Moja druga podróż w ramach Wakacyjnego wyzwania odbyła się do Korei Południowej i tuż przed spakowaniem bagaży zaryzykuję stwierdzenie, że to będzie udana wycieczka.Południowokoreańskie produkcje zwykle prezentują co najmniej dobry poziom, a oto moje wrażenia z pilotażowego odcinka serialu All of Us Are Dead.
Tytuł i plakat właściwie mówią wszystko. Oczywistym skojarzeniem jest inny film produkcji południowokoreańskiej o zombie, Train to Busan (oryg.Busanhaeng), ale sam plakat przypomina mi School Live! (oryg.Gakkō Gurashi!). W obu chodziło o klasyczny survival z truposzami. I tu przyznam, że byłem zaskoczony, gdy okazało się, że produkcja jest serialem (z jakiegoś powodu wbiłem sobie do łba, że jest to film).
Serial All of Us Are Dead to dwunastoodcinkowa produkcja z 2022 roku. W liceum wybucha epidemia wirusa, który przemienia zainfekowanych w zombie. Uczniowie i nauczyciele zostają zmuszeni do walki o przetrwanie. Proste? No to zaczynajmy...
Serial czerpie garściami inspirację z Train to Busan. Tutaj, tak samo jak w filmie z 2016 roku, poświęcono cały pierwszy akt na budowanie historii i poznawanie sporej grupy głównych bohaterów. Umarlaki są zwinne, szybkie i krwiożercze. Mam wrażenie, że nawet scena z zainfekowaną pielęgniarką jest tworzona na modłę tej z konduktorem. Nie są to wady produkcji, ale z pewnością detale, które zauważy osoba mająca styczność z Zombie express.
Najbardziej w tym serialu podoba mi się strona wizualna. Już pierwsza scena mimo sporej dozy brutalności była bardzo klimatyczna i totalnie przyciągnęła moją uwagę. Twórcy wykazują ogromne wyczucie czasu i nawet jeśli mam świadomość tego co za moment się wydarzy to daję się "złapać" i czekam, aż zombiak wyskoczy. Żywe trupy prezentują się fajnie, chociaż nie są szczególnie oryginalne czy przerażające. Pochwalić należy efekty gore, wśród których moim absolutnym faworytem była scena, w której pielęgniarka pożera twarz jednego z uczniów.
Jeśli chodzi o bohaterów to nie pamiętam ich imion, ale każdy wzbudził moją sympatię, a jeśli nie, to przynajmniej zaciekawił mnie swoim wątkiem. I to było fajne, że każda osoba z wielkiej grupy ma jakąś historię i nie czułem się nawet zirytowany wątkiem miłosnym (czworokąt, w którym każdy kocha kogoś innego bez wzajemności ;p). Obok pozytywnych bohaterów są jeszcze czarne charaktery. I kurde, nie wiem, ale w produkcjach azjatyckich nie potrafią pisać ról antagonistów tak, aby byli wiarygodni. Zamiast tego dostajemy przedramatyzowanych łobuzów. O ile mogę liczyć, że nauczyciel biologii okaże się jakimś antybohaterem tak uczniowie, którzy znęcają się nad kolegami są po prostu wycięci z szablonu.
Z takich rzeczy, które nie miały większego znaczenia warto wspomnieć o symbolach religijnych, które wystrzeliły znikąd (neonowy krzyż, buddyjski znak miłości, biblia).
Czy polecam serial Meg?
Tak. Serial ma dobre tempo i ciekawych ciekawie zapowiadających się bohaterów. Jeśli ten serial utrzymuje poziom to jest warty obejrzenia w całości.
Ewentualnie co do tego?