środa, 27 marca 2019

Chodząc do kibla razem

czyli Rodzeństwo Furo

Jednotomowa manga, Rodzeństwo Furo, autorstwa Yuki Shiwasu jest debiutem tej pani, a zarazem moim pierwszym moim zetknięciem z wydawnictwem Dango. Przyznaję, że przed zakupieniem tomiku bacznie obejrzałem okładkę i wnętrzności, bo nie do końca byłem przekonany do historii, którą chciano mi wcisnąć, ale o tym za chwilę...
Daisuke i Kyoko mają po piętnaście lat i są bliźniętami. Ich relacja zdaje się jednak daleko wykraczać poza siostrzano-braterską więź. Rodzeństwo spędza ze sobą każdą możliwą chwilę. I pisząc każdą mam na myśli naprawdę każdą, łącznie z załatwianiem potrzeb fizjologicznych. Za ich bliskością kryje się ważny powód. Otóż dzieciaki posiadają specyficzny dar widzenia zmarłych. Jedynym sposobem, aby trzymać duchy z dala od siebie jest ich bliskość.


Już po okładce, tak bardzo nasuwającej skojarzenie z rodzinką Adamsów, i kilku pierwszych stronach, jeszcze bez zniechęcania się kreską, otrzymujemy wisielczy humor w groteskowej oprawie. Poznajemy papużki nierozłączki, przerażoną ich bliskością matkę, szkolnych kolegów usilnie próbujących rozdzielić rodzeństwo i niegrzeszące rozumem duchy. To cała esencja Rodzeństwa Furo.
Pięć rozdziałów i dodatek "chibi" stanowią zamknięte historyjki, w których tytułowi bohaterowie muszą uporać się z jakimś duchem. Wszystko bazuje na podobnych żartach, które podzielimy na dwie grupy: nieogarnięcie rodzeństwa oraz wstawki z duchami.
Problem polega na tym, że opowiedziany kilkakrotnie dowcip traci swoją siłę i zamiast śmiechem puentujemy go głośnym, znużonym westchnieniem. I dzieje się tak od rozdziału drugiego. Po wprowadzeniu autorka wyraźnie chce opowiedzieć jakąś historię, ale nie robi tego ostatecznie wycofując się w sferę bezpiecznej groteski. Szkoda, bo Rodzeństwo Furo mogło dać czytelnikowi znacznie więcej od kilku dowcipów broczących w stylistyce high school drama.
Charaktery bohaterów zostały potraktowane po macoszemu. Na pierwszy plan wysuwają się cztery postacie. Z Daisuke i Kyoko jesteśmy od początku do końca, ale praktycznie niczego ciekawego o nich się nie dowiadujemy. Mają ten swój dziwny dar i naprawdę nie są ze sobą z przymusu, ale z miłości. Myślę, że fajnym motywem byłoby, gdyby czytelnik nie miał pewności, co do mocy parki i mógł przypuszczać, że jest to pretekst do bycia razem. Z tym, że wtedy bezpieczna strefa autorki za ścianą żartów skurczyłaby się w sposób drastyczny, a więc sytuacja dla czytelnika jest jasna od pierwszych stron. Fantastyczną postacią jest matka bohaterów, która ze zgrozą spogląda na niezdrową relację swoich dzieci. Nikt mi nie powie, że wspólne kąpiele szesnastolatków są normalne. Jako jedyna wydaje się postacią z niewykorzystanym potencjałem. Z czasem do ekipy dołącza kolega z klasy, Minazuki. Niby jest to postać z cyklu "character of the day", ale jako jedyny buduje większą, chociaż boleśnie banalną, historyjkę o duchu siostry.


Kreska jest nijaka. Mordy są strasznie płaskie, a dalszy plan nie istnieje. Niedbały styl sprawdza się przy postaciach duchów nadając im dodatkowy, komiczny efekt, ale przy ludziach wygląda to słabo. I szkoda tym bardziej, bo jak wspomniałem wcześniej postaci stylem (zwłaszcza mamuśka) mocno kojarzą się z rodziną Adamsów, ale ten czar pryska, gdy otrzymujemy niestaranne wykonanie.
Pech chciał, że nastawiłem się na więcej, a nie dostałem niczego. Nie ma w tej mandze nic złego, ale osobiście brakowało mi czegokolwiek, co pchałoby tytuł do przodu. Nawet jednotomowa, tfu... zwłaszcza jednotomowa historia powinna przykuwać czymś do siebie czytelnika.

2 komentarze:

  1. Choć raczej nie sięgnę po tą mangę, to jedno muszę ci przyznać. Umiesz tworzyć clickbaitowe tytuły.

    OdpowiedzUsuń