sobota, 10 stycznia 2015

Hińskie bajki do obczajenia

Kilka dni temu wymęczyłem do końca "Tokyo Ghoul". Nie powiem, żeby sprawiło mi to (bystrzejsi czytelnicy stwierdzili to po pierwszym zdaniu) przyjemność, ale dałem radę przebrnąć przez te 12 mniej lub jeszcze mniej ciekawych odcinków, aby stwierdzić z czystym sumieniem, że wypadło kiepsko. Co ciekawe nie jest to mój pierwszy z takich eksperymentów, np. ostatnio zabrałem się za serię "Bonjour: Koiaji Pâtisserie", która została stworzona w oparciu o jakąś grę. Na szczęście odcinek ma średnio 5 minut, a więc można przejść przez to bezboleśnie. Od dłuższego czasu oglądam "Kiseijû", serię, która kupuje mnie każdym następnym epizodem. Poza tym rozpocząłem przygodę z "Soul Eater". Ta, sam się sobie dziwię, że mój doskonale shipsteryzowany gust zdecydował się zabrać za "Soul Eater", a tak zupełnie poważnie - dzisiaj planowałem kupić mangę, ale coś mnie powstrzymało i póki co zainteresuję się wyłącznie anime, a to jak na razie jest w miarę okej: najbardziej podoba mi się zdrowo pokręcona scenografia, a momentami także humor. Czy tylko ja odnoszę wrażenie, że główny bohater jest bardzo podobny do Brendana z pokemonów? Kolejno mam apetyt na "Selector Infected Wixoss", nie wiem co to, nie wiem o czym, ale chrzanić to.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz