piątek, 24 sierpnia 2018

[Wakacyjne wyzwanie] Walt Before Mickey

Jak to zleciało? Dopiero co rozpoczynaliśmy Wakacyjne wyzwanie, a teraz piszę post o czwartej, ostatniej, wyprawie, tym razem do Los Angeles, krainy wielkich marzeń i sukcesu wpisanego w jej rodowód. Poniżej będzie o reżyserze, próbach tworzenia kina...
Walt Before Mickey lub też The Dreamer (sam tytuł prosi się o małą dygresję, bo o ile pierwszy mówi o filmie wszystko, tak drugi kompletnie nic) to biografia legendy świata animacji zanim to jeszcze powołał do życia największą mysz świata. Nic więc dziwnego, że ktoś pokusił się o stworzenie filmu biograficznego, człowieka, na którego filmach wychowały się całe pokolenia, ba, filmach, które łączyły ze sobą pokolenia.
Pracownicy Disneya
Wyreżyserowana przez Khoa Le w 2015 roku biografia Walta Disneya opowiada historię "before Mickey" czyli okres młodości i pierwsze próby "przebicia się". Sam reżyser póki co posiada bardzo skromny dorobek i można powiedzieć, że Walt Before Mickey jest jego debiutem. I tu pojawia się pierwsze pytanie (drugie nasunęło mi się po seansie, wrócimy do niego), czy jakiś mało doświadczony reżyser będzie potrafił przestawić historię legendy świata popkultury? Nie ukrywam, to film, do którego można mieć wielkie oczekiwania. Wielkim oczekiwaniom trudno sprostać, zwłaszcza, gdy nie posiada się doświadczenia. Jednak nie na samym warsztacie reżyseria stoi, co udowodnił chociażby Neill Blomkamp; liczą się jeszcze młodzieńczy zapał oraz pomysły. W każdym razie film Le mógł okazać się bardzo dobrą biografią albo jego własną wizją, która znajdzie fanów i zapewni mu rozgłos. Niestety, film nie był ani jednym ani drugim. Całość trzyma się sztywnych "ram" narzuconych przez gatunek i stara się z nich nie wypaść. Dzięki temu otrzymujemy bardzo poprawnie wyreżyserowaną historię o marzeniach, walce z przeciwnościami losu i ogromnym sukcesie. Podobnie jest z resztą elementów; aktorsko film stoi na dość przeciętnym poziomie. W rolę Walta Disneya wcielił się Thomas Ian Nicholas i teoretycznie to na jego barkach spoczywa ciężar filmu. Wykreowana przez niego postać po prostu jest; nie budzi ani sympatii, ani niechęci - po prostu hołduje ciężkiej pracy.
Znacznie ciekawiej wypadł Jon Heder, czyli filmowy Roy Disney. W obsadzie znaleźli się jeszcze David Henrie (o, ironio króluje on na Disney Channel), Armando Gutierrez oraz Taylor Gray jako pracownicy Disneya. Z czego ten ostatni może w przyszłości jeszcze nas czymś zaskoczyć na ekranie.
I tu warto zadać drugie pytanie, co jest największym problemem Walt Before Mickey? Wydaje mi się, że wszystko sprowadza się do braku charyzmy. W starciu z ogromnym kolosem, reżyser zadecydował iść bezpiecznym szlakiem i stworzyć dzieło, o którym i tak po seansie zapomnimy.
Nie chciałbym jęczeć i wyłącznie jęczeń i krytykować, a więc wspomnę o narodzinach Myszki Mickey. Ostatnie kilka scen, w których grupa zaczęła pracować nad projektami gryzonia nieco dodało pazura filmowi, no szkoda tylko, że był to już praktycznie koniec filmu.
Pozostaje mieć nadzieję, że reżyser uczy się na błędach i kolejne produkcje będą odważniejsze, a on sam jak Walt nie podda się po pierwszych niepowodzeniach.

Czy obejrzałbym ponownie? 
Film miał potencjał. Musiał mieć. Niestety nie wniósł nic ciekawego i chociaż nie żałuję seansu to na następny z pewnością się nie piszę.

Z mojej strony to już wszystko w tej edycji Wakacyjnego wyzwania. Dziękuję Meg za udział, ciekawe propozycje oraz spory wkład zakulisowy. No to wymiksowuję się na dzisiaj, nara!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz