Zacząć należy od tytułu niefortunnego. Po raz kolejny zostaliśmy uraczeni podziałem według jakiegoś szablonu. Najbardziej oczywiste podziały poszły na pierwszy ogień: płeć, wiek, rasa. Potem zaczęliśmy krążyć wokół mniej oczywistych jak grupa zawodowa i teraz heroes, healers, hustlers. Trochę drętwo. I producenci z Jeffem Probstem na czele uznali podobnie, bo już po trzech odcinkach doszło do zniesienia podziału. Wymieszanie zmieniło składy plemion, ale nie ich liczbę. Tym razem do samego połączenia mogliśmy oglądać zmagania trzech grup. Wprowadziło to ciekawą dynamikę i jakiś tam powiew świeżości. Jestem jak najbardziej na tak!
Zadania w tym sezonie były fenomenalne. Niestety często się tak zdarza, że mamy wtórne wyzwania oparte o jeden schemat - są oparte na balansie, na równoważni, puzzlach i wcześniejszym wyścigu. Domyślam się, że chodzi o oszczędności: łatwiej zrobić zadanie w którym używa się wyłącznie piłki, deski i kawałka liny niż wymagający tor przeszkód, ale ja jako widz zaznajomiony z formatem domagam się bardziej emocjonujących (czyt. różnorodnych) wyzwań. W końcu to one decydują o tym, kto zeżre obiad, a kto polezie na radę plemienia i wyeliminuje uczestnika. W tym sezonie zadania zasługują na same pochwały. Dobra, przemilczę wyzwanie z losowaniem kamieni. W każdym razie puzzle były emocjonujące, a tory przeszkód wymagające i ekscytujące dla widowni.
Finałowa piątka staje do boju o immunitet |
I tu wypada napisać coś o zwycięzcy. Ben to dobry gracz i przede wszystkim budzący sympatię. Czy produkcja pomogła mu zajść do finału, jak najbardziej. Mógłbym stworzyć ranking dyskusyjnych wydarzeń w Survivor pozwalających, naiwnym jak ja, wątpić w element "reality". Na pierwszym znalazłby się sezon 35 i ukryte immunitety znajdowane jeden za drugim. Czy jest w tym coś złego? Nie. To znaczy, dla Devona lub doktora Mike'a, tak, ale dla mnie jako widza, nie. Najlepiej Bena opisał nasz doktorek porównując go do czarnego charakteru w horrorze - nie ważne, ile razy uśmiercisz antagonistę, ten i tak wstanie na równe nogi. Kocham tę wypowiedź :3 I nie jest to coś za co możemy winić Bena. Wykorzystywał otrzymane przewagi, a przy tym robił wokół siebie show. I tu dla porównania możemy postawić sezon wcześniejszy, gdzie ludzie woleli kisić immunitety w gaciach, niż dokonywać wielkich ruchów. Mam wrażenie, że produkcja chciała, aby wygrał albo Ben, albo Chrissy. Z tą różnicą, że Chrissy nie miała imponujących szans na wygraną w starciu, podejrzewam, z kimkolwiek z finałowej piątki. Najlepszym graczem strategicznym sezonu jest Devon. Prowadził spokojną grę, nie wychylał się. Jednak, gdy musiał potrafił podejmować ryzyko, a przy tym wszystkim był osobą lubianą.
Zadanie o milion. Ben kontra Devon. |
Dla mnie Survivor wrócił na właściwie tory po kilku nieudanych edycjach dostaliśmy większość elementów, które gdzieś się tam gubiły i chcę, aby mój ulubiony reality show podążał w tym kierunku. Następna edycja ma nosić pod tytuł "Wyspa duchów" i miejsce to ma być głównym twistem edycji. Mam nadzieję, że nie będzie to, żaden zmarnowany potencjał, chociaż intuicja podpowiada mi iż będzie to po prostu odświeżona Wyspa wygnańców.
Grafiki wujek Google.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz