sobota, 13 lipca 2019

[Wakacyjne wyzwanie] Powrót Don Camilla

Rzucony w wir obowiązków oraz innych zawirowań emocjonalnych wreszcie zdołałem wykaraskać się z tego całego bałaganuna tyle, aby trochę poświętować i nie, nie chodzi mi wyłącznie o urodziny, ale również o wakacyjne wyzwanie. Były powroty, celebracja z ich powodu, a także różne polityczno-religijne dysputy.
Powrót Don Camilla to włosko-francuska produkcja z 1953 roku, za której reżyserię odpowiedzialny był Julien Duvivier. Komedia jest adaptacją noweli, a w zasadzie jednego z opowiadań z cyklu o Don Camillo autorstwa Giovanniego Guareschiego. Za swoje różne "wyskoki" proboszcz z niewielkiej wioski nad rzeką Pad zostaje przeniesiony, ku początkowemu zadowoleniu wójta Peppona, do parafii położonej wysoko w górach. Szybko okazuje się, że miasteczko bez ojca Camillo to już nie to samo. Dlatego ten planuje swój wielki powrót.
Historia jest umieszczona w okresie powojennym. Tło historyczne jest akcentowane nie tyle z konieczności, co potrzeby fabularnej. Nie oznacza to, że wielkie wydarzenia przysłaniają to, co istotne - jest odwrotnie. W sielskiej krainie życie jest dalekie od wielkiej polityki. Mieszkańcy wioski cieszą się zwykłymi rozrywkami, jak walka bokserska czy przejmują się powodzią, a przy tym nie dostrzegają jakichś kulisowych przepychanek. Oczywiście, jest kilka konfliktów - spór o sprzedaż duszy, chłopcy naśladujący bezmyślnie ojców, czy syn wójta uciekający ze szkoły. Jednak najważniejszym konfliktem jest ten pomiędzy księdzem, a wójtem. Bogu oddać co boskie, a cesarzowi co cesarskie, chciałoby się powiedzieć, ale jednak nie do końca. Camillo chętnie wchodzi w dyskusję z władzą, podkreśla jej nieudolność i powiedzmy sobie szczerze, robi idiotę z Peppona, a przy tym niekiedy trochę za bardzo oddala się od interesów Boga. Bóg kilkakrotnie upomina księdza o to, że kieruje nim pycha, czy upartość. I pod tym względem najciekawsza była scenka z olejem rycynowym. Zabrakło tylko sraczki.

Najlepsza scena z filmu.

Film buduje starcie don Camillo i Peppona. Pisząc starcie nie mam na myśli koniecznie konfliktów, o którym tak dużo wspomniałem wcześniej. Oddtwórcy głównych ról - Fernandel oraz Gino Cervi - budują większą relację pomiędzy postaciami; to wzajemna rywalizacja, spór na tle filozoficznym, ale także błaha, a może wręcz przeciwnie, ogromna przyjaźń. W każdym razie jestem przekonany, że bez tego duetu aktorskiego ten film straciłby dużo. Aktorsko - z perspektywy czasu - ciężko mi ocenić. Dzisiaj komedia, kino ogółem, stawia nieco inne wymagania niż sześćdziesiąt lat temu. Ponadto mamy tu doczynienia z kinem europejskim, jest włoski ekspresjonizm, radość z życia. Chyba wystarczy?
Warto napisać też o samej religijności, bo na pierwszy rzut oka może się zdawać tj. po opisie fabuły, że to właśnie religia jest tą nadrzędną wartością, ale wcale tak nie jest. Duchowny to człowiek z krwi i kości, popełniający błędy i arogancki. Wiara w Powrocie Don Camillo jest bardzo subtelna. I tu pora wspomnieć o mojej ulubionej scenie z całego filmu czyli modlitwie w zalanym kościele. Bardzo ładnie nakręcona.
Coś o czym powinienem napisać na samym początku, ale czego nie zrobiłem, bo nie wiem, dlaczego... Już samo słowo "powrót" sugeruje, że mamy doczynienia z jakąś kontynuacją i tak, wikipedia potwierdza, że jest to już drugi film z cyklu, poprzedza go Mały światek Don Camilla. W każdym razie na początku było mi trudno się odnaleźć, bo od razu zostajemy rzuceni w wir akcji - proboszcz przybywa do nowej parafii, potem jakiś zegar, kłótnia w radzie miasta, o co właściwie chodzi? Tak, czy inaczej chyba lepiej zacząć znajomość z don Camillo od pierwszego filmu.

Czy obejrzałbym ponownie? 
Jak kiedyś wspominałem; jest niewiele filmów, na których obejrzenie decyduję się ponownie. Chyba lepiej zapytać, czy obejrzałbym kolejne filmy z tej serii. I tak i nie. Powrót Don Camilla nie należy do kina, które jest mi jakoś szczególnie bliskie, ale potrafię docenić jego walory. Jeśli kiedyś przypadkiem natknę się na Don Camillo to chętnie przystanę na moment i zobaczę, co znowu wymyślił, aby uprzykrzyć życie wójta.

2 komentarze:

  1. Dałam ci drugi film z serii, bo z jednej strony wszystkie te filmy to zbiór opowieści, luźno ze sobą powiązanych i zakładałam, że nie trzeba widzieć pierwszej części, aby zrozumieć dalsze (poza tym, że mamy komunistycznego wójta i katolickiego księdza, którzy ze sobą walczą); a z drugiej strony wydawało mi się, że "Powrót don Camilla" - właśnie ze względu na scenę w zatopionym kościele - mimo wszystko wpasowuje się lepiej w tematykę "Celebration" niż "Mały światek don Camilla".

    Fakt, właściwie wszystkie filmy (opowiadania w sumie też) opierają się głównie na relacjach don Camillo-wójt Peppone. "Ranczo" nawet próbowało robić coś podobnego z braćmi Kozłami, ale chyba też nie za bardzo zrozumieli, dlaczego don Camillo jest tak dobrą postacią.

    Polecam ci jednak zapoznać się z pozostałymi filmami, zwłaszcza "Towarzyszem don Camillo" - tam Camillo wraz z Pepponem i jego ludźmi wyjeżdża do Rosji w przebraniu komunisty. Z kolei najsłabszy jest (moim zdaniem) "Don Camillo prałatem".

    OdpowiedzUsuń
  2. Spoko. Nie neguję twojego wyboru ;) Po prostu rozpoczynając seans miałem wrażenie, że oglądam film od połowy. Wszystko już się działo, a ja nie wiedziałem od czego wszystko się zaczęło.
    Chciałem napisać o skojarzeniu z "Ranczo", ale stwierdziłem, że jest to zbędne. Konflikty religia-polityka istnieją od zawsze i temat sześćdziesiąt lat temu, czy dzisiaj jest nadal aktualny.

    OdpowiedzUsuń