Do głowy przychodzi mi wyłącznie Potwór z Czarnej Laguny. Widziałem mnóstwo horrorów od lat 60-tych do współczesnych. Znam tytuły wielkie jak Dracula (1931), Nosferatu - symfonia grozy (1922) oraz Gabinet doktora Caligari (1920), ale jeśli chodzi o lata pięćdziesiąte to z trudem przypomniałem sobie o mieszkańcu Czarnej Laguny. Dlatego korzystając z okazji wyzwania postanowiłem poznć horror z wczesnych lat pięćdziesiątych o intrygującym tytlue Attack of the Puppet People.
Attack of the Puppet People to horror z domieszką sci-fi w reżyserii Berta I. Gordona z 1958 roku. Bohaterką historii jest Sally, która dostaje pracę sekretarki u pana Franza po tym jak jej poprzedniczka znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Tu warto nadmienić, że pracodawca jest lalkarzem, ale i genialnym wynazacą. Mężczyzna tworzy maszynę do zmniejszania i z jej pomocą przeobraża ludzi w żywe lalki. Sally postanawia przeciwstawić się Franzowi i razem z grupą zmniejszonych planuje ucieczkę.
Attack of the Puppet People nie jest horrorem w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie uświadczymy tu zjawisk paranormalnych, czy trupów walających się tu i ówdzie. Problem w tym, że chyba nawet twórcy zapomnieli, że pracują nad horrorem. Historia opowiedziana przez Gordona jest bardzo przeciętna. Ot co mamy naukowca, strasznie miałką heroinę, jakąś intrygę i bardzo szybki finał. Poszczególne sceny nie budują żadnego napięcia i są na siłę rozwleczone.
To dziwny twór. Niby niesie jakąś groźbę. W końcu boimy się nie szalonego naukowca, ale osamotnionego, wrażliwego człowieka, ale co z tego skoro twórcy nie potrafią zaangażować mnie w swoje dzieło? Zauroczył mnie jedynie kotek wychodzący z pudełka zapałek.
#OctoberMovieScreeningChallenge
Jak wspomniałeś o tym kocie to mi przyszło do głowy, żeby ci polecić pewną rzecz, ale nie wiem czy chcesz jeszcze oglądać odcinki oryginalnego Star Treka.
OdpowiedzUsuńA tak poza tym to jak zobaczyłam tytuł tego czegoś, od razu przypomniałam sobie, że jest całkiem płodna horrorowa seria "Puppet Master" (czy jakoś tak).