piątek, 13 grudnia 2019

Charizard wyskakuje z lodówki, czyli o kulturowym fenomenie ognistej jaszczurki

Smoki nie lubią zimna. Smoki nie lubią zmina - powtarza uparcie, ale w wielkim przejęciu.
Miałem to szczęście, że dorastałem w czasie, gdy Nintendo wypuściło pierwszą generację pokemonów. Tak więc oglądałem pierwszy odcinek anime, gdy miał premierę na Polsacie, czytałem niezbyt udane polskie wydanie mangi Adventures, pamiętam gry na gameboya, a gdzieś w szafie zalegają tazosy. Chodzi o to, że mogłem być w fandomie, gdy ten dopiero raczkował. Marki takie jak Star Wars powstały na długo przede mną i nie mam poczucia przynależności do nich od początku, a dopiero od pewnego punktu. Tu można się spierać, bo wszystko można nadrobić, ale to chyba nie to samo.
Pierwsza generacja odcisnęła ogromne piętno na moim pokoleniu i uczciwie, ile by jej nie krytykować, to dzięki Pikachu i spółce, dzisiaj marka może wypuścić kolejną, ósmą, generację. Po pytaniu profesora Oaka, czy jesteś chłopcem, czy dziewczynką stawaliśmy przed najtrudniejszą decyzją: Bulbasaur, Charmander, Squirtle. Wielka trójca i najważniejszy wybór, który mógł mieć ogromne znaczenie w dalszej przygodzie. Znając finalne wersje starterów Bulbasaur pozostawał tym najmniej popularnym jako, że w kolejnych stadiach brzydł. Do wyboru zostawały żółw i smok. Smok dla dzieciaka wydawał się wyborem oczywistym, bo kto nie chciał ziejącej ogniem bestii? #TeamBulbasaurForEver

Ash i startery z Kanto

Charmander, a w późniejszym stadium Charizard podbił serca fanów. Lata później nadal należy do topki najpopularniejszych pokemonów i bądźmy szczerzy, zostanie w niej tak długo jak będą wydawane kolejne gry. Jego status maskotki wielokrotnie potwierdział serial. W jedenastym odcinku Chamramder - zagubiony pokemon dołączył do zespołu Asha. Kilkanaście odcinków później ewoluował i stał się nieposłusznym trenerowi pokemonem, co otwierało nam drogę do kolejnych milowych kamieni w relacji Asha i Charizarda - Panika w wulkanie, Wzgórza Charizardów oraz Płonąca ambicja Charizarda. Nawet Pikachu nie miał na tamten czas tak rozbudowanej historii, a to dopiero seria oryginalna. Charizard gościł w odcinkach kolejnych serii udowadniając, że jest najcenniejszym pokemonem Asha. Mógłbym jeszcze wspomnieć o miniserii Orgins oraz pełnometrażowej produkcji Pokemon - wybieram cię, swoją drogą to jedna z najlepszych kinówek.

Charizard Asha
Wróćmy do gier. W rimejku Gold/Silver po pokonaniu Reda możemy otrzymać jednego z kantoańskich starterów i jest to całkiem przyjemna nagroda. Startery z pierwszej generacji powracają po kilku latach, a dokładniej przy okazji premiery gier X/Y. Poza trójką z regionu Kalos na początku otrzymujemy możliwość wyboru Bulbasaura, Charmandera lub Squirtle'a. Było to o tyle fajne, że otrzymały one swoje mega ewolucje. Jedynym zgrzytem był fakt, że Charmander otrzymał je aż dwie, ekskluzywną dla wersji X i Y. W porządku. Otrzymał dwie formy. Spoko, mógł przybić piątkę z Mewtwo.
I przyszła era miecza i tarczy. Ósma generacja zaprezentowała nam możliwość gigantamaxowania (czy w ogóle takie słowo istnieje?) i ponownie grając na nostalgii Nintendo dało przywilej zmiany formy i wzrostu pokemonom z pierwszej generacji. Wśród nich pojawił się Charizard. Pierwszy raz występuje on bez swoich dwóch partnerów - Squirtla i Bulbasaura. Jest on parnterem mistrza , a po przejściu gry mamy możliwość otrzymania Charmandera.

Mega Charizard X

Szczerze powiedziawszy nie wiem, jak się z tym czuję. Okej, rozumiem hajp na ognistą jaszczurkę, sam nie używałbym w tych grach ani Squirtla, ani Bulbasaura, a więc ich brak nie robi mi różnicy, ale boli mnie pewnego rodzaju odrętwienie twórców. Można bawić się pierwszą generacją, można uderzać w nostalgię fanów, ale dlaczego muszą na tym tracić fantastyczne stworki z kolejnych generacji? Czy nie lepiej byłoby zamiast dorysowywania kolejnych płomieni na grzbiecie Charizarda i tym samym dodawania mu kolejnych form zaprezentować pokemony z kolejnych generacji? Na ten moment mamy około 700... nie... wróć... 800... 890? Dobra, prawie 900 różnych pokemonów, z których całkiem spora część czeka na swoje pięć minut. Mega ewolucje, regionalne formy, a może inne magiczne zdolności.
Charizard zimna nie lubi, a więc mam nadzieję, że nie przeziębi się od ciągłęgo wyskakiwania z lodówki. 

1 komentarz:

  1. Chyba jesteśmy w podobnym wieku, bo ja też pamiętam te czasy, kiedy Pokemony po raz pierwszy zatryumfowały w Polsce. Piękne czasy:> Miałam zawsze problem z wyborem startowych pokemonów, bo wszystkie były słodkie ale też każdy z nich był inny. Też nie rozumiem nieskończonych ewolucji i przerabiania poków aż do bólu, trzeba wiedzieć, kiedy przestać. Z kolei jest też wiele poków, którym kolejna ewolucja z kolei by się przydała. Jeśli chodzi o samego Charizarda, to kocham talię z nim w TDC. Pięknie się nią gra:>

    OdpowiedzUsuń