czwartek, 14 marca 2019

Na lata przed Keen Eye

W gry z serii Pokemon grałem setki razy. Moja przygoda z serią zaczęła się od edycji Gold, po niej przyszedł czas na Nintendo DS, czyli generacje IV, a w międzyczasie nadrobienie gier wcześniejszych, a w tym remakeów oryginalnych gier - Red, Green, Blue. W Pokemon Leaf Green i Fire Red grałem wiele razy, ale nigdy nie miałem okazji zagrać w oryginały. No... aż do wczoraj...


Postawiłem przed sobą wyzwanie, przejść grę Pokemon Red i na blogu dzielić się swoimi wrażeniami z postępów po każdym etapie. Za koniec etapu uznam pokonanie bossa czyli lidera. Liderów jest ośmiu plus elitarna czwórka. Przy tym łapiąc wszystko, co spotkam na swojej drodze. O oryginalnych grach z serii słyszałem wiele. Najczęściej w odniesieniu do gier R/G/B mówi się o masie błędów. Także, sprawdzę to sam. Gram w Pokemon Red na emulatorze Basic Boy.
I tak oto cofam się do czasów sprzed żartobliwego pytania Oaka o to, czy jestem chłopcem, czy dziewczynką. Do czasów odległych od polityki gender, gdzie złe zespoły łobuzowały dla komercyjnego zdobywania hajsu i nie w głowie im było niszczenie świata. Trafiam do Pokemon Red.
Zaczynam w Pallet Town. Wszystko jest inne, a jednak znajome. Trochę się bałem sięgać po tę grę, ale podoba mi się klimat. Jedyną zabawną rzeczą, na którą zwróciłem uwagę to rozmowy. Podczas rozmowy z kimkolwiek tj. pojawienia się dymków z dialogami, wszystkie awatary znikają na moment rozmowy znikają. Poznajemy Gary'ego oraz dziadka Oaka. Na startera wybrałem oczywiście swojego ulubieńca Bulbasaura i szybko spuszczam wpierdol Charmanderowi Gary'ego i ruszam na północ do Viridian City.

Bulbasaur zadał dwa krytyczne ciosy na dzień dobry <3
Po drodze złapałem pierwsze dwa pokemony; Pidgeya oraz Ratatta. Wiedzieliście, że po japońsku Pidgey nazywa się Poppo? I to pierwszy moment, w którym tak naprawdę odczułem, że nie gram w Pokemon Fire Red. Do walki z Pidgeyem Gary'ego używam Pidgeya, który posiada dwa ataki Gust i Sand-Attack. Ten pierwszy to mało efektywny atak, ale jedyny sensowny, gdyż Pidgey posiada zdolność Keen Eye, która uniemożliwia używanie Sand-Attack. Oczywiście, mądry ja, nie pomyślałem, że umiejętności pojawiają się od generacji III. Wyobraźcie sobie moje zaskoczenie, gdy palant sypnął mi piaskiem w oczy. Plusy tego etapu? Ku mojemu zaskoczeniu znalazłem w pobliżu miasta Nidorana! Jest to o tyle ważne, że mam zamiar trenować drania, a w remakeach był on dostępny, jeśli w ogóle był, w okolicach Gór Księżycowych. Drugim znalezionym w okolicy pokemonem był Spearow, którego również trenuję w Fire Red, tym razem odpuszczam.
I wreszcie jestem w lesie Viridian. Łapię Caterpie oraz Weedla. Gdzieś powinien być też Pikachu, ale nie chce mi się szukać. Zresztą, na jaką cholerę komu? I kuźwa... liczyłem na trochę punktów doświadczenia przed walką z Brockiem, ale jak się okazuje las jest pusty. Spotkałem dwóch trenerów z jakimiś robalami, którzy po przegranej powinni zacząć zastanawiać się, czy stanie w lesie i filowanie na trenerów z Pallet Town jest celem ich życia.

Najbardziej przeraża ta ciemność za drzewami - tam nie ma gry.
Po opuszczeniu lasu trafiam do Pewter City. Caterpie, jak pan Bóg przykazał, ewoluował w Metapoda na poziomie siódmym... Tylko dlaczego, kurwa, nie nauczył się ataku Harden? I tu wracam do wcześniejszego motywu z Keen Eye. Inną różnicą jest leczenie pokemonów. W grach późniejszych wysłany do rezerwy pokemon zostaje wyleczony i gdy przykładowo zabieramy go do składu jest już w pełni sił. Tutaj trzeba go najpierw wyleczyć. Nieświadom tego naciąłem się podczas walki z jakimś leszczem. Do czego dążę? Sama gra nie jest trudna, ale trzeba uważać. Największe wyzwanie stanowi dla mnie przyzwyczajenie do gier późniejszych - inne obrażenia, nauka ataków, czasem występowanie danego stworka.
Nie tracąc czasu idę do lidera. Jedynym zaskoczeniem na arenie był przydupas Brocka. Lider specjalizuje się w kamiennych pokemonach, z kolei przydupas posiadał dwa stworki typu ziemnego, Digletta i Sandshrewa. Sam Brock nie stanowił problemu. Lech Seed Bulbasaura vs bezużyteczność Onixa i antytalent do walk Brocka zagwarantował mi pierwszą odznakę.


Złapałem osiem (liczę ewolucję Caterpie) pokemonów. I wygrałem pierwszą odznakę. W przyszłych częściach będę wklejał screena z postępem, tym razem się zgapiłem. W ogóle wiecie, ile dostałem za pokonanie Brocka? 13 poke-dolców. Zostawiam bez komentarza.

Mój zespół:



Wnioski ogólne. Amerykanie powinni zostawić Pidgeya jako pana Poppo. Zastanawiam się nad dołączeniem Ratatty do zespołu. I do cholery, dlaczego Metapod nie nauczył się Harden na poziomie siódmym?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz