanine, eh...Po opuszczeniu Lavender kieruję się na południe. 
Droga do Fuchsia City jest długa i przeładowana trenerami. Walki są irytujące, bo każdy ma po pięć Koffingów, Grimerów albo Pidgeyów. Mozolność jeszcze nie jest najgorsza, ale fakt, że plecak narzuca ograniczenia w składowaniu itemów i muszę niektóre przerzucać do PC, co wymusza spacer do centrum pokemon, odłożenie niepotrzebnych rzeczy do schowka i powrót po leżący item. Gorzej jest w Strefie Safarii, bo nie mogę jej opuścić od tak sobie. Muszę wychodzić swój "karnet" albo zużyć to co mam w plecaku. Najgorsze było nadal przede mną. 


Z jednego piekła... do następnego

Nie chcąc komplikować sytuacji uczyłem HM-ów mój zespół i było to o tyle prostsze, że omijałem zabawy z PC. W Fuchsia City miałem zamiar skorzystać z pomocy Move Deletera. Na miejscu odkryłem, że on tam nie mieszka. W ogóle nie jest obecny w grach pierwszej generacji. Na moment zrobiło mi się ciemno przed oczyma. Przypadkowe ataki, których nauczyłem moje pokemony miały zostać z nimi już na stałe. Cichy pisk przerodził się w rozpaczliwy płacz. Ta gra coraz bardziej udowadnia mi jak bardzo nie wiele wiem o jej rozgrywce, a wiedza przywleczona tutaj z jakichś iksów, platyn i innych jest wręcz szkodliwa. To tak jakbym po raz pierwszy grał w pokemony. 
Walka z Kogą nie stanowiła większego wyzwania. Arcanine rozprawił się z całą ekipą lidera. Zabawny był jedynie finał. Koga z jakiegoś powodu zdecydował się, aby jego ostatni pokemon, Weezing, użył Selfdestruct. Tym samym nokautując siebie i mnie. Samobójczy atak równał się mojej wygranej, a więc nie wiem, czemu miało to służyć. Wygrałem. Z dobrych nowin Voltorb ewoluował w Electrode, a Ivysaur w Venusaura. W Strefie Safarii złapałem Krabby'ego. Nigdy nie miałem tego pokemona w swojej drużynie. Może pora to zmienić? 


Mój zespół: