niedziela, 2 kwietnia 2017

Jak nie napisać powieści. O moim romansie z Chmielewską

,,Nie marzyłam ani o karierze gwiazdy filmowej, ani o mariażu z księciem z bajki. Nie, nic z tych rzeczy. Marzyłam o napisaniu książki" -  zwierza się czytelnikom we wstępie swojej książki Joanna Chmielewska.
Kto by pomyślał, że pewnego dnia zakocham się w babskich kryminałach? Ano miłość zaczęła się gwałtownie, znienacka, spadła jak piorun z nieba, poraziła, odebrała rozum i utrzymuje się do dzisiaj. Czasem zdarzają nam się kłótnie i rozstania, ale zwykle niegroźne i są wywołane nowszymi książkami Joanny. Tu trzeba zaznaczyć, że w nowszych kryminałach ciężko doszukać się szalonej farsy, która towarzyszy Lesiowi czy Krokodylowi z krainy Karoliny. Mimo wszystko... miłości można wybaczyć wiele.
Wcześniej użyłem epitetu "babski", a nie wziął się znikąd, bo powieści Chmielewskiej są oznaczane jako literatura kobieca. Zdarzyła mi się nawet sytuacja, gdzie pani w księgarni zapytała się (przy okazji kupna Zbrodni w efekcie), czy książka jest dla mnie, bo rzadko spotyka mężczyzn czytających Chmielewską. Odparłem, że tak i już kilka przeczytałem. Czym jest, do cholery, literatura kobieca? Żądam równouprawnienia i literatury męskiej! Zresztą, książki o Joannie to przede wszystkim dobra rozrywka, ale chyba odchodzę od właściwego tematu. Pozwolę sobie wrócić do mojego wyobrażenia kryminału - mrocznej historii, pełnej trupów, narkotyków, porwań i bohaterów zmagających się z przeszłością. Dążę do tego, że zawsze wydawało mi się, że jak kryminał to Jo Nesbø, ale okazuje się, że nie musi być za poważnie...
Moja przygoda z Joanną rozpoczęła się od filmu poleconego przez znajomą, Lekarstwo na miłość, będącego adaptacją jej debiutanckiej powieści Klin i jako ciekawostkę przyznam, że mam ją jeszcze przed sobą (hamuje mnie opinia kolegi, który określił powieść jako przereklamowaną).
Pierwszym kryminałem Chmielewskiej była Duża polka. Akcja dzieje się w Krynicy Morskiej, do której na prośbę znajomego przyjeżdża główna bohaterka. Bodzio wplątał się w aferę przemytniczą i liczy na pomoc Joanny. Jakby mało tego było na plaży odnalezione zostają zwłoki mężczyzny, z którym kiedyś... coś... łączyło bohaterkę. Aśka rozpoczyna dwa śledztwa, a wkrótce okazuje się, że sprawy mają ze sobą sporo wspólnego.
Duża polka to przyjemna kombinacja (w rozsądnej dawce) wszystkiego za co cenię sobie twórczość autorki. Przede wszystkim jest intryga. Kiedyś Chmielewska w wywiadzie powiedziała, że w kryminale najważniejsza jest nieprzerwana akcja. Cały czas coś musi się dziać i to reprezentują jej książki.Motanina i mieszanina fabularna jest na porządku dziennym. Niby istnieje niebezpieczeństwo, ale nie jest ono traktowane zupełnie serio. Czytając nie masz obaw o życie bohaterów. Nawet w Wszystko czerwone, gdzie trup tak jakby ściele się gęsto nie boisz się o Alicję. Wiesz, że autorka nie da skrzywdzić lubionej postaci. Humor nadają bohaterowie i dialogi. Postaci są tak szalone, czasem głupie, że nie można nie czuć do nich sympatii. Bo jak nie uśmiechnąć się na myśl obrabowania pociągu z pomocą fałszywej bomby zegarowej lub napychania kiełbasy tajnymi wiadomościami? Dialogi to perełki, Chmielewska uwielbia bawić językiem - niedopowiedzenia, niewłaściwie zadawane pytania, dziwne nazwiska - wszystko to służy komedii. I na koniec warto też wspomnieć o samej autorce i bohaterce wielu powieści. Joanna prezentuje się jako osoba energiczna, z ogromnym dystansem do własnej osoby i świata. Przy tym jest odważna, chętnie pakuje się w nowe tarapaty, ale i zakochuje się w nieodpowiednich mężczyznach. Niejednokrotnie nazywa siebie idiotką, a swoimi oryginalnymi spostrzeżeniami wywołuje uśmiech na twarzy.
Co tu dużo pisać? Uwielbiam czytać powieści Chmielewskiej.

Fotografia:
www.culture.pl

2 komentarze:

  1. Ciotka z Australii uwielbia Chmielewską i nawet jak byliśmy u niej na wakacjach, przeczytałam ze trzy powieści 0 dwutomowy "Wielki Diament" i jakąś taką książkę o typach kobiet. Bardzo mi się podobało.

    W ogóle to kiedy w telewizji puszczają "Belle Epoque", które ewidentnie chce się wzorować na kryminałach zachodnich, a mu nie wychodzi, to wielokrotnie nachodzi mnie taka myśl, że Polacy powinni zacząć ekranizować jakieś polskie kryminały, np. Morza albo właśnie Chmielewską. Przynajmniej mieliby sprawdzony materiał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałem jeden odcinek "Belle Epoque" i zgadzam się.
      Ciekawostka, Chmielewska miała pecha do ekranizacji tj. nie była zadowolona z filmów, które powstawały w oparciu o jej książki. Nawet poświęciła temu tematowi jedną z powieści.

      Usuń