niedziela, 18 maja 2014

Eksperyment: Reality show

Wielkimi krokami zbliża się finał "Survivor: Cagayan". W grze zostało czterech uczestników i... Dobra, większość osób, która zaczęła czytać ten wpis i nie darowała go sobie po pierwszym zdaniu, nie ma zielonego pojęcia o czym zacząłem ględzić. W ogromnym skrócie: "Survivor" to reality show.
Stwierdzenie: "jestem fanem reality show" jest dość kłopotliwe, ale kurde, co zrobić, jestem i tyle. Większości osób na hasło "reality show" przychodzą do głowy zapewne wypowiedzi Joli Rutowicz, lub jeszcze zza ery dinozaurów seks Frytki i Kena w jacuzzi, milczeniem pominę produkcję "Warsaw Shore". To właśnie reality show, a w zasadzie jego negatywny skrawek. Jak na złość wiele osób z tym właśnie utożsamia tego typu programy ("tego typu" jest tutaj kluczowe, ale wrócę do niego za jakiś czas) z tandetą, kiczem i przekraczaniem granic dobrego smaku. Zgadzam się. Reality show w dużej mierze bazują na tym, co złe, a inaczej ujmując - na kontrowersyjności. To najbardziej rozpowszechniony w Polsce "typ" takiego programu. Nie wiem, czy wiązało się to z chęcią przyciągnięcia ludzi przed telewizory, czy zwyczajną nieumiejętnością stworzenia programu: od błędów castingowych, aż po brak ciekawego scenariusza.
Moja przygoda zaczęła się wraz z pierwszym polskim reality show - "Agent", który bezbłędnie potrafił budzić emocje, a co za tym idzie sprawić, że widz również chciał brać udział w zabawie i próbował znaleźć tytułowego agenta. Jednak dopiero pojawienie się programu Big Brother spowodowało prawdziwy wybuch. Losy mieszkańców domu wielkiego brata śledził prawie każdy. Nie sposób było nie znać zwrotów takich jak: "Gulczas, a jak myślisz?" oraz "Wielki Brat jest pod wrażeniem". W pewnym sensie społeczeństwo pokochało podglądanie cudzego życia. Zupełnie jak naukowiec podglądający za pomocą mikroskopu jakieś bezbronne żyjątka.  Brzmi zabawnie, ale po części tak było. Pierwsze reality show można określić jako "eksperyment". Całość odbywała się pod ścisłą kontrolą. Eksperyment "Big Brother" był zaledwie małym kroczkiem. Z czasem priorytety eksperymentu zmieniały się, a widząc "próbki" dzisiejszych reality show można się zastanawiać, czy ten eksperyment nie wymknął się spod kontroli.
Moda na reality show zakończyła się tak szybko jak szybko się pojawiła, przyszła era na talent show, które w dużej mierze bazują na tych samych pomysłach. Odejście reality show z polskiej telewizji niespecjalnie mnie zmartwiło, bo zwyczajnie nie potrafimy ich tworzyć. Rynek amerykański oferuje nam znacznie więcej tego typu rozrywki. Moim zdecydowanym faworytem jest, wspomniany na początku, Survivor, który swego czasu pojawiał się na TVP2 jako "Ryzykanci", lub "Wyprawa Robinson", czyli nieudolna, polska wersja. Tutaj nie ma płaczu z powodu eliminacji innych graczy, typowe "nie chcę, ale muszę" jest zastąpione pozytywnym "chcę i to zrobię". Jankesi pozbyli się nieśmiałości w tworzeniu reality show. Wiedzą jak umiejętnie opowiedzieć historię, aby widz czuł się usatysfakcjonowany. Amerykańscy Robinsonowie i Wielki Brat mówią o strategii, ciekawych sposobach manipulacji, a także barwnych osobowościach. Jasne, i tam zdarzają się idioci, ale interesujący format skutecznie potrafi skupiać na sobie, a nie na kontrowersyjności, która jest tylko dodatkiem. Nowe reality show nie tyle polegają na kontrowersyjności, co na eksperymentowaniu. Przykładowo "Whodunnit?" było zabawną makabreską w klimacie czarnej komedii z domieszką zabawy w kryminalne zagadki.
Ten temat nie powstał po to, aby wmawiać komuś, że reality show są fajne, mądre, czy należy je oglądać. Czasem i wśród reality show można znaleźć perełki, które dostarczają zabawy.

5 komentarzy:

  1. Reality show nie są złe, tak samo jak talent show. Zły jest ich nadmiar i wszechobecność w ramówkach większości stacji. A Survivor za czasów jego bytności w TVP2 oglądałam i lubiłam bardzo (wersję oryginalną, na polską na szczęście nie trafiłam).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadmiar jest okropny. W zasadzie połowę ramówki telewizyjnej zajmują talent show, a drugą seriale dokumentalizowane.

      Usuń
  2. Ja oglądałam do pewnego stopnia pierwszego Big Brothera, ale następne mi zwisały i powiewały. W zasadzie to zgadzam się z tym, że "Agent" był dobry. "Agenta" to bym sobie pooglądała i dzisiaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze jakiś czas temu na yt można było znaleźć pierwszą edycję Agenta.

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń