niedziela, 28 lipca 2019

Panteon współczesnego horroru (cz.1)

A na początku hrabia Dracula wstał z trumny w tak nienaturalny sposób, że głupi człowiek tylko spoglądał na to z zadziwieniem. I w tym momencie zastanawiam się, jak w kilku słowach streścić całą historię kina grozy. Bo jak można opowiedzieć o początkach tego szlachetnego gatunku, wymienić wszystkie okresy, mody i popkulturowe hasła jakimi karmimy się po dziś dzień, a przy tym chociaż słowem wspomnieć o cycastych cycatkach zapierniczających przez lasy w obawie przed mordercą z krzywą mordą? Potem naturalnie musiałbym wspomnieć o kilku wybitnych reżyserach albo chociaż podkreślić, że na strasznych tematach zjedli zęby. Zadanie trudne, ale koniecznie do zrealizowania przy omawianiu współczesnego panteonu grozy. Kto go tworzy? Kto w nim zasiada? Postaram się tego dowiedzieć! Także dzisiaj o kilku obiecujących reżyserach młodego pokolenia, którzy już trochę zamieszania w kinie grozy wywołali.


Na pierwszy ogień chciałbym rzucić faceta, który swoim debiutem reżyserskim narobił sporo zamieszania, a mowa oczywiście o Jordanie Peele. Uciekaj! (Get Out) nie jest klasycznym horrorem, a bardziej thrillerem, ale nie można odmówić mu budowy napięcia, szalonego zwrotu akcji, a poza tym Peele stworzył kolejny film, To my (Us), który już nieco bardziej idzie w stronę kina grozy, a przynajmniej robiąc ukłon w tę stronę. Przy tym oba filmy dążą do pokazania problemów społecznych, w pierwszym mamy gęstniejącą z wolna atmosferę uprzedzeń do afroamerykanów, a w drugim walkę klas społecznych i symboliczne wyjście "potworów" z kanałów. Jordan Peele rokuje bardzo dobrze. Nie są to w żadnym razie blaxploitation horrory, a przemyślane, trzymające w napięciu i inteligentne obrazy, nad którymi warto się zatrzymać na moment.
Jeżeli miałbym porównać jakiegoś współczesnego reżysera horroru do Wesa Cravena to z pewnością byłby to Ti West. Ten reżyser pojawił się w zasadzie znikąd i narobił sporo szumu obrazem Dom diabła (The House of the Devil), a później wyreżyserował Zajazd pod duchem (The Innkeepers), segment antologii V/H/S, a także (to akurat wolałbym przemilczeć) sequel Śmiertelnej gorączki. Skupię się na tym pierwszym, bo Dom diabła to przepyszny kawałek sanatnistycznego kina z nostalgiczną otoczką lat 80-tych. Tego właśnie oczekują fani gatunku znudzeni współczesnym horrorem - wyprawy w przeszłość; stylitykę kina grozy sprzed trzydziestu, czy czterdziestu lat. Dlatego właśnie kochamy Obecność. Ti West ma wyobraźnię i nie przejmuje się popkulturowymi trendami w kinie grozy. Dlatego właśnie jego produkcje zapadają w pamięć bardziej niż jakieś pompatyczne straszaki o tym samym.



Na koniec zostawiłem Mike'a Flanagana. Jest on twórcą najlepszego serialu grozy, Nawiedzony dom na wzgórzu (The Haunting of Hill House). Jego filmy charakteryzuje niebanalność i próba wymijania utartych schematów, czego świetnymi przykładami są Absentia oraz Oculus. W późniejszych filmach Flanagan zmienia nieco kierunek, ale nadal dając nam ciekawe obrazy łączące horror, a to z thrillerem, romansem lub kinem familijnym. Na rok 2019 zapowiedziano premierę filmu Doktor Sen będący kontynuacją Lśnienia i cholernie się jaram ze względu na temat i Evana McGregora w roli głównej.

1 komentarz:

  1. Z Panem Jordanem Peele mam problem, bo tak jak początek "Get out" i "Us" uważam za interesujące, tak mniej więcej od połowy oba filmy przestały mi się podobać. Końcówka "Us" była wręcz beznadziejnie głupia. Choć muszę stwierdzić, że po raz pierwszy tak bardzo przestraszyłam się w kinie. Nie była to niestety zasługa filmu, po prostu w pewnym momencie zgasły wszystkie światła, ekran i dźwięk. To była najbardziej przerażająca chwila podczas całego seansu;) Wracając do tematu, zainteresowałeś mnie "Domem diabła" i "Absentią". Zwłaszcza ciekawa jestem obrazu Flanagana, bo jak do tej pory każdy jego film, który widziałam ORAZ jeden serial bardzo mi się podobały.

    OdpowiedzUsuń