środa, 30 września 2015

Plan zadań blogaskowo-pisanych

Temat-mina, a ja na własne życzenie siadam swoim kościstym tyłkiem na tej minie i czekam, aż eksploduje. Uważam, że wszelkie tematy, w których wymienia się postanowienia - nie, nie chodzi tu wyłącznie o blogi - są skazane na ból, znój i trzecie słowo z literką "u" w środku, którego wymienić nie powinienem ze względu na cechującą mnie wysoką kulturę osobistą. Robi człowiek listę postanowień, a potem wisi taka lista nad tobą jak cholerny cyrograf i przypomina, a miałeś jeszcze to i to zrobić, a ty nie masz ochoty. A jak ochoty nie ma to przekładasz na jutro, a jutro znowu nie masz ochoty i przekładasz na pojutrze itd. Taki mechanizm działa jak zasrane perpetuum mobile napędzane siłą lenistwa. Przekładasz, przekładasz, aż pewnego pięknego dnia orientujesz się, że dzisiaj mija termin złożonego postanowienia. I co? Kurwa, odruchowo podnosisz dupę, aby zabrać się za spełnianie postanowień i wtedy wybucha mina.
Po tym wstępie, który zajął połowę całego postu wyjaśniam, że postanowiłem zrobić listę rzeczy, o których napiszę za jakiś czas na blogasku i jak już o nich wspomnę to odwrotu nie będzie:
- musicale - bo dawno nie wrzucałem filmików z yt, a trochę fajnych piosenek chodzi mi po łbie, poza tym ktoś wiedział, że jaram się musicalem Chłopi?
- Disney - ten temat krąży po moim blogu znaczy głowie bardzo długo, nawet nie pamiętam ile razy zabierałem się za ranking ulubionych filmów, księżniczek, piosenek, antagonistów, pomagierów, wzruszających momentów... pora skończyć z wymówkami i zabrać się do działań!
- aktualizacja zakładki ulubione filmy - póki co pisałem o czterech filmach, ale w tym roku chciałbym napisać o jeszcze przynajmniej jednym, który powinien wpasować się w okres świąteczny, ps. nie jest to Kevin sam w domu :)
- temat, który jest jeszcze tak niesprecyzowany i ogólny, że można póki co napisać "o dupie Maryni"
- napiszę książkę - tu nie chcę wdawać się w szczegóły, ale napiszę tekst i roześlę do wydawnictw jak odpowiedzą to super, jak nie to trudno, ale spróbuję i kto wie? Może nawet załoga Niezatapialnej zajmie się analizą mojej powieści?! W każdym razie to plan na 2016. ps. selfbubliszing rządzi XD

Napisałem. Klikam "Opublikuj". Poszło w internety i teraz nie mam odwrotu.

poniedziałek, 28 września 2015

AHS: Hotel

Rok temu zamieściłem post dotyczący moich nadziei względem serialu American Horror Story: Freak Show. Jeśli zweryfikować moje oczekiwania z pełną surowością to żadne z moich oczekiwań nie zostały spełnione. Oczywiście, nie oznacza to, że serial był zły, bo miał zalety, ale także dużo elementów, które mnie rozczarowały, ale zbliża się październik i nowy projekt R. Murphy'ego, który będzie nazywał się Hotel i wypada napisać coś o oczekiwaniach, tym bardziej, że szykują się mocne zmiany obsadowe i chyba najgłośniejsza informacja z nimi związana, ta, chodzi o udział Lady Gagi w projekcie. Przedstawiam listę moich oczekiwań związanych z Hotelem.

- Lady Gaga
Nie wiem, czego można się spodziewać po tak wyrazistej artystce. Nie chcę, aby AHS: Hotel okazał się jednym wielkim i głośnym klipem poświęconym "królowej potworów". Bo cholera... Mam dziwne wrażenie, że jej cała obecność w serialu ma wyłącznie posłużyć podbiciu oglądalności. Inna kwestia - wiemy jak bardzo niekreatywny w pisaniu postaci potrafi być Murphy. Przykład? Twarda i władcza Lange, Paulson jako sierotka Marysia. Mam nadzieję, że Lady Gaga otrzyma własną postać, a nie będzie zmuszona do odtwarzania roli, która być może wcześniej miała przypaść w udziale Lange.

- Zmiana perspektywy
Kosztowało mnie to sporo, ale zaakceptowałem, że AHS bez Paulson i Petersa to nie AHS. Mimo wszystko chciałbym zobaczyć ich w rolach czarnych charakterów, albo jako bohaterów drugiego planu. Z jakiegoś powodu ostatnie trzy sezony Sarah Paulson grała centralną postać. Jako ciekawostkę można dopisać, że Sarah Paulson jest jedyną aktorką, której postać nigdy nie umarła.

- Teraz panowie
Nie mam nic do pięknych kobiet i horrorów. Przeciwnie! Rozumiem, że estetyka kina grozy wymaga zestawiania ze sobą "pięknej i bestii", ale w AHS idzie to w złym kierunku. Nie licząc Murder House wszystkie sezony koncentrowały się w dużym stopniu na kobietach: siostry zakonne z Briarcliff, ambitna dziennikarka, czarownice, siostry syjamskie, niemiecka aktorka... Chciałbym, aby tym razem główne role odgrywali mężczyźni, albo żeby było ich nieco więcej niż ostatnio. W zasadzie liczyłem, że będzie o wojsku, a nie o hotelu (wskazówki zawiodły, ale mam teorię spiskową).

- Wes Bentley
Gdzieś usłyszałem, że w obsadzie piątego sezonu AHS ma wystąpić Wes Bentley, który wystąpił już gościnnie w Freak Show. Przyznam, że chciałbym, aby właśnie ten aktor zagrał pierwsze skrzypce. Nie Paulson, nie Lady Gaga, a Bentley. Nie wiem wiele o jego aktorstwie, bo uczciwie widziałem tylko kilka filmów z jego udziałem, ale myślę, że byłby fajnym herosem i odskocznią od dziwnej Lady Gagi lub mdłej Paulson.

- Zaskakujący czarny charakter
Tego brakowało mi cholernie i w Sabacie i we Freak Show. Chociaż jako widz wiedziałem, że "tymi złymi" są w Murder House - Rubber Man, a w Asylum - Bloody Face to nie miałem pojęcia, kto ukrywa się pod maską. I nieważne, że po kilku odcinkach tajemnica wychodziła na jaw, bo element zaskoczenia dawał dobry efekt. W trzecim sezonie zabrakło przeciwnika i chociaż w czwartym w rolę czarnego charakteru wcielił się świetny Finn Wittrock to brakowało tutaj zaskoczenia, bo od początku było wiadome, że facet jest dupkiem. Chciałbym, aby hotelowe zło było niewidoczne i zaskoczyło, gdy wyjdzie już z ukrycia.

- Kameralność
Cztery sezony AHS pracowało sobie na dobrą markę, którą przede wszystkim tworzyło nazwisko J.Lange i teraz, gdy odchodzi (dla jednych to dobra wiadomość, dla innych zła) mam nadzieję, że serialowi nie zabraknie kameralności, że Lady Gaga nie wprowadzi zbytniego zamieszania i tandety, a dotychczasowy klimat pozostanie niezmieniony... aż tak bardzo.

Plakat promujący AHS: Hotel
I moje pobożne życzenie na sam koniec niech ten Hotel będzie tym wszystkim, czym AHS: Sabat miał być, a nie był.

poniedziałek, 21 września 2015

Czarne charaktey z Sailor Moon

Ten temat chciałem stworzyć już jakiś czas temu (dokładnie ze startem drugiej części serii Sailor Moon Crystal), ale przymierzałem się, przymierzałem i nic z tego nie wyszło, a temat dość ciekawy, bo podparty 200-odcinkową serią anime powstałą w oparciu o mangę Naoko Takeuchi. Wszystko zaczęło się od porównania anime do mojego wyobrażenia mangi. Chodziło o czarne charaktery, które jak później się okazało były rewelacyjnie rozbudowane w serialu z lat 90-tych. Bogate osobowościowo, rozwinięte, czasami przynoszące sporą dawkę humoru, a czasami jakąś historię, która rozsadzała głowę.

Kaolinite i Hotaru
Nie jest to lista. Nie jest to ranking, a jedynie wspomnienie ulubionych czarnych charakterów z Sailor Moon. Nie będę też oznaczał tematu jako SPOILER, bo raczej nic odkrywczego w temacie nie  napiszę i nawet osoba, która nie zna Czarodziejki z księżyca powinna zdawać sobie sprawę, że dobro zawsze zwycięża, zło zostaje unicestwione i tego typu historie. Każda z pięciu serii anime posiadała innego przecinka zgodnie ze schematem: jedna wredna królowa plus grupa (najczęściej czterech) pomagierów odpowiadających "kolorami" protagonistkom. Najeźdźcy z kosmosu za każdym razem poszukiwali na ziemi czegoś innego - czystych serc, gwiezdnych ziaren, tęczowych kryształów - a wszystko to tworzyły odcinki-zapychacze, dzięki którym można było polubić przeciwników sailorek.
Jeśli miałbym wyróżnić jakiś czarny charakter to z pewnością byłaby to asystentka doktora Tomoe, członkini Bractwa Śmierci. Kaolinite była niezwykle piękną oraz wyniosłą kobietą, niekiedy przykrą do Hotaru, ale i kochającą się w swoim pracodawcy. Jeśli pamięć mnie nie myli jest także jedyną osobą z Bractwa Śmierci, która została wskrzeszona i powróciła do serii. Ponadto nie można zapomnieć o jej długich włosach, których używała do atakowania przeciwniczek - to było genialne. Jestem nawet w stanie założyć się, że Kaolinite była jedną z silniejszych postaci, z którymi przyszło się zmierzyć czarodziejkom.

Profesor Tomoe przy pracy
I skoro już jestem przy Bractwie Śmierci to wypada wspomnieć o jego założycielu, doktorze Tomoe. Ojciec Hotaru od zawsze wydawał się specyficzną postacią, która jak na głównego jednego z ważniejszych przeciwników serii S była dość komiczna. Kurde, facet był tym co można uznać za definicję "szalonego naukowca". Przez pierwszą połowę sezonu twórcy nie pokazywali jego twarzy, a jedynie zaciemnioną postać tworzącą nowe Daimony. Tomoe w dużej mierze rysował się jako postać komiczna, co było dobrą odskocznią od poważnej Beryl, albo księcia Dimanda.
Petz, albo Prisma należała do Klanu Czarego Księżyca i była najstarszą z czterech sióstr, a także główną przeciwniczką Sailor Jupiter. Najczęściej atakowała w duecie z młodszą siostrą - Calaveras, z którą ciągle i o wszystko potrafiła kłócić się. Petz była niezwykle charyzmatyczna oraz zawzięta. Jej dominujący charakter i pycha stanowiły ogromną wadę, gdyż z łatwością dała się wykorzystać Rubeusowi (może nie do tego stopnia co Koan, ale jednak XD). W ostateczności Petz potrafiła wziąć odpowiedzialność za swoje czyny i
poświęcić się dla ratowania Ziemi, sióstr oraz czarodziejek. Po jakimś czasie Petz pojawia się ponownie. Wtedy dowiadujemy się, że jest zakochana w Saphirze i wtedy poznajemy jej wrażliwą stronę. Petz była jedną z tych postaci, które, albo się kocha, albo nienawidzi. Jej charakter okazał się barwniejszy niż można było przypuszczać na początku.

Petz
 Faceci w Sailor Moon byli rzadkością, tj. większość przeciwników stanowiły piękne kobiety ubrane w fikuśne stroje, ale tu za wyjątek może posłużyć seria Classic, w której pierwszymi antagonistami są generałowie. Ich wątek został poprowadzony zupełnie inaczej, niż w mandze, co nie znaczy, że gorzej (jestem przeciwnikiem mangi, jakby ktoś pytał). W anime każdy z generałów miał własną historię i jakieś atrybuty, które dodawały mu wyjątkowości, ale to Nephrite był największym zaskoczeniem serii, a także przyczynił się do powstania jednej z najbardziej wzruszających scen w anime (to już subiektywna opinia). Nephrite otrzymał zadanie znalezienia czarnego kryształu potrzebnego Królestwu Ciemności do odszukania tęczowych kryształów. Mniejsza o to... W tym celu Nephrite zaczyna zbliżać się do Naru (najlepsza przyjaciółka Sailor Moon), aby z jej pomocą pozyskać wspomniany kryształ. Sytuacja komplikuje się, gdy generał zaczyna odczuwać sympatię do dziewczyny i ostatecznie postanawia zwrócić się przeciwko Królestwu Ciemności. Śmierć generała i Naru bezsilnie próbująca ocalić ukochanego są zdecydowanie najlepszym momentem serii Classic. Nieszczęśliwa historia  nie kończy się na tym, bo w kolejnych odcinkach widzimy jak Naru próbuje uporać się ze śmiercią Nephrite.

Naru i Nephrite
Jest jeszcze wiele czarnych charakterów, o których mógłbym jeszcze wspomnieć - Galaxia, Oko Ryby, Para Para - jednak zatrzymam się na tych czterech. Przeciwnicy w Sailor Moon bywali różni. Tak samo jak różna była ich rola w historii. Niekiedy irytowały (cześć Ali i An), a niekiedy wzbudzały sympatię. Ich różnorodność i oryginalność sprawiały, że nie można było przejść obok nich obojętnie.

Znacie Salior Moon? Lubicie przeciwników czarodziejek? Pochwalcie się!                                            

środa, 16 września 2015

Mieszkając na szczycie wieżowca

Od kilku dni męczy mnie paskudne przeziębienie. Oczywiście nie jest to żadna śmiertelna choroba, ale jeśli człowiek choruje rzadko to, gdy wreszcie mu się to zdarzy odczuwa skutki zwykłego przeziębienia, jakby nic gorszego na głowę mu nie mogło spaść. Co tam polityka, debet na koncie, kataklizmy - kurwa, zaczyna mi brakować chusteczek, a katar atakuje - trza będzie wstać i nacząć nową paczkę chusteczek.
Znudzony leżę grzecznie w łóżeczku i spoglądam przez okno. Dochodzę do wniosku, że jeśli spojrzeć przez moje okno, które zresztą łączy się z dachem niższego budynku (coś jak balkon, spadzisty balkon pokryty starą papą), można odnieść wrażenie, że znajduję się na jakimś wysokim piętrze wieżowca. No, trochę tak to wygląda. I niech nikt nie mówi, że jest inaczej, bo z poważnie chorymi nie dyskutuje się. W ogóle to doszedłem do wniosku, że zaczynając pisać post o niczym muszę być w naprawdę dziwnym nastroju. Takim... takim dziwnym.

Zdjęcie zrobione dawno, dawno temu

sobota, 5 września 2015

O Lalce, Stasiu i tak ogólnie o Chłopach

O Lalce Bolesława Prusa można usłyszeć w mediach od rana. Mówiono o Stasiu Wokulskim, trochę o Warszawie i o czytaniu książek, a temat nie pojawił się sam z siebie, a z inicjatywy "Narodowe Czytanie", która została zapoczątkowana w 2012 roku.
Lalka jest jedną z moich ulubionych książek to nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Byłem dwa razy przymuszany do czytanie tej powieści jako lektury i dwa razy spasowałem po kilku rozdziałach. I nie, nie chodzi tu o przymus szkolny, a o dojrzałość. Powracając do powieści Prusa po latach mogłem odczytać ją z większym zrozumieniem i co ważniejsze z czystą przyjemnością, zaś sam Wokulski jest obok doktora Judyma jedną z moich ulubionych postaci w literaturze. Mam za sobą filmową i musicalową wersję (serialowa idzie mi powolutku) i ba! liczę na jakąś nową adaptację, w której zagrałby Rafał Ostrowski, albo Leszek Lichota. W każdym razie dzisiaj odpuściłem sobie to "wspólne" czytanie Lalki (z racji, że Przekora to moje drugie imię) i postanowiłem obejrzeć musicalową wersję Chłopów. Genialna jest, a kto nie oglądał niech żałuje.

 

I teraz kusi, aby zrobić listę książek ważnych i ważniejszych dla mnie.