poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Gęsia skórka (2015)

Zacznę od tego, że chociaż nigdy nie byłem fanem serialu Gęsia skórka to informacja o kinowej wersji zainteresowała mnie na tyle, abym wyczekiwał na pierwszy trailer filmu. Podobnie jak wielu fanów serialowej odsłony opowieści z dreszczykiem nie byłem zadowolony z zaprezentowanego zwiastuna, który sprawiał wrażenie chaotycznego i zupełnie innego od znanej serialowej odsłony serii. I temu też odkładałem spotkanie z Gęsią skórką, aż do wczoraj. Opinię zamieszczam na świeżo po seansie i całkiem możliwe, że o czymś zapomnę. W każdym razie obejrzałem i... I film jest świetny.
Czym zatem jest Gęsia skórka? Powstała w połowie lat dziewięćdziesiątych Gęsia skórka, czy raczej Goosebumps była serialem fantastycznym dla młodszej widowni zrealizowanym na podstawie książek amerykańskiego pisarza R. L. Stine'a. Każdy odcinek stanowił zamkniętą historię (zdarzały się wyjątki, np. Dreszczologia), w której młodzi bohaterowie zwykle musieli stawić czoła duchom, demonom oraz innego rodzaju fantastycznym istotom. Powstało ponad siedemdziesiąt odcinków, które podzielono na cztery sezony. W Polsce Goosebumps emitowały telewizje TV4 oraz Jetix.
Największe obawy to jakości kinowej wersji serialu łączyły się z oczekiwaniami, a oczekiwania oznaczały stworzenie filmu na wzór serialu. Jakiejś zamkniętej historii o duchach albo wampirach, która pasowałaby stylem do wersji telewizyjnej. Twórcy poszli w zupełnie innym kierunku. Zwiastun zaprezentował jeden wielki miszmasz wszystkiego. Z pewnością nie na taki film czekali fani serialu. I tu warto zaznaczyć, że film nie dzieje się w serialowym uniwersum. Nie jest ekranizacją odcinka albo książki, ale opowieścią o samym autorze książek - R. L. Stine, któremu przyjdzie walczyć z postaciami z jego wyobraźni.
Nastoletni Zach przeprowadza się z matką do spokojnego miasteczka Madison. Chłopak zaprzyjaźnia się z mieszkającą obok dziewczyną Hanną. Wkrótce okazuje się, że Hanna oraz jej ojciec skrywają pewien sekret, którego "otworzenie" stawia na nogi całe miasto.

Bez spoilerów, ale ta scena była zabawna :D
W Gęsiej skórce pojawiają się postaci znane z książek Stine'a: wilkołaki, zombie, duchy, kosmici. Przyznam się, że większości z nich nie kojarzyłem z serialu, a tym bardziej z książek, ale wierzę autorom na słowo. Jedynym wyjątkiem była postać Slappy'ego, który był bohaterem mini serii Noc żywych marionetek. I fajnie. Mimo wszystko żałuję, że tak niezwykłe postacie w całym tym chaosie dostają zaledwie role tła, bo na dobrą sprawę jedynymi, którzy otrzymują swoje pięć minut są yeti, wilkołak oraz krasnale. Co do samych postaci to wielka szkoda, że twórcy nie zaryzykowali i nie spróbowali tradycyjnych efektów specjalnych. Efekty komputerowe wyglądają nie najlepiej, co niestety widać po nieszczęśliwym wilkołaku.
Jeżeli chodzi o aktorstwo to film broni się w 100%. Jack Black w roli narcystycznego pisarza dziwaka, który musi się zmierzyć z własnymi lękami wypada bardzo przekonywająco, ale film zdecydowanie należał do trójki młodych aktorów - Dylan Minnette, Odeya Rush, Ryan Lee - myślę, że warto zapamiętać ich nazwiska i czekać, co z nich wyrośnie.
Film jest zabawny, postaci sympatyczne, a akcja leci do przodu. To się nazywa udane kino rozrywkowe.
I warto wspomnieć też o samym kinie przygodowym, które zostało zaniedbane przez ostatnie lata. Tytuły takie jak Czy boisz się ciemności?, Eerie Indiana, a nawet Goonies odchodzą w zapomnienie i zostają naszych nostalgicznych wspomnieniach. Brakuje filmów dla młodzieży, w których nie ma Facebooka, alkoholu i "ważnych spraw uczuciowych". Wiem, wiem, "brakuje" to słowo nad wyraz mocne, bo takie filmy istnieją, ale nie mogą się wybić przed obyczajówki i idiotyczne komedie o "dorosłych" nastolatkach.

1 komentarz:

  1. No wreszcie piszesz coś o "Gęsiej skórce"! Ja nie oglądałam tego filmu, ale znam serial i nawet czytałam jedną książkę. A ERod zrobił fajną listę nawiązań z filmu do książek i serialu.

    OdpowiedzUsuń