piątek, 27 grudnia 2019

7 cudów świata, czyli moje odkrycia w 2019 roku

Pokemon Red
Gra z gatunku RPG wyprodukowana przez Game Freak w 1996 roku na konsolę Game Boy. W grze wcielamy się w postać trenera pokemonów, którego zadaniem jest łapanie kieszonkowych stworków oraz walki z innymi trenerami, którzy stoją nam na drodze do tytułu mistrza.


Moją przygodę z serią gier Pokemon rozpocząłem od edycji Silver/Gold, czyli bardziej dopieszczonej wersji Red/Green/Blue. O pierwszych grach mówi się w kontekście błędów oraz upierdliwej mechaniki, zaś Lavender Town obrosło w legendy. Nigdy nie czułem ani chęci, ani potrzeby do cofania się w odległą przeszłość Game Boya, a szansą na rewizytę w Kanto były gry Leaf Green i Fire Red będące remake'ami oryginałów. W tym roku zmobilizowałem się i rozpocząłem Red. Gra sama w sobie jest całkiem przyjemna, a przy tym wprowadza niedokońca znane mi poczucie nostalgii. Od Red do Sword/Shield nastąpił ogromny przeskok. Nie chodzi wyłącznie o grafikę i mechanikę, ale także aspekt kulturowy. Pokemony łączą pokolenia.


Overboard
Komedia romantyczna z 2018 roku w reżyserii Roba Greenberga będąca w pewnym stopniu sequlem/ rebotem filmu Dama za burtą (1987) z Kurtem Russellem i Goldie Hawn. W obsadzie znaleźli się Anna Faris, Eugenio Derbez oraz Eva Longoria. Wypadek i tymczasowa amnezja splatają, jak tu już w komediach romantycznych bywa, losy miliardera Leonarda i samotnej matki Kate. 


Nie ma co się roztrząsać. Overboard (I że ci nie odpuszczę) to zwyczajna komedia romantyczna z banalnym pytaniem - miłość, czy pieniądze, ale czy właśnie banały nie są najlepsze? Chociaż znamy odpowiedź od pierwszej chwili to sama historia jest niezwykle sympatyczna dzięki parze głównych bohaterów. Farris i Derbez, którego lubię za Instrukcji nie załączono wykonali kawał dobrej roboty. Oglądałem już niezliczoną ilość razy.


Usagi Yojimbo
Ukazująca się od 1987 roku amerykańska seria komiksowa autorstwa Stana Sakai. Bohaterem historii jest Usagi, królik-ronin, samotnie przemierzający szesnastowieczną Japonię. Komiks dzieli się na niezależne opowiadania zainspirowane japońskim folklorem i legendami. Postaci to antropomorficzne zwierzęta.


To nie pierwsze wydanie Usagiego w Polsce. Przed kilkoma laty wychodziły zeszyty wydawnictwa Mandragora, a potem Egmont. W tym roku wydawnictwo Egmont zdecydowało się na nowe wydanie historii o roninie. Od poprzednich zeszytów różni się ono przede wszystkim objętością. W jednej księdze mamy kilkanaście historii o Usagim utrzymanych w barwnym wachlarzu emocji - mamy crossover z Żółwiami Ninja, komedię, horror, romans, a także kryminał. Wyczynem byłoby przeczytać komiks i nie znaleźć w nim przynajmniej jednej historii, która człowieka nie wciągnie całkowicie i bez reszty.


Jazzforacat
Ukraiński duet akustyczny złożony z Sergieja Asafatova i Sergieja Jaciury, a wcześniej Dmitriego Koshelnika. Założony w Winnicy i działający od 2016 roku. Panowie brali międzyinnymi udział w ukraińskiej wersji programu X Factor, a także Mam Talent. Ich debiutancki album nosi tytuł Ważne szczegóły (Важливі деталі).


Zagrał jazzowy kawałek i tym kupił uwagę swojego kota. Tak ponoć powstała nazwa dla grupy. Tworząc listę zastanawiałem się, czy nie wpisać po prostu Asafatova, za którego sprawą polubiłem duet. Poza fantastycznym wokalem Sergiej jest również utalentowanym multiinstrumentalistą, a przeglądając teledyski można zwariować od ilości instrumentów, na których artysta potrafi grać. Wcześniej był on liderem rockowej grupy Martovi Orchestra, a po jej rozpadzie założył Jazzforacat. Chociaż stylistycznie to dwa różne światy to dla jego głosu warto przesłuchać płytę. Moje ulubione utwory to Jesteśmy (Ми Є), Od wiosny do wiosny (Від весни до весни), a z Martovi Orchestra Ty i ja (Ти і Я). I spokojnie, w tym roku poświęcę trochę uwagi muzyce, a więc Sergiej jeszcze pojawi się na blogu.


American Horror Story: 1984
Akcja dziewiątego sezonu antologii stworzonej przez duet Murphy i Falchuk skupia się na obozie Redwood, na którym w latach 70-tych doszło do krwawej masakry. Jednya ocalała uczestniczka tamtych wydarzeń, Margaret Booth, postanawia ponownie otworzyć obóz z pomocą grupy młodych osób. W międzyczasie z zakładu dla obłąkanych ucieka sprawca masakry w Redwood.


Tym razem AHS skoncentrował się wokół slasherów, które niepodzielnie królowały w latach 80-tych. Twórcy przemycili do swojego dziewięcioodcinkowego dzieła atmosferę tamtych czasów, a także wiele nawiązań do ukochanych przez widownię slasherowych morderców. Pierwszy raz od bardzo dawna bohaterem sezonu była historia, a nie postać. Cieszy mnie nieobecność weteranów serii, bo nowa obsada daje radę, a każde z nich jest równie ważnym elementem pracującym na sukces AHS. Były zwroty akcji, emocje i czego można życzyć sobie więcej? American Horror Story 1984 był jak pierwszy powiew wiosennego wiatru po długiej, nieprzyjemnej zimie.


Metro 2033
Powieść postapokaliptyczna powieść autorstwa rosyjskiego pisarza Dmitrija Głuchowskiego. Wydana w Rosji w 2005 roku, a w Polsce w 2010 poprzez wydwawnictwo Insignis. Metro 2033 jest pierwszą częścią trylogii przedstawiającej losy ludzi, którzy po wybuchu wojny nuklearnej są zmuszeni do zamieszkania w podziemiach moskiewskiego metra.


Autor wykreował rzeczywistość obcą, niebezpieczną i toksyczną, a jednak tak dobrze znaną nam. Po wybuchu wojny nuklearnej świat znędzniał, ale ludzie pozostali bez zmian. Metro jest nieco satyryczną kalką naszej rzeczywistości. Stacje metra przeobrażają się w małe państewka z odrębnymi prawami i systemami wartości, a czytelnik wraz z głównym bohaterem (obaj w równym stopniu nieobyci z tym światem) podróżują od stacji do stacji. O ile bardzo przyjemnie podróżowało mi się z Artemem, przeżywając różne wydarzenia na równi z nim, tak finał nieco mnie rozczarował. Mimo to w przyszłym roku chciałbym sięgnąć po inne książki Głuchowskiego.


Chanel Zero: No-end House
Drugi sezon antologii opierającej się na miejskich legendach serwowany przez kanał Sy-Fy. Sześcioodcinkowa seria przedstawia historię upiornego domu pojawiającego się w przypadkowych lokacjach. Katie z grupą znajomych postanawia odwiedzić tą niezwykłą atrakcję turystyczną. O ile wejście do domu jest proste, tak opuszczenie go sprawia sporo trudności. 


Spacer po No-end House potrafi przyprawić o dreszcze. Tajemnicze postaci, ciemne zakamarki i chłód bijący zewsząd sprawiał, że ten nietypowy dom strachu utrzymywał poczucie niepokoju. I tu moim zdecydowanym faworytem był pokój numer pięć. Twórcy No-end House bardzo chcieli stworzyć dobry serial z wciągającą historią, mroczną atmosferą i postaciami, którymi będzie można kibicować (akurat to ostatnie średnio wyszło). Nie mam wątpliwości, że jest to jeden z ciekawszych seriali grozy.

Mam nadzieję, że spodobało wam się moje siedem odkryć, których dokonałem w 2019. Może spotkaliście się z którymś wcześniej? A może zapoznacie się z nimi w nadchodzącym roku?
I przy tej okazji życzę wszystkim szampańskiej zabawy sylwestrowej i pełnego fajnych wrażeń roku 2020!

czwartek, 19 grudnia 2019

Komentarze... czyli beka z komci

Usiłuję sobie to wyobrazić. Woah.

Dobra. Nie planowałem kolejnego odmóżdżającego tematu, ale dzisiaj odkryłem na ukochanym przez wszystkich YouTubie tworzącym znaczy nie tworzącym rewindy nową perełkę i trzeba się nią pochwalić, ale po kolei. Szykuję bardziej merytoryczny temat i chciałbym, aby to on zakończył ten rok na blogu, a nie beka z komci pisanych przez ośmiolatki.
Aby ten post nie kończył się na jednym wpisie ruszyłem na poszukiwania. Pierwszą miejscówką okazały się covery, a tam bęc:

Prawdopodobnie właścicielka kanału czując co może znaleźć się pod jej coverami postanowiła profilaktycznie wyłączyć możliwość żebrania o łapki.


Skąd się wziąłem?

Rozpocznę od pytania niemal filizoficznego, bo skąd się wziąłem. Większość z nas na ogół nie szwęda się po YouTubie z jakiegoś przypadku. Szukamy danych haseł, ulubionych twórców, klikamy w proponowane, a jak nam mało wrażeń to wchodzimy w kartę na czasie. Zdarzają się sytuacje, w których wpadamy na film dzięki nieświadomej polecance tj. słyszymy piosenkę lecącą w tle lub widzimy fragment filmiku na kanale innego twórcy i tak trafiamy na zupełnie nowe treści. Z jakiegoś powodu użytkownik czuje potrzebę poinformowania wszystkich, w jaki sposób trafił na filmik. Muszę powiedzieć, że to mój ulubiony głupi komentarz, bo ilekroć sam znajduję na platformie jakąś treść i widzę grupę osób piszącą, że trafiły tutaj poprzez jakiś znany film czuję się totalnie niemainstreamowy.


POLSKA przejmuje ten FILMIK XD

To seria najbardziej żenujących komentarzy na YouTubie. Nie przyczepiam się o to, że ktoś nie potrafi posługiwać się językiem angielskim, ale o treść. Czy trzeba naprawdę pokazywać wszystkim swoją głupotę? Kto jest z Polski?! Polska przejmuje ten film! I to wyżej. Niestety znalazło się też kilka komentarzy w stylu "Dubiel w Kenii". To przykład chełpienia się własną głupotą. Pomyślcie teraz jak odbiera nas autor filmu.


Przeżywanie kijowości YouTube Rewind 2019

To perełka, o której wspominałem na początku. Mam dla was zadanie. Poszukajcie jakiegoś filmiku podsumowującego rok 2019 lub wcześniejszych rewindów. W wyróżnionych komentarzach na pewno znajdziecie porównanie danego filmiku do kiepskiego rewinda z 2019. Nie wiem, może zwyczajnie jestem wyjątkowo zdystansowany do takich treści (czyt. mam to gdzieś), ale ludzie szukają byle okazji, aby ponarzekać na jakiś głupi filmik, który na dobrą sprawę nie ma żadnego znaczenia.


Badacze statystyk

To odmiana żebractwa o łapki w górę. Z tą różnicą, że komentujący pragnie przeprowadzić badanie na jakiś ważny temat socjologiczny. Tutaj łapka w górę oznacza "TAK", zaś komentarz "NIE". Strach pomyśleć, że bezmyślnie bierzemy udział w takich testach, których wyniki mogą być prezentowane w jakichś instytutach naukowych sprawdzających czy już przeobraziliśmy się w maszynki kopiuj/wklej/polajkuj. Także, no... panie naukowcu, proszę nas nieoszukiwać, bo wiem, że wcale nie chodzi o film.


Ukrzyżować krytyków

Mam jeszcze jeden przykład głupiego komentarza, który był popularny kilka lat temu i skupiał się na obśmianiu osób wystawiających pod filmikiem negatywną ocenę. Odnosząc się do treści filmu należało napisać X osób (w miejsce X wstaw ilość łapek w dół) nie zrozumiały przekazu. Sam czasem wkurzam się, gdy ludzie minusują fajne filmy, ale nie wyzywajmy, nawet w tak niewinny osób, tych, którzy mają inną opinię. Na tym polega świat. Można prosić o łapki w górę, ale można też nie czepiać się stawiających łapki w dół.


Nie spinajmy się. Alleluja i do przodu.

sobota, 14 grudnia 2019

Komentarze...

Czy ludzkość zatraciła umiejętność myślenia? Nie. Nie jest to pytanie retoryczne. Internet jest o tyle fajnym miejscem, że daje nam możliwość dzielenia się ze światem własnymi myślami. Czytając komentarze pod filmikami na platformie Youtube odnoszę wrażenie, iż coraz bardziej zatracamy potrzebę wyrażania własnych myśli na rzecz kopiuj wklej. I to naprawdę bolesnego: "kopiuj/wklej/wyjeb mózg". Jasne, bycie głupim nie jest zabronione. Dzielenie się głupotą też nie, niestety. O ile zdążyłem przyzwyczaić się do wielu idiotyzmów wesoło skaczących po internetach tak umysłowa sraczka prezentowana przez subskrybentów jest dla mnie już czymś trudnym do przetrawienia.
Lata katowano nas głupimi treściami, a teraz kolejne pokolenie przyjęło już tę postawę jako... Nie wiem, jako normę? Na potwierdzenie lista komentarzy z Youtube, które uważam za najgorsze. Nie będą to wyszczególnione komentarze, czy jakieś kontrowersyjne (ile dałbym, aby kontrowersje wśród komentarzy były naszym jedynym zmartwieniem), ale coś na kształt mody, która wylewa się z zapełnionego wiadra bezdennej głupoty dwunastolatków usiłujących napisać cokolwiek byle tylko zostawić ślad po sobie.
I mam nadzieję, że nie muszę wspominać o tym, że tekst jest pisany dla beki. I generalnie uwielbiam, lubię, nie mam nic do społeczności internetowej.

Kto pierwszy ten lepszy, czyli "Pierwszy"

Z jakiegoś powodu masa ludzi czuje wewnętrzną potrzebę zaznaczenia, że to właśnie ICH komentarz był tym pierwszym. O, zobaczcie, kurwa, nie mam życia i tylko siedzę na Youtube i odświeżam stronę w oczekiwaniu na nowy filmik. Tylko po co? Nic mądrzejszego nie przyszło ci do głowy? Obejrzałeś filmik, czy tylko napisałeś, że pierwszy go skomentowałeś. Cieszy mnie to. Informacja o tym, że jesteś "pierwszy" zmieniła moje życie.

Żebractwo, czyli daj mi lajka/serduszko

Dinozaury i niestarzejący się jak ja zapewne pamiętają dawny system oceniania filmików, gdzie mogłeś przyznawać gwiazdki. Po latach zostało to zastąpione przez uproszczony system "kciuka". Poza filmami możemy również ocenić w ten sposób inne komentarze. Te najczęściej lajkowane dostają się na "szczyt strony". Czyli bardziej merytoryczne wypowiedzi będą widoczne. Ano nie. Niektórzy po prostu żebrają o kciuki w górę, bo chcą ich mieć więcej Dlatego rzucają bzdury typu "kto się zgadza łapka w górę" lub "kto jest za X daje like, kto nie lubi pisze kom" i tysiąc innych osób podbija komentarz.

Nieśmiertelne hity z satelity

Nazwałem ten typ komci "hity z satelity", aby popisać się archaicznym poczuciem humoru i kijową ortografią (za pierwszym razem napisałem słowo to drugie "H", zagadka dla czytelników, które). Komentarze te zwykle pojawiają się przy teledyskach sprzed kilku lat i w zasadzie służą temu (przynajmniej chcę tak myśleć), aby podkreślić nieprzemijającą sympatię dla utworu. Ktoś słucha utworu sprzed dwóch lat w 2019 roku. W głowie się nie mieści!

