piątek, 8 maja 2020

Czy ja o czymś nie wiem? Totalny szok część pierwsza i ostatnia

Czy ja o czymś nie wiem? Dla jasności, nie wiem o wielu rzeczach i prawdopodobnie o drugim wielu, tu przyjmuję "wielu" jako miarę wartości, wolałbym nie wiedzieć. Do wczoraj byłem przekonany, że są na tym świecie pewne rzeczy i niezmienne. Takie, które mi jako widzowi dają poczucie niechcianego komfortu w postaci kliszy. Ach, jakby ten cały american dream wyglądał paskudnie bez utartych schematów? Wyobrażacie sobie, jak to jest nie znać szczęśliwego zakończenia przed napisami końcowymi?
Filmowe klisze są bardzo wytrzymałe, bo nie da się ich przemielić przez hollywodzką maszynkę do robienia pieniędzy. Pewien porządek musi być zachowany i nie ma o co się gniewać. Czasem jednak złapię się na tym, że wyświechtana historia bawi się ze mną.
Niezapomnianym mistrzem pastiszu był Wes Craven. Jego horrory skupiały się na ogromnej ilości udziwnień i pułapek fabularnych, że aż chciałoby się rzucić tekst o niszczeniu czwartej ściany. Samą w sobie pułapkę stanowi chociażby Krzyk. W latach dziewięćdziesiątych, dawno po latach świetności slashera, Wes wyszedł z nietuzinkowym projektem będącym horrorem w horrorze. Jego wizja fabularna kilkakrotnie złamała fabularne założenia kina grozy. Zaangażowana do projektu Drew Barry Moore odegrała rolę pierwszej ofiary. I tu można powiedzieć, jak bardzo nie roztropnie było nie wykorzystać popularności aktorki, o ironio, wykorzystał twarz, która jest na plakacie reklamującym film. Craven zabawił się z nami i dał to czego nie moglibyśmy się spodziewać. Cały film jest fabularną zagadką, która bawi się z nami i nie podąża jasnymi ścieżkami. Podobnie zabawił się reżyser Korpoludków. W obsadzie tej kanibalistyczno-thrillerowo-komediowej historii przedstawił postaci dramatu Demi Moore, Eda Helmsa oraz bandę nieznanych aktorów, którzy są wyjątkowo niecharakterystyczni, mało ciekawi i tyle w temacie. Spodziewamy się jatki i szokiem jest fakt, że pierwszy głowę traci Ed Helms, dosłownie. I tyle. Nie wiem na ile rola pierwszej ofiary była mu pisana, a na ile reżyser postanowił nas zaszokować, ale tak. W historii ważniejsza jest grupa nieznanych aktorów, którzy są wyjątkowo niecharakterystyczni, mało ciekawi i tyle w temacie.

Ed i Demi

O jacie kręcę, jeszcze muszę napisać coś o Hobbicie. Jest sobie Frodo i gra w tym filmie nauczyciela i nie czarując, jest niezadowolony z życia, próbuje napisać książkę. No, archetyp bohatera. I generalnie w szkole, w której uczy jest taka nauczycielka. W ogóle to film nosi tytuł Cooties i wspominałem o nim przy okazji jakiegoś czelendżu. Nie żeby to było jakoś istotne dla mojego wywodu, ale dzieci zmieniły się w zombie po zeżarciu przeterminowanych kurczaków. Drużyna nauczycieli z Frodo na czele staje do walki. I generalnie tam jest taka nauczycielka, do której Frodo się ślini i dla utrzymania stereotypu ona jest w związku z wuefistą, ofc wstrętny, głupi i narcystyczny typek. Wiemy, że wuefista zginie, bo jest dupkiem, a Frodo zdobędzie dziewczynę. Tak musi być. Tylko, że nie... Nauczycielka wyznaje, że kocha wuefistę mimo jego wad, a ten staje się bohaterem ratującym wszystkich przed cholernymi orkami, a Frodo... nie zostaje bohaterem.
Tyle chciałem napisać. Dla utrzymania efektu szoku u czytelnika nie robię podsumowania. Kończę ten tekst bez uprzedzenia, tu i teraz.

3 komentarze:

  1. Ach, klisze... każdy ma swoją ulubioną. Jaką ty lubisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie mam takiej. Może jedynie jak w tłuką szkło w filmach akcji, typu strzelają i szyba rozpada się na kawałeczki albo jak ktoś wpada do pomieszczenia przez okno.

      Usuń
    2. Ja też miałabym problem ze wskazaniem ulubionej, ale kocham produkcje, które łamią schematy i zaskakują. I widziałam trzy części Krzyku plus jego parodię.

      Usuń