Mając ochotę na jakiś niezobowiązujący horrorek sięgnąłem po 26 odcinkową serię anime "Jigoku Shoujo" znaną pod angielskim tytułem "Hell Girl". Zaczyna się w klimacie miejskiej legendy. Otóż istnieje pewna strona internetowa, na którą można dostać się jedynie o północy. Za jej pośrednictwem można wysłać do piekła osobę, której z jakiegoś powodu nienawidzimy. Po wpisaniu "imienia ofiary" pojawia się tytułowa piekielna dziewczyna. Urocza Ai wręcza wzywającemu lalkę, której głowa przewiązana jest czerwonym sznurkiem. Jeśli "klient" zdecyduje się dokonać zemsty wystarczy rozwiązać sznurek, a Hell Girl zrobi swoje. Jak w każdej umowie jest jeden haczyk pisany drobnym drukiem. Otóż jeśli człowiek zdecyduje się na skorzystanie z usługi to kiedyś sam będzie musiał trafić do piekła. Fajne, nie? Szkoda, że na założeniach kończy się to, co fajne. Otóż wczoraj udało mi się dobrnąć do końca. Piszę dobrnąć, bo w pewnym momencie (niestety moment następuje już na początku serii) anime zaczyna nużyć i właściwie trzymały mnie przy nim dwie rzeczy: motywy muzyczne oraz ładnie narysowane postaci. Sama Ai Enma wygląda niezwykle urokliwie: tajemnicza, znudzona i bezlitośnie wykonująca swoje obowiązki.
Głównym wątkiem jest praca Ai oraz jej świty, w której skład wchodzą: Onna, Wanyuudou i Ren. W każdym odcinku prezentowana jest podobna historia: bohater doznaje krzywdy, wzywa Ai, ona objaśnia mu warunki umowy, potem bohater waha się, aż w końcu rozwiązuje sznurek lub nie. Każdy odcinek prezentuje niemal identyczny przebieg wydarzeń i tak naprawdę warto obejrzeć 2-3 odcinki, aby wyrobić sobie zdanie na temat całości, bo seria, niestety, nie zaskakuje. Osobiście nie mam nic przeciwko takiej fabule, o ile, oczywiście, historie epizodycznych bohaterów byłby interesujące. I tu tkwi problem: większość jest nudna, albo niedorzeczna (szczytem bezsensu są historia o baseballiście oraz o pracownikach fast foodu). Mimo wszystko warto opowiedzieć o interesujących wyjątkach jak historia o nękanej przez stokera dziewczynie oraz o pojedynku Hell Girl z Hell Boyem.
Morały z poszczególnych historii są identyczne, ale jakoś nie trafiają do mnie. Schemat myślenia jest jeden: oddam swoją duszę za X lat, ale przynajmniej mój wróg pójdzie do piekła teraz, a moje życie na ziemi od tego momentu, aż do śmierci będzie cudowne i ogólnie jak w bajce Disneya. Brak tu innego schematu myślenia. Autorzy na siłę wmawiają, że zemsta jest okej i cena nie ma znaczenia, co dobitnie pokazuje epizod, w którym wzywający Ai decyduje się nie mścić na swoim oprawcy.
Od połowy serii do grona głównych bohaterów dołączają dziennikarz z córką, którzy zafascynowani miejską legendą o piekielnej dziewczynie poszukują ludzi chcących dokonać zemsty. Może to było moje znużenie wcześniejszymi epizodami, ale na tamten moment pojawienie się tego duetu (niby popychającego fabułę do przodu) było mi obojętne. Napiszę więcej! Miałem wrażenie, że z czasem historie poboczne stały się na tyle puste, że postaci ojca i córki zostały dołożone, aby wypełnić czas tego anime.
Czy polecam "Jigoku Shoujo"? Nie polecam całej serii. Wystarczy obejrzenie dwóch odcinków plus samej końcówki i tyle. Jeśli warto obejrzeć to dla muzyki oraz ogólnych założeń tej historii, a nie samego jej wykonania.
Właśnie ten odcinek o stalkerze oglądałam, jak tylko dowiedziałam się o Hell Girl. Ten odcinek mnie nie porwał, więc nie oglądałam dalej.
OdpowiedzUsuńW sumie to chyba był jeden z nielicznych ciekawych epizodów. Seria bez wyrazu.
Usuń