niedziela, 12 lutego 2017

Szczęśliwa siódemka: Ulubieni twórcy na YouTube

Jakiś czas temu RedHatMeg zamieściła na swoim blogu listę ulubionych youtuberów. Temat spodobał mi się na tyle, że postanowiłem również wyskrobać post o ulubieńcach z YouTube. Schody pojawiły się dopiero przy tworzeniu listy, bo pomimo tego, że oglądam sporo filmików to miałem problem ze wskazaniem ulubionych twórców. Dlatego nie będzie to lista dziesięciu, ale ranking siedmiu youtuberów, których lubię i potrafię do ich filmików powracam zawsze z ogromną chęcią (nawet po dłuższej przerwie). Nie jest to ranking kanałów, ale youtuberów. Dlaczego? Ano niektórzy mają więcej kanałów, a co za tym idzie bardzo różnorodne treści. Na liście podam twórcę lub twórców, adres jego kanału, moje ulubione cykle związane z daną osobą i przykładowy filmik.
Zapraszam do zapoznania się z moją listą, a przy okazji pochwalenia się swoimi ulubionymi twórcami. Macie takich, a może oglądamy takie same kanały?

7
Bartek Kozielski
Napisałem Bartek jako, że występuje w roli reżysera, ale prawda jest taka, że lubię całą ekipę tworzącą Studio Accantus. I tu należy wymienić Kubę, Adriana, Sylwie, Natalię, Karolinę i całą resztę. Ta grupa ludzi zajmuje się coverowaniem utworów z filmów Disneya i musicali. Nowe filmiki  pojawiają się w każdą środę. Po każdej piosence mamy krótką pogadankę Bartka i występującego artysty, z której możemy poznać wykonawcę, a także dowiedzieć się czegoś o piosence, czy zbliżającym się koncercie. Dzięki nim zainteresowałem się tematem musicalu. Accantus to nie tylko"śpiewanie do kamery", ale i ciekawa interpretacja, fajna gra aktorska i mordki, z którymi widz zżył się przez kilka lat działalności kanału. Moim ulubionym utworem jest Tylko jedno życie masz z musicalu Afera Mayerling.

6
Emmy
Czy ktoś się spodziewał, że niejadek ogląda kanał o jedzeniu? Emmy prowadzi dwa kanały i w skrócie: na pierwszym testuje słodycze, a drugi to robótki ręczne, niekoniecznie moja bajka, ale dla młodszej widowni jak najbardziej. W każdym razie na Emmy wpadłem przez przypadek. W poleconych zasugerowano mi filmik Emmy eats Poland. I, kurde, zakochałem się. Największą część kanału zajmują testy słodyczy, które nadsyłają jej fani z całego świata. To nie jest bezwartościowe mielenie papą, ale faktycznie sprawdziany smakołyków. Emmy mówi o smaku, wyglądzie, konsystencji, próbuje porównywać do słodyczy, z którymi miała wcześniej styczność. Wykonuje kawał dobrej roboty, a przy tym ma w sobie mnóstwo serdeczności. Przychodząc na jej kanał widz czuje się jak u siebie w domu. Mój ulubiony filmik to Emmy eats Poland.

5
Nick "Lanipator" Landis   
Uwielbiam, ale od początku... Powstały w 2008 roku TeamFourStar stworzył serię Dragon Ball Z Abridged będącą parodią kultowego anime Akiry Toriyamy. Odcinki są profesjonalne, zabawne, a przy tym utrzymane w klimacie DBZ. Nick podkłada głosy pod dwie najlepsze postacie tego uniwersum - Vegetę i Krillina. Po jakimś czasie zainteresowałem się ich drugim kanałem TFS Gaming. Nie jestem fanem let's playów, ale co mnie przekonało to pomysł. Niektóre z serii prowadzone są przez postaci wykreowane w DBZ Abridged. I tym sposobem mamy tchórzliwego Krillina mierzącego się z survival horrorami oraz Vegetę i Nappę próbujących swoich sił w grach zespołowych. Moim numerem jeden pozostaje filmik, właściwie cała seria Krillin Plays: Outlast. Z niecierpliwością czekam na grę Outlast 2 zapowiedzianą na 2017, a co za tym idzie, kolejne przygody łysego ;-)

4
Pink Mushroom
kanał: PinkMushroom
Pink Mushroom poznałem przy okazji premiery siódmej generacji gier Pokemon (cały czas przymierzam się do kupna i kupić nie mogę). Na kanale można znaleźć całkiem sporo różnorakiej treści. Są vlogi, recenzje, ulubione mangi, komentarze do nowych gier pokemon i moja ulubiona seria Pokemon Pink Version, w której to Pink Mushroom opowiada o ciekawostkach z poke-świata, a wszystko z fajną otoczką fabularną. Oczywiście są bardziej profesjonalne kanały poświęcone tematyce kieszonkowych stworów, ale przy tworzeniu tej listy pomyślałem o Pink Mushroom, a nie jakimś "profesjonalnym" kanale. Mój ulubiony filmik to Top 10 Pokemon Professors.

3
Gargamel
kanał: GargamelVlog
 
Tego twórcę odkryłem dzięki Miryoku, która jakiś czas temu zalinkowała do filmiku Gargamela, w którym to krytykował wypowiedź o "tolerancji" pewnego znanego youtubera. Gargamel piętnuje głupotę, wyśmiewa youtubowe trendy tworzone dla popularności - wszelakie czelendże, pranki i tym podobne idiotyzmy. Jego wypowiedzi są inteligentne i zabawne. Poza konfrontacjami na kanale można znaleźć całkiem sporo vlogów z przemyśleniami. Moim ulubionym filmikiem będzie Kwejk dał mi raka.

 2
Rob Casterino
Roba znam już od wielu lat. Swoją przygodę z mediami rozpoczynał jako uczestnik Survivor: Amazon, w którym ostatecznie zajął trzecie miejsce. Jako wieloletni fan programu postanowił założyć kanał Rob Has a Podcast, gdzie omawiał odcinki ukochanego reality show. Jego partnerem w dyskusji stał się inny zawodnik Survivor, Stephen Fishbach. Panowie prowadzą program od wielu lat i niezmiennie jest to bardzo wysoki poziom. Odpowiadają na pytania fanów, omawiają strategię, żartują. RHAP rozrósł się i poza Survivor  znajdzie się tu treści dotyczące innych programów typu reality show, a także zagadnienia związane z popkulturą, wywiady z byłymi uczestnikami programu, a na stronie Roba również blogi poświęcone show. Najlepszym dowodem na fajność RHAP jest to, że nawet jak porzucam oglądanie niektórych sezonów Survivor, to nadal śledzę omawianie odcinków przez Roba i Stephena. A na zachętę - Why I Have a Podcast.

1
Nice Peter
Kocham ludzi kreatywnych i na tym mógłbym zakończyć. Chyba nie potrafiłbym wybrać jednej najulubieńszej rzeczy, którą stworzył Peter. Monday Show, Street Music, Picture Song, Epic Rap Battle of History (o tym ostatnim pojawią się jeszcze przynajmniej dwa posty na blogu). Uwielbiam jego poczucie humoru, luźne podejście, dystans do samego siebie, naukę gry na instrumentach i sympatyczne piosenki poprawiające samopoczucie. Jak można nie kochać tych jego żółtych okularów? W ostatnim czasie w pełni poświęca się projektowi ERB i przyznaję, że bardzo mi brakuje Monday Show. Jestem mu wdzięczny za dobrą energię i uśmiech, które nieraz mi pomagały. Mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane pojechać na koncert Petera i uścisnąć mu dłoń. Nie potrafię wybrać jednego ulubionego filmiku, dlatego zakończę coverem ulubionej piosenki Petera - Somebody to Love.

I na koniec od Petera: 



poniedziałek, 6 lutego 2017

Wielki powrót Idola

Po przeszło dziesięcioletniej przerwie powraca Idol. Jeżeli ktoś się nie orientuje, o czym piszę, Idol to program rozrywkowy nadawany przez telewizję Polsat, którego celem było odkrywanie muzycznych talentów. Zwycięzca mógł liczyć na kontrakt z wytwórnią muzyczną. W Polsce w latach 2002-2005 zrealizowano 4 edycje. Najbardziej znane nazwiska związane z marką to Monika Brodka, Ania Dąbrowska oraz Tomek Makowiecki.
Mimo że o powrocie Idola mówi się od kilku lat to tak naprawdę nie sądziłem, że kiedykolwiek do tego dojdzie, ale stało się i już w środę 15 lutego Polsat wyemituje pierwszy odcinek piątej edycji. Mam jakieś tam oczekiwania wobec formatu i dzisiaj chciałbym trochę o nich napisać. Moje oczekiwania buduję na pamięci o polskiej i amerykańskiej wersji, które śledziłem przez kilka lat. No to siup!
Sercem programów talent show są przede wszystkim jurorzy. To z nimi widzowie spędzają większość czasu, słuchając ich opinii. W dużej mierze takie programy ogląda się właśnie dla nich. Amerykański Idol zaczął kuleć w dużej mierze przez nietrafione zmiany w panelu sędziowskim. Z kolei polska wersja nigdy nie potrafiła zebrać czwórki fachowców potrafiących balansować pomiędzy sensowną krytyką, a sympatycznym charakterem. Wyjątek tutaj stanowiła Elżbieta Zapendowska i cieszy mnie fakt, że to właśnie ona, "ze starej ekipy", powraca do programu. Pozostali sędziowie są dla mnie zagadką. Ewa Farna była już jurorem w X-Factor i tyle mi o niej wiadomo. Jeśli jury okaże się mądre to czeka nas program na poziomie Must Be The Music.
Obok sędziów ważny jest prowadzący i tu zmian nie ma. Naszym przewodnikiem ponownie zostaje Maciek Rock. Przemawia za nim doświadczenie i wiem, że w roli prowadzącego wypadnie okej.

Finałowa 7, Idol
Zastanawia mnie przebieg rozgrywki. Słyszałem o tym, że to jurorzy będą decydowali o eliminacji danej osoby w "bottom 2". Jestem na nie! Idola od innych talent show odróżniał brak integracji ze strony sędziów. To widzowie wybierali, kto zasługuje na eliminację, a kto powinien walczyć dalej i chciałbym, aby tak pozostało. Jeżeli produkcja chce koniecznie dawać jurorom większą siłę to niech umożliwią im wybór dzikiej karty lub prawo do "uratowania" jednego wyeliminowanego uczestnika.
Mam nadzieję, że format będzie skromny. Dużym minusem późniejszych, amerykańskich wersji był cały ten przepych, na castingach brakowało dziwnych i śmiesznych występów, etap Hollywood rozrósł się do długiej i trochę nużącej batalii przypominającej spektakle z Glee. Etap półfinałowy, w Polsce mieliśmy dwa formaty, top48 (I, II edycja) oraz top 35 (III, IV edycja). Nie byłem zwolennikiem żadnego z tych formatów, ale czuję, że czeka nas powrót do starej, dobrej formuły ośmiu półfinałów. Fajnie byłoby wykorzystać amerykańską wersję top 24 (IV, V, VI, VII, IX edycje). W półfinałach prezentowała się grupa dziewczyn i chłopaków. Z każdej z nich, co odcinek odpadały dwie osoby i tak po trzech rundach na placu boju zostawała finałowa dwunastka. Taki format sprawiał, że lepiej poznawaliśmy bohaterów programu oraz ich muzycznych idoli.
Liczę także na ciekawą tematykę finałowych koncertów, a co za tym idzie dobre aranżacje, które utrzymają się w pamięci na dłużej. Niech produkcja nie oszczędza na programie. Amerykanie organizują trasy koncertowe finalistów, dzięki czemu ci na dłużej zostają w pamięci widzów.
Kto wie? Być może w tym roku otrzymamy kolejnego muzyka, który znajdzie sobie stałe miejsce na listach przebojów?

Sam, program postaram się oglądać i może nawet będę  komentował jego przebieg na moim blogu (podobnie jak Mam Talent). Wszystko zależy od tego, jaki format będą miały odcinki półfinałowe. 

Fotografia z http://rozrywka.dziennik.pl/telewizja/zdjecia/413677,1,program-idol-ma-juz-10-lat-to-tu-slawe-zdobyl-kuba-wojewodzki.html

niedziela, 1 stycznia 2017

Filmy obejrzane w 2016

Jak coś dzieje się trzeci raz z rzędu to już chyba tradycja, nie? Blogowa tradycja. Cieszę się z tego powodu, bo to oznacza, że mój mały kącik w internecie istnieje, rozwija się i mogę w nim pisać kolejny rok.
W 2016 roku obejrzałem rekordową liczbę 236 filmów, ale 36 z nich stanowiły dzieła krótkometrażowe i tu muszę przysięgnąć (taką przysięgę składam średnio co rok) sobie i całemu światu, że wreszcie poświęcę temat filmom krótkometrażowym.
Tym razem wybrałem cztery filmy, które mnie urzekły i o ile najlepsze w 2014 i 2015 oznaczały perfekcję i mogłem je polecić każdemu bez wahania, tak propozycje z 2016 roku już niekoniecznie. Posiadają swoje wady, ale z pewnych powodów zdecydowałem się je wyróżnić. No to start!
W dużej mierze moje zainteresowania zdominował kryminał i wiele filmowych oraz książkowych propozycji łączyło się z tym gatunkiem. Bardzo spodobał mi się film Krocząc wśród cieni będący ekranizacją powieści Lawrence Blocka o tym samym tytule. Mamy tu genialnego Liama Neesona, mroczną historię, chłodny Nowy Jork oraz fantastycznego debiutanta w roli TJa (mówię wam, z tego chłopaka będzie w przyszłości będzie poważny aktor). Forma dokumentu odstrasza mnie od wielu produkcji i teraz zastanawiam się, czy chodzi mi o formę, czy może jednak o treść? Jak udowodnił Kumaré. Guru dla każdego, tak teraz Co robimy w ukryciu, potwierdza, że najważniejsza jest pomysłowość twórców, a nie sposób realizacji. Komedia Co robimy w ukryciu przedstawia losy czterech wampirów żyjących we współczesnych czasach. Jest szczerze zabawna, ma oryginalnych i dających się lubić bohaterów, a oglądając ma się wrażenie, że film został stworzony przez pasjonatów, a nie ludzi, którzy efekt końcowy będą mieli w dupie. Czasem jest tak, że na chybił trafił wpadamy na jakiś tytuł, który nie wydaje nam się zupełnie przekonujący i tak było z W dobrej wierze, na który skusiłem się dzięki nazwisku Reese Witherspoon. Akcja rozpoczyna się w ogarniętym wojną Sudanie. Sytuacja zmusza grupę dzieci do ucieczki. Młodzi bohaterowie doświadczają śmierci, bólu i głodu, ale kontynuują podróż. Ich ziemią obiecaną ma być Ameryka. Tam na nowo muszą uczyć się życia, ale i radzić sobie z rozłąką oraz tęsknotą za ojczyzną. Fantastyczny obraz będący przykładem, że dobro i bezinteresowność istnieją. Na koniec zostawiłem sobie komedię romantyczną, która poziomem nieco odbiega od prezentowanej trójki, ale już wyjaśniam. Jestem ogromnym fanem filmów Simona Pegga. Ze smutkiem muszę stwierdzić, że ostatnie filmy, w których gra pierwsze skrzypce to nudne obyczajówki z mało zabawnymi elementami komedii. I tu ogromnym zaskoczeniem okazał się Odważ się zdobyć faceta. Może nie jest to wybitne kino, ale powoduje uśmiech na twarzy. Podobają mi się dialogi, urokliwy humor, muzyka i co najważniejsze - chemia pomiędzy Simonem Peggiem, a Lake Bell. Myślę, że przy tym filmie można spokojnie spędzić sobotni wieczór albo niedzielne popołudnie.


 

I na sam koniec najlepsza premiera 2016. I przyznam się, że w tym roku starałem się bardziej interesować nowościami, co nie oznacza, że była ich jakaś zawrotna ilość, bo stanęło na 21 propozycjach z czego sporą część stanowiły horrory trafiające na rynek dvd. Za najlepszy film uważam Zwierzogród. Jest to pierwsza produkcja Disneya od baaaardzo dawna, która mi się podobała. Zwierzogród jest wszystkim tym, za co zawsze ceniłem studio Walta. Dostajemy ogromny świat, sympatyczną bohaterkę, humor, muzykę i wciągającą historię kryminalną. Wszystko jest tak jak być powinno. Mały minus za zakończenie, ale to nic wielkiego.


Filmowych życzeń nie mam. W zeszłym roku chciałem odkryć tytuł, który mnie rozkocha w sobie. Nie udało się, chociaż było kilka propozycji, które były blisko osiągnięcia tego celu. Mam wrażenie, że znacznie więcej rzeczy odkryłem w literaturze i muzyce niż filmie, ale to dobrze. W końcu trzeba poszerzać sobie horyzonty.

sobota, 31 grudnia 2016

Programy reality/talent show obejrzane w 2016

Rok 2016 dobiega końca albo już dobiegł. Wszystko zależy od tego, jak szybko zakończę pisać ten post. Jako fan programów rozrywkowych czuję się w obowiązku przygotować krótki bilans reality i talent show, które w tym roku, z większą lub mniejszą uwagą śledziłem.
Niestety nie wpadłem na żaden nowy program, który mógłby mnie wciągnąć, także post będzie się tyczył znanych i lubianych formatów. Zabierając się za tworzenie tego zestawienia uświadomiłem sobie, że będzie to pierwszy rok bez American Idol. Tak, długoletni program wyłaniający gwiazdy muzyki pop dobiegł końca w 2015 roku i aby w jakiś sposób zapełnić sobie pustkę po nim zabrałem się za program konkurencyjnej stacji, NBC, The Voice. Obejrzałem serię jedenastą i skusiłem się na wcześniejszą, dziesiątą. I muszę powiedzieć, że The Voice ma jedną mocną zaletę, którą Idol zgubił, gdzieś po drodze - jurorów. Programy talent show ogląda się dla ich bohaterów, a nimi są nie tylko uczestnicy, ale i sędziowie. Pomiędzy jurorami musi istnieć pewna chemia, element zabawy i zdrowej rywalizacji, dla której chce się ich oglądać. Dwie edycje The Voice miały różne składy jurorskie, ale oba były strzałami w dziesiątkę. Jedynym minusem "jedenastki" był zwycięzca programu (ciekawostka: facet startował kiedyś w American Idol). Innym programem wyszukującym talenty, którym się zainteresowałem był Mam Talent. Pomimo ogromnego rozczarowania w postaci zwycięzcy (dalej nie mogę przeboleć Darii na 10 miejscu) uważam, że program wypada całkiem nieźle. Być może nie czułem zmęczenia materiału ze względu na fakt, że była to pierwsza (w sumie druga) edycja, z którą miałem do czynienia, ale tak czy inaczej poznałem kilku fajnych uczestników i z pewnością będę śledził ich dalszy rozwój po programie.
W tym roku na scenę wkroczyły także rodzime produkty w postaci Agenta oraz Azja Express będącego odpowiednikiem programu The Amazing Race. Pomimo raczej pozytywnych opinii nie zdecydowałem się na śledzenie formatów. Być może zacznę w przyszłym roku.
Zawiodły mnie oba, emitowane w tym roku, sezony Survivor. Survivor: Kaôh Rōng przemęczyłem z bólem, Survivor: Millennials vs. Gen X porzuciłem w połowie. Zaraz ktoś stwierdzi, że ''och-ach, ale sezon robi się fajny w drugiej połowie". Dla mnie to za mało. Kiedyś sezony tego programu oglądałem z ogromnym zainteresowaniem od dechy do dechy. Jasne, nawet w najlepszych edycjach zdarza się się słaby odcinek, ale w momencie, gdy mówimy o słabej pierwszej połowie to nie czuję się zobligowanym do kontynuowania serii, bo może potem będzie lepiej. Oglądam dla przyjemności, a nie obowiązku. Teraz zastanawiam się, czy nie jest to jakieś zmęczenie formatem? Na przyszły rok zapowiedziano edycję all stars i wtedy się okaże.

Big Brother: OTT, Morgan, Alex, Shelby

Na sam koniec zostawiłem sobie Big Brother w wersji brytyjskiej i amerykańskiej. Pomimo ogromnych różnic w formacie, największą siłą napędową i tym, co ostatecznie determinowało moją ocenę byli uczestnicy. Niby nic odkrywczego, ale mam wrażenie, że ostatnimi czasy produkcja przestaje szukać ciekawych osobowości i całe gry opiera wyłącznie na utrudnieniach w postaci twistów. Twisty u Wielkiego Brata z pewnością wprowadzały zamieszanie, ale równie ważnym jak i wystrzałowym elementem byli sami uczestnicy i niekoniecznie jest to coś pozytywnego... Brytyjski Big Brother formatem jest bardzo zbliżony do znanego z polskiej edycji. Sezon tworzyły ostre konflikty i nieprzewidywalne zwroty akcji. Ostatecznie sezon zakończył się dokładnie tak jak chciałem, a więc wow. Gorzej wypadała edycja amerykańska. Niby wygrała kobieta, niby produkcja dokładała starań, aby program był ciekawy, ale wszystko pozostawało nijakie. Po dobrym początku sezon zaczął pikować w dół, a nieprzyjemne i nudne charaktery brać górę nad całością. Jedynym plusem była obecność Paula. Na całe szczęście amerykanie zrehabilitowali się specjalnym sezonem, Over The Top. Krótki i dostępny wyłącznie na stronie CBS wprowadził nieco świeżości. Big Brother OTT okazał się dobrym spektaklem. Być może moja ocena wynika bardziej ze sposobu oglądania edycji, ale tak czy inaczej jestem zadowolony z dużej nieprzewidywalności, ciekawych zadań i naprawdę dobrze prowadzonego formatu.
Odkryłem The Voice oraz Mam Talent i chętnie sięgnę po ich kolejne odsłony w 2017. Z kolei rozczarował mnie Survivor.  To był dość przeciętny rok dla reality show. Moi faworyci nie sięgali po złoto, ustępując nudnym i mało charyzmatycznym postaciom.


Oceny programów za 2016 rok
Program Edycja Ocena
Big Brother 17 (U.K) 17 5,5
Big Brother 18 (U.S.) 18 5
Big Brother: Over The Top 1 6,5
Mam Talent 9 7
Survivor: Kaôh Rōng 32 4
Survivor: Millennials vs. Gen X 33 3
The Voice (U.S.) 10 7
The Voice (U.S.) 11 6

środa, 28 grudnia 2016

Bajka o Małym Księciu

Post o charakterze informacyjnym, ale może kogoś zainteresuje.

Dzisiaj przyszła do mnie płyta wydana przez rapera Lasio Companija oraz jego Fundację Zarażamy Radością. Na płycie znajdują się singiel Bajka o Małym Księciu w pięciu różnych wersjach oraz utwór Obawy. Płyta jest przede wszystkim cegiełką, z której całkowity dochód zostanie przeznaczony na leczenie Piotrka chorego na glejaka mózgu. Płyt wytłoczono tysiąc i każdą podpisał Companijka.


Jeśli dobrze się orientuję, to chyba jeszcze kilka płytek jest dostępnych. Nawet jeśli nie interesuje was taki rodzaj muzyki, myślę, że fajnie jest mieć taką pamiątkę, a przy okazji pomóc w dobrej sprawie. Więcej informacji możecie doczytać sobie na stronie fundacji, klik.
A tu macie oficjalny teledysk Bajki o Małym Księciu:


sobota, 24 grudnia 2016

Wyjazd na wariata plus życzenia

Ano, pochwalę się i przy okazji złożę życzenia świąteczne. 

