Stare lwy, zgodnie ze wskazówką Meg, odnalazłem pod tytułem Wakacje Waltera i z tej nazwy będę korzystał w tekście. Film powstał w 2003, a za jego reżyserię odpowiedzialny był Tim McCanlies, którego nazwisko niewiele mi mówiło, ale po sprawdzeniu okazało się, że jest to scenarzysta rewelacyjnego Stalowego giganta.
Historia koncentruje się na nastoletnim Walterze (w tej roli Haley Joel Osment). Jest to spokojny i nieco zastraszony chłopiec, którego samotnie wychowuje matka. Chociaż wychowuje to raczej za duże słowo, bo kobieta raczej niespecjalnie interesuje się synem. W kolejne wakacje decyduje się porzucić go do domu ekscentrycznych wujów. Wakacje na wsi powinny kojarzyć się przede wszystkim dobrze, ale dla Waltera znaczą nieco więcej, bo są lekcją (i to dość mocno zaznacza się w filmie) bycia mężczyzną. Chłopak uczy się pracy, odpowiedzialności, a także otwiera się na ludzi. Tu nie ma miejsca na szaleństwo, dynamikę i zwroty akcji. Kino familijne, którego Wakacje Waltera są doskonałym przykładem oferuje przede wszystkim spokój oraz luźnych przemyśleń o życiu. Oczywiście pojawiają się też wątki komediowe, ale podobnie jak film są w bardzo delikatne jak lwica Jasmine mieszkająca na polu kukurydzy, albo... Dobra, o tym zaraz.
Jasmine - najsympatyczniejsza bohaterka filmu. |
Film radzi sobie również aktorsko. Co do odtwórcy roli Waltera to nie jestem fanem Osmenta, ale muszę przyznać, że wypadł dobrze. Miło było zobaczyć Michaela Caine'a, którego ostatni raz na ekranie widziałem w Batmanie Nolana. Najlepiej wypadł jednak Robert Duvall w roli twardziela Huba. Spisała się też obsada z drugiego planu dzięki czemu aktorsko film działa bez zarzutów.
Odbiór całości, niestety psuje końcówka filmu. Myślę, że wystarczyłaby scena powrotu Waltera do miejsca, gdzie spędził dzieciństwo, ale happy end, w którym chłopak decyduje się zostać z wujkami. Jednak twórcy pokusili się o rozwiązanie "wątku bajkowego". Trochę szkoda, bo zamiast pozostawienia młodości Huba w tajemnicy zdecydowali się potwierdzić historię. Lądujący w ogródku helikopter, szejk, który potwierdza prawdziwość słów wujków... Zbędna końcówka.
Wakacje Waltera to pewnego rodzaju sentymentalna podróż do czasów dzieciństwa, wizyt na wsi. Film w zasadzie niczym mnie nie oczarował, ale był przyjemny w odbiorze i zgadzam się z jego przesłaniem, że nie warto bać się czasu, jeśli żyje się "pełną piersią".
Czy obejrzałbym ponownie?
Ponownie oglądam jedynie filmy, które lubię bardzo. Mam okazję obejrzeć dzisiaj. Zaraz. W telewizji, ale chyba odpuszczę sobie. Tak, czy inaczej jestem wdzięczny Meg za polecankę, bo sam raczej nigdy nie sięgnąłbym po Wakacje Waltera, a przecież fajnie jest poszerzyć swoją wiedzę filmową o kolejny tytuł.
No a ja obejrzałam pilota "Spaced" i nadal nie wiem jak go ugryźć.
OdpowiedzUsuńNieładnie spoilerować końcówkę. Ale cieszę się, że film sprawił ci przyjemność.
Kit ze spoilerami jak nie są konkretne. Też miałem problem z rozpoczęciem.
Usuń