sobota, 24 grudnia 2016

Wyjazd na wariata plus życzenia

Ano, pochwalę się i przy okazji złożę życzenia świąteczne. 

Zeszły weekend minął mi wariacko, ale wyjątkowo przyjemnie, ale po kolei... Jakiś czas temu umówiłem się ze znajomą na wyjazd za Katowice na koncert rapera Lasio Companija (kto śledzi moje posty o Mam Talent, powinien ogarnąć temat). Niestety moja towarzyszka podróży  w ostatniej chwili wymiksowała się z wyprawy i wszystko stanęło po ogromnym znakiem zapytania. Z mieszanymi uczuciami i na ostatnią chwilę zdecydowałem się pojechać w pojedynkę do Katowic, a potem odbić do Chrzanowa na koncert. I przyznam, że całą drogę się wahałem. Najpierw w domu, potem kupując bilet do Katowic, w końcu w samej stolicy Śląska, a nawet będąc już przed wejściem do Żywieckiej Chaty...
To była moja pierwsza, a przy tym najbardziej wyczerpująca, podróż na południe Polski. Przede wszystkim, Katowice jak i Chrzanów wyglądały przepięknie. Wszystko przybrane świątecznie, wesoło i do pełni obrazka brakowało wyłącznie śniegu (potem miałem żałować tych słów, hehehe). Naprawdę piękne miejsce i szkoda, że nie miałem więcej czasu na zwiedzanie. Z Katowic myknąłem do Chrzanowa, a tam prosto do Żywieckiej Chaty. Plan był prosty, posłuchać muzyki, obalić jedno piwko i zmyć się zaraz po koncercie.
Koncert zaczął się trochę po dziesiątej i trwał nieco ponad godzinę. Fajnie było usłyszeć kawałki Lasia znane z płyty oraz telewizji w wersji na żywo. Bardzo, bardzo, bardzo tęsknię..., Bajka o Małym Księciu, Pijany Lasio Dens, Ból, Na pożegnanie. Zapanowała fantastyczna atmosfera i pomimo końca koncertu postanowiłem zostać jeszcze trochę na afterparty i wtedy zabawa rozkręciła się na dobre. Impreza dobiegła końca, a ja mimo to zasiedziałem się do samiutkiego końca, przedłużając ją o jeszcze jakieś pół godziny. Przedstawiłem się, podziękowałem chłopakom z zespołu za świetny występ i obiecałem, że wpadnę na kolejny koncert, nieważne gdzie. Ze wszystkich moich wyjazdów ten był zdecydowanie najlepszy i zaraz po nowym roku jadę na kolejny koncert Companijki. Z tym "Zarażaniem Radością" rzeczywiście jest coś na rzeczy, bo dobra energia jaką obdarował mnie Lasio, nadal się mnie trzyma i przy okazji natchnął mnie do zrobienia kilku fajnych rzeczy. Mateusz mówił, żeby mu nie dziękować, ale mimo to podziękuję kolejny raz. Dzięki za występ i rozmowę. Z pewnością będziemy się widzieć jeszcze na wielu twoich koncertach.
Do domu dotarłem w niedziele około siedemnastej. Zmęczony, trochę zmarznięty, ale z uśmiechem i fajnymi wspomnieniami.

I na sam koniec... Chciałbym raz jeszcze życzyć wszystkim Wam zdrowych, radosnych świąt, które spędzicie w gronie najbliższych osób z uśmiechami na twarzach.

3 komentarze:

  1. Wszystkiego najlepszego, Oscar. (Teraz muszę rozkminić który facet na tym zdjęciu to ty).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, no, zgaduj, Meguś :) Pan z tatuażem Son Goku czy pan w bluzie z Son Goku.

      Usuń
  2. Też życzę wszystkiego dobrego.

    OdpowiedzUsuń