Zeszły weekend minął mi wariacko, ale wyjątkowo przyjemnie, ale po kolei... Jakiś czas temu umówiłem się ze znajomą na wyjazd za Katowice na koncert rapera Lasio Companija (kto śledzi moje posty o Mam Talent, powinien ogarnąć temat). Niestety moja towarzyszka podróży  w ostatniej chwili wymiksowała się z wyprawy i wszystko stanęło po ogromnym znakiem zapytania. Z mieszanymi uczuciami i na ostatnią chwilę zdecydowałem się pojechać w pojedynkę do Katowic, a potem odbić do Chrzanowa na koncert. I przyznam, że całą drogę się wahałem. Najpierw w domu, potem kupując bilet do Katowic, w końcu w samej stolicy Śląska, a nawet będąc już przed wejściem do Żywieckiej Chaty...
To była moja pierwsza, a przy tym najbardziej wyczerpująca, podróż na południe Polski. Przede wszystkim, Katowice jak i Chrzanów wyglądały przepięknie. Wszystko przybrane świątecznie, wesoło i do pełni obrazka brakowało wyłącznie śniegu (potem miałem żałować tych słów, hehehe). Naprawdę piękne miejsce i szkoda, że nie miałem więcej czasu na zwiedzanie. Z Katowic myknąłem do Chrzanowa, a tam prosto do Żywieckiej Chaty. Plan był prosty, posłuchać muzyki, obalić jedno piwko i zmyć się zaraz po koncercie.
Koncert zaczął się trochę po dziesiątej i trwał nieco ponad godzinę. Fajnie było usłyszeć kawałki Lasia znane z płyty oraz telewizji w wersji na żywo. Bardzo, bardzo, bardzo tęsknię..., Bajka o Małym Księciu, Pijany Lasio Dens, Ból, Na pożegnanie. Zapanowała fantastyczna atmosfera i pomimo końca koncertu postanowiłem zostać jeszcze trochę na afterparty i wtedy zabawa rozkręciła się na dobre. Impreza dobiegła końca, a ja mimo to zasiedziałem się do samiutkiego końca, przedłużając ją o jeszcze jakieś pół godziny. Przedstawiłem się, podziękowałem chłopakom z zespołu za świetny występ i obiecałem, że wpadnę na kolejny koncert, nieważne gdzie. Ze wszystkich moich wyjazdów ten był zdecydowanie najlepszy i zaraz po nowym roku jadę na kolejny koncert Companijki. Z tym "Zarażaniem Radością" rzeczywiście jest coś na rzeczy, bo dobra energia jaką obdarował mnie Lasio, nadal się mnie trzyma i przy okazji natchnął mnie do zrobienia kilku fajnych rzeczy. Mateusz mówił, żeby mu nie dziękować, ale mimo to podziękuję kolejny raz. Dzięki za występ i rozmowę. Z pewnością będziemy się widzieć jeszcze na wielu twoich koncertach.
Do domu dotarłem w niedziele około siedemnastej. Zmęczony, trochę zmarznięty, ale z uśmiechem i fajnymi wspomnieniami.

I na sam koniec... Chciałbym raz jeszcze życzyć wszystkim Wam zdrowych, radosnych świąt, które spędzicie w gronie najbliższych osób z uśmiechami na twarzach.

czwartek, 22 grudnia 2016

5 uczestników 9 edycji Mam Talent zasługujących na wyróżnienie

Pora oficjalnie zakończyć temat 9 edycji Mam Talent. Przyznaję, że polubiłem format programu. Jurorzy są całkiem sympatyczni i pomimo różnorodności (czasem, kompletnie z nie ich bajki) przedstawianych występów wyrażają rzeczowe opinie, a przy tym nie czuje się stresu, że kogoś zmieszają z błotem. Ostatnio, padł mi nawet pomysł na stworzenie jakiejś listy najlepszych jurorów w programach talent show, ale to zostawię sobie na przyszły rok. Prowadzący początkowo troszeczkę mnie irytowali. Dopiero w którymś z kolejnych odcinków zacząłem doceniać ich zaangażowanie w produkcję oraz rozrywkowy ton. Jedyna rzecz, która mi się nie spodobała to zwycięzca. Ukoronować kogoś trzeba, a inna sprawa to zapamiętać. Z tej edycji wyniosę pamięć o kilku fenomenalnych artystach, których dalsze losy z pewnością będę śledził i być może pisał o nich na blogu. Chyba nie można postawić bardziejszej kropki nad i, jak ostatni raz wspomnieć o uczestnikach i ich najfajniejszych występach w Mam Talent. W nazwach podaję linki do występów.

za profesjonalizm
Występ finałowy duetu akrobatycznego Acrodreams pozostawił sprawił, że widzowie oraz jurorzy musieli zbierać szczęki z podłogi. Nie ma wątpliwości, że był to pokaz zasługujący na miejsce pierwsze. Mimo wszystko z trzech występów Tomka i Fatimy, najbardziej spodobał mi się ten środkowy, dzięki któremu dostali się do finału. Był po prostu wspaniale przygotowany. Muzycznie, wizualnie i emocjonalnie, prezentacja wzbudzała podziw. Te wszystkie elementy łączyły się ze sobą tak naturalnie, że całość sprawiała wrażenie nastrojowej historii miłosnej. Jak już wcześniej pisałem, to jedyni finaliści dziewiątej edycji, do których występu nie miałem ani jednego czepialstwa.

