niedziela, 1 stycznia 2017

Filmy obejrzane w 2016

Jak coś dzieje się trzeci raz z rzędu to już chyba tradycja, nie? Blogowa tradycja. Cieszę się z tego powodu, bo to oznacza, że mój mały kącik w internecie istnieje, rozwija się i mogę w nim pisać kolejny rok.
W 2016 roku obejrzałem rekordową liczbę 236 filmów, ale 36 z nich stanowiły dzieła krótkometrażowe i tu muszę przysięgnąć (taką przysięgę składam średnio co rok) sobie i całemu światu, że wreszcie poświęcę temat filmom krótkometrażowym.
Tym razem wybrałem cztery filmy, które mnie urzekły i o ile najlepsze w 2014 i 2015 oznaczały perfekcję i mogłem je polecić każdemu bez wahania, tak propozycje z 2016 roku już niekoniecznie. Posiadają swoje wady, ale z pewnych powodów zdecydowałem się je wyróżnić. No to start!
W dużej mierze moje zainteresowania zdominował kryminał i wiele filmowych oraz książkowych propozycji łączyło się z tym gatunkiem. Bardzo spodobał mi się film Krocząc wśród cieni będący ekranizacją powieści Lawrence Blocka o tym samym tytule. Mamy tu genialnego Liama Neesona, mroczną historię, chłodny Nowy Jork oraz fantastycznego debiutanta w roli TJa (mówię wam, z tego chłopaka będzie w przyszłości będzie poważny aktor). Forma dokumentu odstrasza mnie od wielu produkcji i teraz zastanawiam się, czy chodzi mi o formę, czy może jednak o treść? Jak udowodnił Kumaré. Guru dla każdego, tak teraz Co robimy w ukryciu, potwierdza, że najważniejsza jest pomysłowość twórców, a nie sposób realizacji. Komedia Co robimy w ukryciu przedstawia losy czterech wampirów żyjących we współczesnych czasach. Jest szczerze zabawna, ma oryginalnych i dających się lubić bohaterów, a oglądając ma się wrażenie, że film został stworzony przez pasjonatów, a nie ludzi, którzy efekt końcowy będą mieli w dupie. Czasem jest tak, że na chybił trafił wpadamy na jakiś tytuł, który nie wydaje nam się zupełnie przekonujący i tak było z W dobrej wierze, na który skusiłem się dzięki nazwisku Reese Witherspoon. Akcja rozpoczyna się w ogarniętym wojną Sudanie. Sytuacja zmusza grupę dzieci do ucieczki. Młodzi bohaterowie doświadczają śmierci, bólu i głodu, ale kontynuują podróż. Ich ziemią obiecaną ma być Ameryka. Tam na nowo muszą uczyć się życia, ale i radzić sobie z rozłąką oraz tęsknotą za ojczyzną. Fantastyczny obraz będący przykładem, że dobro i bezinteresowność istnieją. Na koniec zostawiłem sobie komedię romantyczną, która poziomem nieco odbiega od prezentowanej trójki, ale już wyjaśniam. Jestem ogromnym fanem filmów Simona Pegga. Ze smutkiem muszę stwierdzić, że ostatnie filmy, w których gra pierwsze skrzypce to nudne obyczajówki z mało zabawnymi elementami komedii. I tu ogromnym zaskoczeniem okazał się Odważ się zdobyć faceta. Może nie jest to wybitne kino, ale powoduje uśmiech na twarzy. Podobają mi się dialogi, urokliwy humor, muzyka i co najważniejsze - chemia pomiędzy Simonem Peggiem, a Lake Bell. Myślę, że przy tym filmie można spokojnie spędzić sobotni wieczór albo niedzielne popołudnie.


 

I na sam koniec najlepsza premiera 2016. I przyznam się, że w tym roku starałem się bardziej interesować nowościami, co nie oznacza, że była ich jakaś zawrotna ilość, bo stanęło na 21 propozycjach z czego sporą część stanowiły horrory trafiające na rynek dvd. Za najlepszy film uważam Zwierzogród. Jest to pierwsza produkcja Disneya od baaaardzo dawna, która mi się podobała. Zwierzogród jest wszystkim tym, za co zawsze ceniłem studio Walta. Dostajemy ogromny świat, sympatyczną bohaterkę, humor, muzykę i wciągającą historię kryminalną. Wszystko jest tak jak być powinno. Mały minus za zakończenie, ale to nic wielkiego.


Filmowych życzeń nie mam. W zeszłym roku chciałem odkryć tytuł, który mnie rozkocha w sobie. Nie udało się, chociaż było kilka propozycji, które były blisko osiągnięcia tego celu. Mam wrażenie, że znacznie więcej rzeczy odkryłem w literaturze i muzyce niż filmie, ale to dobrze. W końcu trzeba poszerzać sobie horyzonty.