niedziela, 20 marca 2016

Polska opowieść grozy?

Wszystko sobie ułożyłem w głowie. Nie było to proste, bo przed finalnym produktem musiałem przejść kilka potyczek z własnym myślami. Zaczynając od drobnych wątpliwości po całkiem spore problemy logiczne, aż do momentu przelania wszystkiego na papier. I tak właśnie jestem przygotowany do stworzenia scenariusza. Pozostaje mi zastanowić się, jak nazwać ów twór, który ma być naszym, rodzimym odpowiednikiem serialu American Horror Story? Polska historia strachu? Opowieści grozy? Polska kronika horroru? Antologia koszmarów? Nie mam pojęcia, ale taki szczegół nie przeszkadza w gdybaniu, jak mógłby wyglądać polski serial grozy?



Tak mógłby wyglądać polski tytuł
Postanowiłem zastanowić się nad materiałem jaki posiadamy, historią, w którą można wpleść fantastyczne i całkiem realne postaci, miastach, muzyce, historiach, a także obsadzie mogącej, choć w jakieś części, dorównać doskonałej Lange, czy betonowej Paulson. Niech to będzie temat pełen luźnych przemyśleń o horrorach. Także zapraszam do puszczenia wodzy fantazji bez spinania pośladek.
Od czego by tu zacząć? Ważny jest punkt wyjścia i mimo wszystko warto rozpocząć od najprostszego pomysłu, bo to on nadaje odpowiedni ton serii. Polski odpowiednik AHS powinien rozpoczynać się, podobnie do oryginału, od nawiedzonego domu. Późniejsze serie mogą, a nawet muszą, odbiegać od pomysłów Murphy'ego, ale początek powinien przywodzić na myśl Murder House. Z kolei dla osób, które nie miały styczności z serialem wcześniej nawiedzony dom powinien stanowić interesujący wstęp do dalszego zaznajamiania się z historią tej antologii. Oczywiście, nie musi to być ogromny dom, ale inne, bardzo ponure, a zarazem intymne miejsce mieszkalne jak blokowisko lub kamienica. Kamienice są dla mnie dość specyficznymi miejscami, sam w takiej mieszkam, często zamieszkiwanymi przez całe pokolenia. Nie wiem, jak w większych miastach, ale w moim zdarzają się mieszkania, które przechodzą z dziadków na wnuki. Kamieniczne mieszkania pamiętają swoich lokatorów, ich życie, a czasem i śmierć. To niezwykle klimatyczne miejsca z wąskimi klatkami schodowymi, wysokimi schodami ciągnącymi się od piwnic, aż po strych, wypłowiałymi drzwiami, ciemnymi bramami i podwórzami, na których ma się wrażenie bycia obserwowanym z wielkich okien. Miałem powstrzymać się od sypania przykładami (ten jeden muszę), ale wystarczy przypomnieć sobie mieszkania z filmów Romana Polańskiego.

Ruiny Zamku Ogrodzienieckiego

Nie wyobrażam sobie, aby w polskim horrorze zabrakło odwołań do bogatego folkloru, romantycznych krajobrazów i bliskości człowieka z naturą. Natura, groźna i niebezpieczna, mogłaby budować atmosferę cichego strachu wzmaganego przez przesądy i wierzenia ludowe. Z kolei mała, zamknięta społeczność wiejska mogłaby doskonale odwzorowywać konfliktowość i napięcie. Tematy mnożą się same: walka o przywództwo, rola kobiet w takiej społeczności, obrzędy religijne, szacunek dla rodziny - wszystko, czym chętnie operuje American Horror Story.
Innymi miejscami, które mogą tworzyć wspaniałą atmosferę grozy są zamczyska. Miejsca, gdzie historia i majestat kontrastują z tajemnicą i chłodem. Ukryte przejścia, lochy, sale tortur i ogromne komnaty, w których niegdyś urządzano przyjęcia świetnie sprawdziłby się w dzisiejszej stylistyce, dodatkowo wzbogacane retrospekcjami z mrocznej przeszłości takiego miejsca. Kolejnym elementem jest sama funkcja miejsca. Dzisiaj zamek mógłby odgrywać rolę hotelu, prywatnej posiadłości albo instytucji.
A czy dałoby się zaadaptować amerykańskie sezony na grunt polski? Nad tym trochę się zastanawiałem i nadal nie jestem pewien odpowiedzi. Możliwe, że dałoby się, oczywiście, wprowadzając pewne zmiany i akceptując, że niektóre z wydarzeń miały swój początek w innych częściach świata. Dla przykładu, w Hotelu opowiedziano historię hrabiny, a także wyjaśniono pochodzenie wampirów jako niezwykłych istot pochodzących ze wschodniej Europy. Osobom nieznającym serialu, czy nie chcącym się bliżej z nim zapoznawać, a zainteresowanych samą koncepcją wampiryzmu polecam odcinek Flicker (s05e07). Wracając na nasze podwórko... Jasne, nie mamy czarownic voodoo ani czarownic z Salem, ale nawet taki konflikt można przekształcić w konflikt wewnątrz plemienny i bardziej osobisty. Jeszcze łatwiej byłoby z cyrkiem dziwów Elsy Mars, którego inność można zastąpić nieufnością wobec przybyłych do miasta cyrkowców.

Może nie syjamskie, ale siostry podróżujące z cyrkiem.
Ważną kwestią w American Horror Story jest czas akcji. Chyba najfajniejszym elementem serialu jest możliwość śledzenia różnych okresów historii, a także wpływu jaki mają one na bohaterów. Wydarzenia sprzed pięćdziesięciu, a może nawet stu lat mają wpływ na to, co dzieje się z bohaterem żyjącym współcześnie. Akcje poszczególnych sezonów rozgrywają się tuż obok siebie i coraz częściej krzyżują ze sobą losy postaci. Nasza historia również jest bogata w daty, które wpływały na ludzi i wydarzenia, ale nie chciałbym, aby zaczęła ona dominować i stała się czymś więcej niż tylko tłem dla fabuły. Sam czas akcji mógłby "skakać" ze znacznie większym rozmachem i swobodą niż w amerykańskim odpowiedniku. Zabory, powstania, dwudziestolecie międzywojenne, rzeczywistość PRL - wszystko to jako tło do wydarzeń niezwykłych i mrocznych.
Jedną z ważniejszych dla horroru dat jest Halloween, które w każdym sezonie AHS pełniło dosyć istotną funkcję. I dla wyjaśnienia noc 31 października jest czasem, w którym duchy mogą opuszczać miejsca, w których są uwięzione. Oczywistym odpowiednikiem tutaj byłyby Zaduszki, a idąc dalej można byłoby włączyć w historię elementy pogańskich uroczystości Dziadów, a przy tym na swój sposób wyjaśnić wędrówkę duchów po ziemi oraz ich cel, którego niestety Murphy jak dotąd nie wyjaśnił dokładnie, ale czeka nas szósty sezon i albo to sensownie wyjaśni, albo niech lepiej zostawi.
I jeśli już mowa o czasie to warto wspomnieć o miejscach akcji. Dla mnie zawsze takim numerem jeden było Góry Sowie - nie dość, że piękne to tajemnicze. Tak, zdaję sobie sprawę, że miejsce w dużej mierze zależy od historii, np. czarownice mogłyby się wywodzić się z Doruchowa, w którym w 1775 roku odbyły się ostatnie w Polsce procesy o czary. Inne lokalizacje to przede wszystkim duże miasta. Nawiedzony dom w Poznaniu, szpital w Gdańsku, sabat w Katowicach, cyrk w Łodzi, albo pensjonat we Wrocławiu.
I tu bezczelnie mogę przeskoczyć na inny aspekt, bo muzyczny. Serial ma swoje wady, ale jednego nie można odmówić twórcom - ciekawego gustu muzycznego. Zaczynając od niepokojących piosenek z reklam promujących poszczególne sezony, a kończąc na utworach wykonywanych przez samych aktorów i tu po prostu zalinkuję do rewelacyjnie wystylizowanej Lange w coverze God and Monsters. Trochę poszperałem po internecie i znalazłem sporo fajnych piosenek pasujących stylistyką do polskiego odpowiednika. Refren Wciąż bardziej obcy świetnie nadawałoby się do sceny nastolatka podążającego przez szkolne korytarze ze strzelbą w ręku, Ich marzenia dla pozbawionych nadziei pacjentów szpitala psychiatrycznego, z kolei sabat mógłby poszczycić się Izabelą Trojanowską i jej wykonaniem Karmazynowej nocy, a utwór Dyabeu zgrałby się z ekscentrycznym właścicielem hotelu.

Może taka Sally?

Kolejnym, nie wiem, czy nazwanie go "stałym elementem" jest słuszne, są postaci prawdziwe. Przez pięć sezonów przewinęło się jak dotąd ponad dziesięć historycznych postaci. Zresztą pisałem o tym tutaj, a więc nie będę się powtarzał. Postanowiłem poszukać postaci pasujących do horroru w polskiej historii i znalazłem całkiem sporo ciekawych osób. Stanisława Tomczyk oraz Franek Kluski byli słynnymi medium, których seanse wzbudzały ogromną ciekawość i do dziś budzą wiele kontrowersji. Chciałbym, aby w jakimś odcinku pojawił się duch słynnego pisarza. Jeśli Dziady, to dlaczego nie przywołać Adama Mickiewicza? Albo Bolesława Prusa, który zresztą interesował się spirytyzmem. I któryś już raz z rzędu uderzę do czarownicy i niejakiej Krystyny Ceynowej, ponoć ostatniej kobiety skazanej w procesie o czary. Oczywiście, nie może zabraknąć seryjnych morderców i wczoraj przez przypadek wpadłem na nazwisko Józefa Pluty, który doskonale wpasowałby się w dziwaczną stylistykę.

Franek Kluski podczas seansu

Na prawie zakończenie warto zająć się obsadą polskiej antologii. Kto mógłby wcielić się w postaci grane przez Jessicę Lange? Przyznam, że główna bohaterka sprawiła mi najwięcej kłopotu i tą jedną kwestię pozostawię bez rozstrzygnięcia. Co do innych postaci miałem mnóstwo pomysłów, ale ostatecznie zdecydowałem, aby większość obsady tworzyły twarze nieznane z kolorowych gazet i telewizji, a obecne w teatrach i stąd też wszystkie fotografie powyżej i poniżej...
Sarah Paulson jest jedną z najczęściej pojawiających się w serii aktorek. I to jeden z wyborów bardziej popularnych. Jako polską Lanę Bananę widziałbym Magdalenę Kumorek - drobna, ładna i przede wszystkim mogłaby stworzyć postać, z którą można sympatyzować. Paulson nie pasowała mi do roli dociekliwej dziennikarki i głównej bohaterki - była zwyczajnie antypatyczna i pozbawiona wyrazu. Inaczej było z rolą Cordelli, którą czuć było, że napisano specjalnie dla niej.  Nie mam nic przeciwko samej aktorce, ale temu, że w każdym sezonie (wyjątek: Murder House) jest obsadzana jako postać kluczowa i to trochę psuje przyjemność ze specyficznej formy serialu. Wolałbym, aby twarz głównej bohaterki zmieniała się z każdym, nowym sezonem. Julia Pogrebińska, Anna Dereszowska, a może Magdalena Popławska w roli pokręconej mieszkanki hotelu?
Lana Banana i Kit marzą o ucieczce z Asylum
Głównym aktorem obok Lange i Paulson jest Evan Peters. O ile doskonale wpasował się w role nastolatka i złotego chłopca, tak niekoniecznie odnalazł się w moich oczach jako Kit i groteskowy March. Pierwszy to postać ułożona, bardziej dojrzała i chyba "najbardziej dobra", jeśli stworzyć hierarchię etyki serialu. W każdym razie Peters nie pasował mi na Kita ze względu na wiek oraz posturę. Gdybyśmy mieli szukać idealnej postaci Kita wybrałbym do niej Rafała Ostrowskiego. Facet po czterdziestce - spokojny głos, ale ma w sobie coś niepokojącego. I taka powinna być postać Kita - z jednej strony widz powinien czuć jego łagodność i dobro, a z drugiej mieć minimum niepewności.
Kolejną aktorką, obok Lange, dla której ciężko byłoby odnaleźć odpowiednik jest wcielająca się w bardzo charakterystyczne postacie Frances Conroy. Była już pokojówką, mrocznym aniołem śmierci, a także ekscentryczną czarownicą. Gdybym miał jednak szukać aktorki stworzonej do istotnej roli drugoplanowej, która potrafi zaznaczyć swoją obecność w produkcji to wahałbym się pomiędzy Anną Romantowską, Magdaleną Kutą i Iwoną Bielską.
I kto jeszcze? Przede wszystkim charakterystyczne twarze, Lech Dyblik oraz Krzysztof Kiersznowski, w których można dopatrzeć czegoś ze Stanleya i Larry'ego, a czasem wręcz hipnotyzujące jak Joanna Kulig.
I tak już zupełnie na zakończenie, ale mimo wszystko, rozpoczynając od nowego akapitu. Horror to trudny temat, co udowadniały nieudane polskie produkcje, ale myślę, że z odpowiednim podejściem można stworzyć dobre, polskie kino grozy, z którego bylibyśmy dumni.
Uff...To był najdłużej pisany przeze mnie post na tym blogu. Mam nadzieję, że udało mi się chociaż w części zrealizować początkowy zamysł tego tekstu. I jak obiecałem, dodaję post bonusowy, tutaj.
Miłego czytania i zapraszam do dzielenia się własnymi przemyśleniami.
_______________
Fotografie: Gazeta.pl , Teatr6piętro, Teatr Nowy, fot. Bartłomiej Jan Sowa, Kumernis

4 komentarze:

  1. Mnie się podoba Polska kronika horroru.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co ty gadasz? James Patrick March jest najlepszą rolą Evana Petersa. Widać, że miał z niej radochę.

    Generalnie tekst fajny i bardzo przemyślany, chociaż ja bym jednak nie siliła się na robienie polskich odpowiedników sezonów z AHS. Lepiej się skupić na opowiedzeniu własnej historii i z AHS zaczerpnąć tylko formułę.

    Ale wiesz co, Skorpion? Te nowsze polskie horrory są, ale jest mnóstwo takich stare, które uważa się za dobre. "Medium", "Wilczyca", "Matka Joanna od Aniołów"... Poza tym jeszcze książki romantyczne i z późnego oświecenia... warto coś wykombinować.

    No i motywy przewodnie by się przydały XD. Sorry, dzisiaj już ci ich nie dopasuję do twoich pomysłów, ale spróbuję w najbliższym czasie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem... Facet jest charakterystyczny, zgoda, interesujący, ale na tyle groteskowy, że aż niewiarygodny.
      Nie silę się, a zwyczajnie sprawdzam, czy da się, bo wydaje mi się, że bez względu na kulturę - nasza czy amerykańska - horror jest na tyle neutralnym gatunkiem, że jedna historia da się opowiedzieć w różnych miejscach.
      To nie tak, że dzisiaj są złe, a kiedyś były dobre. "Wilczyca" nie jest najlepszym filmem' obawiam się, że nie jest nawet dobrym. "Medium", owszem, "Matka Joanna" także chociaż bardziej pasowałby mi tu film psychologiczny. W Polsce trudno znaleźć przykład dobrego horroru (może Demon), bo ten gatunek jest zwyczajnie olewany. Tak samo mówi się, że kiedyś powstawały świetne horrory (i tu wymienia się wszystkie Omeny, Piątki,Egzorcystów), a dzisiaj już nie, co jest bzdurą - wystarczy poszukać.
      "No i motywy przewodnie by się przydały XD. Sorry, dzisiaj już ci ich nie dopasuję do twoich pomysłów, ale spróbuję w najbliższym czasie." Luz ;)

      Usuń