Popkulturowa groza zna wyłącznie jeden ogranicznik i jest nim ludzka wyobraźnia. Twórcy książek, filmów i komiksów mogą kreować swoje historie kamuflując codzienność makabrą, tajemnicą i niewyjaśnionym. Bez względu na to, który z tych trzech elementów uznają za najpotrzebniejszy mogą dalej tworzyć niezwykłe światy i postaci. Z nieznacznym opóźnieniem chciałbym wspomnieć o dwóch światach, o wczorajszym seansie i dzisiejszym.
O Halloween Johna Carpentera powiedziano już wszytko. Michael Meyers i Laurie Strode są ważnymi postaciami dla gatunku. Pytanie o istotę zła pozostaje nadal bez odpowiedzi. W tym roku Halloween obchodzi swoje czterdzieste urodziny! Przez cztery dekady doczekał się mnóstwa sequeli, ale o rzeszy fanów, których bawi i straszy zarazem. Fenomenalny film, a scena otwierająca z małym Michaelem w masce to majstersztyk.
Nie wszystkie filmy mogą otrzymać ststus kultowych. Co roku do kin wchodzi kilkanaście produkcji, które po prostu znikają w tłumie. Jedną z takich pozycji jest wyreżyserowany przez Davida Gelba Projekt Lazarus. Grupa studentów medycyny prowadzi badania nad specyfikiem mającym ożywiać zmarłych. Eksperyment, jak to w horrorach bywa, niesie pewne skutki uboczne. Jest to produkcja kompletnie nic nie wnosząca do gatunku i zdawałem sobie z tego sprawę przed seansem, ale nawet z zaniżonymi oczekiwaniami liczyłem na większe zaangażowanie oraz historię, która chociaż spróbuje mnie zaskoczyć, a tak naprawdę o wiele lepiej byłby obejrzeć raz jeszcze Linię życia z Roberts i Sutherlandem. Film w teorii broni obsada. Mamy tutaj Olivię Wilde, Evana Petersa oraz Donalda Glovera. W praktyce obsada nie ma znaczenia. Postaci są niewiarygodne, a rola Wilde schematyczna do bólu.
#OctoberMovieScreeningChallenge
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz