środa, 16 grudnia 2015

Dziennik Bridget Jones

Zbliża się koniec roku i warto byłoby pouzupełniać tematy, za które zabrałem się wcześniej, a jedynym z nich był cykl o ulubionych filmach, który się wleeeeecze niemal od początku istnienia bloga. Także pora na kolejną cegiełkę i tym razem o filmie Dziennik Bridget Jones.

 Ku zdziwieniu kultura popularna jest bardziej elitarna od tej elitarnej. Nie jakoś mocno, ale rządzi się swoimi prawami i chociaż zaprasza do siebie wszystko i wszystkich to tylko nieliczni mogą stać się jej ikonami. I tak się stało z panną Jones. W 2001 roku na ekrany kin weszła ekranizacja powieści Dziennik Bridget Jones autorstwa Helen Fielding o tym samym tytule. Pamiętam, że filmowi towarzyszyło spore zainteresowanie, które wtedy mało mnie, bo umówmy się - co mnie wtedy obchodziły jakieś brytyjskie komedie romantyczne? Z Bridget było mi dane poznać się dopiero kilka lat później, gdy przypadkowo wpadłem na film w świątecznej ramówce telewizyjnej. I ku mojemu zaskoczeniu oczarowała mnie sobą od pierwszych minut. Oto jest Bridget Jones nieco chaotyczna trzydziestodwuletnia singielka - za ciężka o kilka kilogramów, pali, pije, nie lubi własnej pracy i szuka księcia z bajki. 
Wraz z nowym rokiem Bridget postanawia zacząć pisać pamiętnik. Jako narratorka Bridget jest boleśnie szczera i zabawna. To właśnie dzięki jej ogromnemu dystansowi do rzeczywistości film nabrał charakteru. Oczywiście nic nie bierze się z niczego. W tytułowej roli doskonale spisała się pochodząca z Teksasu Renée Zellweger. Mogę sobie tylko wyobrazić jaką złość wśród czytelników powieści wywołał fakt, że ich ukochaną Brytyjkę zagra niedoszła ofiara Teksańskiej Masakry Piłą Mechaniczną 4.Jednak obsadzenie Zellweger w roli panny Jones okazało się strzałem w dziesiątkę. Na potrzeby filmu aktorka nauczyła się brytyjskiego akcentu i przytyła. Dzisiaj trudno wyobrazić sobie inną aktorkę w roli Jones. Zellweger partnerują Hugh Grant (Był sobie chłopiec) oraz Colin Firth (Jak zostać królem). Pierwszy z nich gra przełożonego głównej bohaterki. Daniel Cliver jest flirciarzem, podrywaczem i arogantem, którego z główną bohaterką połączy romans. Nie przepadam za Gratnem jako aktorem, bo za każdym razem widzę ten sam sztywny sposób bycia i nie, nie jest to spowodowane rolą, a jego grą aktorską. I tutaj muszę przyznać, że w roli kochanka Bridget wypadł fantastycznie. Był bardzo swobodny, zabawny i budził swego rodzaju sympatię (nawet w momentach, w których wychodził na ostatniego dupka, a tych też było kilka). Co jednak najważniejsze pomiędzy nim a Zellweger czuć chemię. Z kolei Colin Firth gra sztywnego adwokata, którego od pierwszych minut trwania filmu z Bridget łączy wzajemna niechęć. Jest jeszcze mnóstwo innych postaci, ale to właśnie ta trójka stanowi szkielet filmu.
Dziennik Bridget Jones nie skupia się jednak wyłącznie na głównej bohaterce i jej perypetiach miłosnych, ale ma również czas na rozwijanie wątków pobocznych. I to ogromna zaleta, bo jako widz nie miałem wrażenia, że historia po prostu brnie od punktu a do punktu b, a ze spokojem pokazuje świat w jakim funkcjonują zakochani. I tak mamy tutaj rodziców Bridget, jej sukcesy i porażki zawodowe, liczne przemyślenia na temat przyjaciół oraz rodziny.
Muzyka jest rewelacyjna. To znaczy... Nie są to utwory, których na co dzień słucham, a wręcz przeciwnie - kompletnie nie moja bajka, ale nie można docenić jak dobrze zostały dobrane. All By Myself, It's Raining Men, albo Ain't No Mountain High Enough rewelacyjnie komponują się z nastrojami bohaterów. Ten film czaruje i chyba nie tylko kobiety, a przynajmniej mam nadzieję, że nie jestem jedynym facetem lubiącym Dziennik Bridget Jones. Pozostaje pytać - skąd fenomen Bridget? Myślę, że przede wszystkim z jej normalności i otwartości. Amerykańska komedia romantyczna serwuje schematyczną bohaterkę - zadowoloną z pracy, szczupłą, atrakcyjną singielkę, która bywa lub nie zabawna. Bridget łamie mit i jawi się jako ciągle walcząca z nadwagą, papierosami trzydziestka, która marzy o wielkiej miłości. Dziennik Brigdet Jones jest świetnym filmem i na święta i na walentynki i bez okazji. Obok produkcji takich jak Ja cię kocham a ty śpisz oraz To właśnie miłość jest przykładem rasowej komedii romantycznej, a przy okazji jest perłą w dorobku reżysera, scenarzysty i producenta - Richarda Curtisa. Świetnie wyważone wątki romansu oraz komedii zaskarbiły sobie miejsce wśród moich ulubionych filmów.
 
Informacje
Tytuł pl. Dziennik Bridget Jones
oryg. Bridget Jones's Diary
Reżyser Sharon Maguire
Gatunek Komedia romantyczna
Rok produkcji 2001
Kraj produkcji Wielka Brytania, Francja, Irlandia
Ulubiony bohater Bridget Jones (Renée Zellweger)
Ulubiony cytat Mark Darcy przedstawia Bridget: Bir
Bridget pracuje w wydawnictwie i
kiedyś bawiła się nago w moim baseniku.
Ulubiona scena Walka Darcy vs Cliver
Zwiastun Klik

2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. W sumie niewiele. Jest, oglądałem, ale niespecjalnie zmartwiłoby mnie, gdyby ten film nie powstał. Jedyne "ale" miałbym w przypadku ekranizacji najnowszej książki Fielding.

      Usuń