za pracę
Jednym z najbardziej rozczarowujących momentów programu była dla mnie eliminacja sympatycznego cyrkowca, Willy'ego. Właśnie po obejrzeniu jego występu na Youtube zdecydowałem się oglądać Mam Talent i co ważniejsze, pisać o programie. Pochodzący z rodziny cyrkowej, trenuje żonglerkę od ósmego roku życia. Po prostu widać, że scena jest jego żywiołem. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, ile pracy, chęci i cierpliwości musiał włożyć, aby dzisiaj prezentować taki poziom. Nawet jeden błąd (odcinek półfinałowy) był bardziej grą i specjalnym droczeniem się z widownią niż faktyczną pomyłką.

za subtelność
Damian i Ada poznali się na zajęciach tanecznych. Są naprawdę fajnym przykładem, że pasja może zbliżyć do siebie ludzi. Jeśli chodzi o tancerzy, Love Art byli moją ulubioną grupą/duetem tanecznym w programie. Prezentacja castingowa była pomysłowa, zabawna, ale przede wszystkim pokazywała ich uczucie. I o to właśnie chodzi w Mam Talent. Uczestnicy muszą zaprezentować własne umiejętności, ale w taki sposób, aby pokazać też fragment samych siebie. Love Art odpadli w etapie półfinałowym, w którym trafili do "grupy śmierci". Zgodzę się, że ich druga, "czerwona" odsłona była nieco słabsza, ale mimo wszystko zaprezentowali dobry poziom.

za charyzmę sceniczną
Tu bez niespodzianek. Companijka prawdopodobnie znajdzie się na każdej liście, czy rankingu dotyczącym fajnych występów w Mam Talent i będzie to czołówka. Mateusz przede wszystkim sam tworzy teksty, które prezentuje. Jego kawałki cechują się humorem, błyskotliwością, a także jakimiś jego refleksjami. Jednak jego największą wartością jest talent do zjednywania sobie ludzi. Nie musisz słuchać rapu, aby dostrzec jak szybko łapie fajny kontakt z publicznością. Każdy jego występ na scenie Mam Talent był zastrzykiem pozytywnej energii. O Lasiu jeszcze będę pisał i... może nawet w tym tygodniu
.
za determinację
Adrian nigdy nie był moim faworytem, a magiczne triki, jaki prezentował nie budziły u mnie większego zainteresowania. Mimo wszystko uważam, że należą mu się gratulacje za postawę, jaką prezentował. Poza ciężką pracą i pasją liczy się także determinacja. Adrian próbował dostać się do Mam Talent trzykrotnie i dopiero ten trzeci raz okazał się być tym szczęśliwym. Pomimo ogromnego przejęcia na scenie starał się wypaść jak najlepiej i stworzył pokaz, który spodobał się publiczności. Talent to nie tylko wysoki poziom umiejętności, ale także zamiłowanie do tego, co kochamy robić.

To występy, które postanowiłem wyróżnić. Oczywiście, było znacznie więcej fantastycznych ludzi i talentów, ale żeby napisać o wszystkich, czasu mi nie wystarczy. A wy macie jakieś występy i uczestników, których chcielibyście wyróżnić za ich talent?

Jutro spróbuję podrzucić na mój kanał na Youtube dziesięć moich ulubionych występów (w formie rankingu) tej edycji Mam Talent jako takie dopełnienie tego postu i już ostateczne zamknięcie tej edycji.

* * *

W sobotę postaram się dodać post i wtedy będę składał życzenia, ale gdyby to się nie udało. Już dzisiaj chciałbym złożyć najserdeczniejsze życzenia osobom, które przychodzą na mój blog. Jesteście kochani, życzę wam dużo ciepła, spokoju i rodzinnej atmosfery w te święta. Niech spełnią się wasze marzenia, tak jak ostatnio zaczęły się spełniać moje.

Grafiki ze stron tvn24.pl oraz mamtalent.tvn.pl, filmiki z oficjalnego kanału TVN Talent Show.