Didaskalia


Tutaj przede wszystkim chodzi o konstrukcję komentarza. O ile sama treść nie jest jakoś mózgojebna tak natłok stylizowanych na didaskalia komentarzy trochę mnie drażni. Konstrukcja jest banalna. Zaczynasz od zaznaczenia osoby (postać z filmu, cały Youtube itp), a po dwukropku piszesz co mówi lub myśli na temat danego filmiku. W drugiej linijce dajesz odpowiedź od siebie zapisaną w ten sam sposób.
Mój pies: o czym piszesz
Ja: o komentarzach na Youtube
Mój pies: ...
Ja: mój pies pisze


Dobra, więcej mi się nie chce pisać. Nie głupiejmy. Jeśli już chcemy coś napisać pod filmikiem to niech to będzie coś, czego nie będziemy musieli się kiedyś tam wstydzić. Bądźmy uczestnikami dyskusji, a nie bezosobowymi botami piszącymi bzdury dla samej bzdury. A w ogóle to czy ja muszę naprawdę pisać, że ten post powstał dla totalnej beki?
Zapragnąłem znowu napisać o ulubionych youtuberach, zwłaszcza, że ci z poprzedniej listy są już bardziej nieaktywni, niż aktywni.

piątek, 13 grudnia 2019

Charizard wyskakuje z lodówki, czyli o kulturowym fenomenie ognistej jaszczurki

Smoki nie lubią zimna. Smoki nie lubią zmina - powtarza uparcie, ale w wielkim przejęciu.
Miałem to szczęście, że dorastałem w czasie, gdy Nintendo wypuściło pierwszą generację pokemonów. Tak więc oglądałem pierwszy odcinek anime, gdy miał premierę na Polsacie, czytałem niezbyt udane polskie wydanie mangi Adventures, pamiętam gry na gameboya, a gdzieś w szafie zalegają tazosy. Chodzi o to, że mogłem być w fandomie, gdy ten dopiero raczkował. Marki takie jak Star Wars powstały na długo przede mną i nie mam poczucia przynależności do nich od początku, a dopiero od pewnego punktu. Tu można się spierać, bo wszystko można nadrobić, ale to chyba nie to samo.
Pierwsza generacja odcisnęła ogromne piętno na moim pokoleniu i uczciwie, ile by jej nie krytykować, to dzięki Pikachu i spółce, dzisiaj marka może wypuścić kolejną, ósmą, generację. Po pytaniu profesora Oaka, czy jesteś chłopcem, czy dziewczynką stawaliśmy przed najtrudniejszą decyzją: Bulbasaur, Charmander, Squirtle. Wielka trójca i najważniejszy wybór, który mógł mieć ogromne znaczenie w dalszej przygodzie. Znając finalne wersje starterów Bulbasaur pozostawał tym najmniej popularnym jako, że w kolejnych stadiach brzydł. Do wyboru zostawały żółw i smok. Smok dla dzieciaka wydawał się wyborem oczywistym, bo kto nie chciał ziejącej ogniem bestii? #TeamBulbasaurForEver

Ash i startery z Kanto

Charmander, a w późniejszym stadium Charizard podbił serca fanów. Lata później nadal należy do topki najpopularniejszych pokemonów i bądźmy szczerzy, zostanie w niej tak długo jak będą wydawane kolejne gry. Jego status maskotki wielokrotnie potwierdział serial. W jedenastym odcinku Chamramder - zagubiony pokemon dołączył do zespołu Asha. Kilkanaście odcinków później ewoluował i stał się nieposłusznym trenerowi pokemonem, co otwierało nam drogę do kolejnych milowych kamieni w relacji Asha i Charizarda - Panika w wulkanie, Wzgórza Charizardów oraz Płonąca ambicja Charizarda. Nawet Pikachu nie miał na tamten czas tak rozbudowanej historii, a to dopiero seria oryginalna. Charizard gościł w odcinkach kolejnych serii udowadniając, że jest najcenniejszym pokemonem Asha. Mógłbym jeszcze wspomnieć o miniserii Orgins oraz pełnometrażowej produkcji Pokemon - wybieram cię, swoją drogą to jedna z najlepszych kinówek.

Charizard Asha
Wróćmy do gier. W rimejku Gold/Silver po pokonaniu Reda możemy otrzymać jednego z kantoańskich starterów i jest to całkiem przyjemna nagroda. Startery z pierwszej generacji powracają po kilku latach, a dokładniej przy okazji premiery gier X/Y. Poza trójką z regionu Kalos na początku otrzymujemy możliwość wyboru Bulbasaura, Charmandera lub Squirtle'a. Było to o tyle fajne, że otrzymały one swoje mega ewolucje. Jedynym zgrzytem był fakt, że Charmander otrzymał je aż dwie, ekskluzywną dla wersji X i Y. W porządku. Otrzymał dwie formy. Spoko, mógł przybić piątkę z Mewtwo.
I przyszła era miecza i tarczy. Ósma generacja zaprezentowała nam możliwość gigantamaxowania (czy w ogóle takie słowo istnieje?) i ponownie grając na nostalgii Nintendo dało przywilej zmiany formy i wzrostu pokemonom z pierwszej generacji. Wśród nich pojawił się Charizard. Pierwszy raz występuje on bez swoich dwóch partnerów - Squirtla i Bulbasaura. Jest on parnterem mistrza , a po przejściu gry mamy możliwość otrzymania Charmandera.

Mega Charizard X

Szczerze powiedziawszy nie wiem, jak się z tym czuję. Okej, rozumiem hajp na ognistą jaszczurkę, sam nie używałbym w tych grach ani Squirtla, ani Bulbasaura, a więc ich brak nie robi mi różnicy, ale boli mnie pewnego rodzaju odrętwienie twórców. Można bawić się pierwszą generacją, można uderzać w nostalgię fanów, ale dlaczego muszą na tym tracić fantastyczne stworki z kolejnych generacji? Czy nie lepiej byłoby zamiast dorysowywania kolejnych płomieni na grzbiecie Charizarda i tym samym dodawania mu kolejnych form zaprezentować pokemony z kolejnych generacji? Na ten moment mamy około 700... nie... wróć... 800... 890? Dobra, prawie 900 różnych pokemonów, z których całkiem spora część czeka na swoje pięć minut. Mega ewolucje, regionalne formy, a może inne magiczne zdolności.
Charizard zimna nie lubi, a więc mam nadzieję, że nie przeziębi się od ciągłęgo wyskakiwania z lodówki. 

niedziela, 8 grudnia 2019

Kici kici, kotku

O niesłabnącej sympatii Game Freak do pierwszej generacji pokemonów wiemy nie od dziś, a o czym przekonujemy się podczas eventów oraz wysypów kantoańskich stworków w kolejnych edycjach gier. Ogromną popularnością cieszą się oryginalne startery, partner Asha, a także Eevee, który do tej pory otrzymał osiem możliwości ewolucyjnych. I tu chcę nadmienić, że Game Freak to nieczułe monstra, gdyż w zespole możesz mieć tylko sześć pokemonów, czyli dwóm formą liska musisz powiedzieć stanowcze, nie. Why?

Kocham Jolteona (akurat nie obecny na screenie ;p)

Ku zaskoczeniu nową, a może po prostu niedostrzeganą do tej pory miłością Game Freak zapałał do Meowtha. Kojarzycie gadającego kota z Zespołu R?
Meowth, to fakt - mówił, a ja chciałbym przedstawić moje top 5 Meowthów (borze zielony, co ja robię z życiem) z uniwersum pokemonów. Tak, jest ich na tyle dużo, że kocur może otrzymać własną topkę, co prawda dopiero piątkę, ale jesteśmy na dobrej drodze do podbicia tej liczby. I dla przykładu żółty szczurek mógłby mieć trzy razy dłuższą topkę. Na mojej liście pojawią się koty zarówno z anime jak i gier. Te z anime bardziej za charakter i niepowtarzalność, zaś te z gier to wariacje (formy, odmiany) na temat stworka.




czyli moi koci ulubieńcy z uniwersum kieszonkowych stworów

5
 Shiny Meowth
 (Pokemon Leaf Green)

Zacznę od najbardziej personalnego wyboru, czyli Shiny Meowth. Pokemony Shiny to unikalne stworki, które losowo możemy odnaleźć w grach z cyklu. Należą one do rzadkości, a od zwyczajnych stworków różnią się kolorem. Znalezienie błyszczącego pokemona to trochę jak trafienie w szóstki w totka albo piątki... piątki też nigdy nie trafiłem. W całej swojej karierze gracza udało mi się "wpaść" na kilka takich niezwykłych pokemonów i jak po złości było to zwykle pod koniec gry, gdy już zwyczajnie nie opłacało mi się dorzucać takiego stworka do zespołu. Ostatnio złapałem Shiny Meowtha na poziomie 43. Różowy Meowth? Spoko.

4
Kot w butach
(Advanced Generation)
A teraz zmieńmy klimat. Seria Advanced Generation skierowała oryginalne anime o pokemonach na nowe, chociaż monotematyczne tory. Podczas finałów ligii o tytuł mistrza regionu Hoenn Ash poznaje nowego rywala Tysona oraz jego Meowtha. Wyglądem kocur przypomina bajkowego kota w butach. W ćwierćfinałach walczy z Pikachu. Meowth blokuje ataki Pikachu za pomocą Thunderbolt. Ostatecznie pokonuje oponenta i tym samym zagwarantowuje Tysonowi występ w półfinale.

3
Meowth (Galar)
(Sword&Shield)
W grach Sun/Moon wprowadzono lokalne wersje pokemonów i tak poza spasionym Raticate oraz owłosionym Dugtrio otrzymaliśmy alolańskiego Meowtha. Ten trend został podtrzymany w grach Sword i Shield, gdzie otrzymaliśmy wysyp galariańskich form, a w tym także Meowtha. Z początku nie wiedzieliśmy dużo o samym kocurze poza jakimiś plotkami. Osobiście przeczuwałem, że otrzymamy "baby form" jako, że GF po części zdecydował się wrócić do pokemonów odrzuconych wcześniej. Zamiast pre-ewolucji dostaliśmy formę stalową. O nowym kocurze wiadomo mi niewiele poza tym, że ma obłędny design. Po tych wszystkich nijakich kotach wreszcie pojawił się charakterny kocur. 

2
Meowth Gigantamax
(Sword&Shield)
Nowa generacja kieszonkowych stworków zaprezentowała formy Dynamax i Gigantamax. Dynamax to stworki powiększone do rozmiarów Godzilli, zaś Gigantamaxy poza rozmiarem zmieniają także swój wygląd. Wśród specjalnych eventwoych potworków znajdą się Pikachu, Eevee i Meowth. Dwa pierwsze są do zdobycia dla posiadaczy gier Let's Go, zaś gigantyczny Meowth jest ograniczony czasowo. Może otrzymać go każdy gracz do któregoś tam stycznia. I przyznam się, że to jedyny i najważniejszy powód dla którego rozkminiam kupno nowej gry. Tym razem twórcy postanowili wykorzystać kocie zdolności do rozciągania swojego tułowia. W pierwszej chwili skojarzył mi się z tytanami z Ataku tytanów. Podsiada też ciekawy atak G-Max Gold Rush - oszałamia przeciwników i daje bonus pieniężny. 

1
Meowth (Team Rocket)
(Pokemon Oryginal Series)
Ktoś jest zaskoczony numerem jeden? Mam nadzieję, że nie. Meowth z Zespołu R jest obok Pikachu główną maskotką serii. Jego debiut też był ogromny, bo pierwszy raz zapoznano nas z pokemonem znającym ludzką mowę. Przez lata istnienia anime poznaliśmy jego charakter, a także historię, swoją drogą Go West, Young Meowth to jeden z najlepszych odcinków anime. Meowtha można lubić, można nie lubić, ale niezaprzeczalnie stał się ogromną częścią serialu.

Dobra, Meowthy omówione. Oczywiście jest ich więcej, Meowth z gier, mangi, epizodyczne koty z anime, Meowzie, alolański Meowth...