Zacznę od tego, że to wszystko wina wakacyjnego wyzwania i Megi, bo Gravity Falls poniekąd przypomniało mi o latach 90-tych i strasznych historiach, które głównie rozgrywały się w świecie młodzieży. Świecie, który był niezrozumiały/ niezauważany przez dorosłych. Wiecie, seriale: Erie Indiana, Gęsia skórka oraz cykle książkowe: Szkoła przy cmentarzu oraz Krąg ciemności. I tak wiedziony podstępnym uczuciem sentymentu postanowiłem powrócić do Szkoły przy cmentarzu.
Za moich czasów (ogólnie zdanie zaczynam jak jakiś stary pierdziel) było około 10 książek, a przynajmniej tak wywnioskowałem polując na kolejne, rzadkie egzemplarze Szkoły przy cmentarzu w okrąglaku. Najnowsza część Opowieści z ciemnego lasu była trzynastym tomem... tomikiem cyklu i zapowiadała Autobus widmo i to było moje ostatnie spotkanie z nawiedzoną szkołą w Groove Hill i jej uczniami, gdyż zniknęła z okrąglaka, a jej miejsce na regale zajęła seria o przygodach trzech detektywów sygnowana wówczas nazwiskiem A.Hitchcocka. W każdym razie na tym się skończyło, a kilka lat później przez całkowity przypadek znalazłem jeszcze nowszy tom (piętnasty) pt.Przeklęty Mikołaj, który nie był niczym innym jak luźną adaptacją Opowieści wigilijnej C.Dickensa. Teraz na nowo przypomniałem sobie o serii, a nawet zakupiłem Zemstę dinozaurów, Jak polubić mumię oraz Baseball zdechlaków, w którego trakcie czytania właśnie jestem.
Autorem cyklu, składającego się z 28 tomików powiązanych ze sobą jedynie tytułową szkołą, jest Tom B.Stone. Oczywiście to tylko pseudonim, którego prawdziwe (tombstone) znaczenie odkryłem powracając do lektury po wielu latach. To z pewnością nie jest wybitna literatura. Pewnie bliżej jej do przeciętnej aniżeli dobrej. Chyba najsprawiedliwiej jest stwierdzić, że Szkoła przy cmentarzu to taki horrorowy odpowiednik harlequinów dla młodzieży. Zwyczajnie ma służyć zajęciu czasu, a nie głębszej analizie fabuły i poczynań bohaterów.
Miejscem akcji jest miasteczko Grove Hill. To tutaj znajduje się szkoła podstawowa, do której uczęszczają jej główni bohaterowie: Skip, Tyson, Mark, Algie, Marie i wielu innych. Szkoła jest o tyle upiornym miejscem, że znajduje się w sąsiedztwie starego cmentarza. Jego obecność wpływa na niezwykłą aurę tego miejsca, ale raczej nie jest powodem dziwacznych wydarzeń w jakie wplątują się uczniowie.
Każdy tom opowiada inną historię, która nie ma żadnego wpływu na poprzednie, czy też na następne książki cyklu. Jedynymi wspólnymi cechami jest szkoła oraz bohaterowie, który jeśli nawet nie grają głównych skrzypiec w jakimś tomiku to przynajmniej pojawiają się na dalszym planie.
Do tej pory mam za sobą osiem książek z cyklu i zdecydowanie moja ulubioną (nie tylko z cyklu, ale należy do grona moich najukochańszych czytadeł) jest Mój mały wilkołak. Nawet po latach pamiętam całą historię, jej głównego bohatera oraz pełnię księżyca - kiedyś ta tandetna scenka z pizzą podobała mi się przeokropnie. Najmniejszą sympatią cieszyła się u mnie Przerażająca drużyna i czytając teraz Baseball zdechlaków dochodzę do wniosku, że wszystko co wiąże się z tematem sportu nie jest dla mnie.
Historie są krótkie i proste. W sam raz, aby utrzymać uwagę młodego (za target obstawiam 10-12 lat) czytelnika. Starszy też powinien znaleźć w niej coś dla siebie pod warunkiem, że poczuje delikatny powiew sentymentu. O czym warto wspomnieć to dodatki. Na końcu każdej książeczki znajduje się jakiś rebus, kolorowanka, czy inna krzyżówka - nic wielkiego, ale całkiem fajny dodatek. Jeszcze wspomnę o okładkach, które są obłędne. Piękne projekty potworów, wilkołaków i zombie były właśnie tym, dlaczego pierwszy raz sięgnąłem po Szkołę przy cmentarzu. Najchętniej sfotografowałbym swoją malutką kolekcję, ale aparat na tyle kijowy, że zwyczajnie poratuję się (moim zdaniem najlepszą okładką) zdjęciem z internetu.
"Zacznę od tego, że to wszystko wina wakacyjnego wyzwania i Megi"
OdpowiedzUsuńHehe.
Kojarzę, że kiedyś widziałam w jakiejś księgarni (może to nawet było w dziale książek w supermarkecie) kilka tomów "Szkoły przy cmentarzu". Podobały mi się okładki, ale z jakiegoś powodu nie byłam zainteresowana serią. Najwyżej doszłam do wniosku, że któregoś dnia sprawdzę o czym to jest dokładnie i czy dobre. Niestety, w późniejszych czasach nigdzie nie mogłam tego znaleźć.
Chętnie przeczytam notkę o "Eerie Indiana" i "Gęsiej skórce", bo też się na nich wychowałam. W ogóle "Eerie Indiana" było taką moją Strefą Mroku XD.