poniedziałek, 13 listopada 2017

Europejskie poczucie humoru, czyli...

... komedie godne polecenia. Uparłem się. Temat powstawał od dłuższego czasu. Najpierw w moim łbie, potem na papierze, a gdy puściłem nieco farby to jest wyznałem, że desperacko poszukuję polskiej komedii z ostatnich lat, wszystko stało się jasne. Ponoć nie istnieje dobra polska komedia z ostatnich lat. Powiedzmy, że poruszałem się w latach 2006-2016, 2017 zostawiam w spokoju, bo jednak nie dobiegł jeszcze końca. Nie będzie to ranking ani nawet lista, bo te zacząłem wypuszczać z prędkością Watchmojo, a przecież nie o to chodzi, prawda? To luźny temat o humorze Europejczyków; humorze nie wyłudzanym (w większości) przez Hollywood, łatwym, ale często podejmującym trudne tematy. I z racji, że to wstęp, a wstęp ma prawo być długi i nudny to dodam (UWAGA, spoiler!) znalazłem polską komedię! No to siup.
Krew, flaki, zombie i najlepsi kumple, czyli Doghouse.
Zaskoczyli mnie Brytyjczycy. O nich słyszy się wyłącznie w kategoriach czarnego humoru lub epitetu "specyficzny". Kurde, jak słyszę specyficzny to mam wrażenie, że można zbliżać się do tego jedynie z kijem w ręku. Mój wujek ma specyficzny humor i nie jest to komplement. Dla mnie angielski humor oraz obyczajowość najlepiej reprezentowały komedie BBC: Czarna Żmija oraz Hotel Zacisze. Kojarzycie? Bohaterowie tych krótkich seriali byli na wskroś brytyjscy. Zachowaniem demaskowali największe przywary prostego człowieka: chciwość, tchórzostwo, fałsz. Określanie ich specyficznym przypomina mi nieudaną próbę nazwania czegoś, co łączy groteskową akcję oraz groteskowy dowcip. No, pomyślcie o Shaun of the Dead. Walka Shauna z zombie i walka Hiacynty o moralność to dwa różne rodzaje wrażliwości. Wielka Brytania zaskoczyła mnie małym wyborem komedii - okej, komedii jest sporo (w tym nawet miniserial o młodej Hiacyncie), ale brakuje pokręconych dzieł na miarę Shaun of the Dead. Nawet mój ulubiony aktor, Simon Pegg, przerzucił się ostatnio z komedii na kino obyczajowo-startrekowo-dynamiczne (właśnie wymyśliłem nowy gatunek). Z pewnością warto obejrzeć Doghouse. Historia kręci się wokół podłamanego rozstaniem z żoną Vince'a. Kumple postanawiają zabrać nieszczęśnika za miasto i tam wspólnie schlać się. W tym samym czasie, jak na złość, wiejskie baby zamieniają się w zombie i zaczynają ganiać za facetami. Jest szaro, jest gore, jest Danny Dyer (Malice in Wonderland) i są zombie, Czego chcieć więcej?
Ksiądz i kioskarz rozpoczynają badania rynku.
Ano można chcieć komedii z Chorwacji i już śpieszę z pomocą. Powstała w 2013 roku komedia Ojciec Szpiler to wspólne dzieło Chorwacji, Serbii i Czarnogóry. Fabuła skupia się na losach młodego księdza, który ma przejąć parafię po lubianym przez wszystkich proboszczu. Pewnego dnia na spowiedź do księdza Fabiana przychodzi miejscowy kioskarz i od słowa do słowa, panowie postanawiają zwiększyć liczbę narodzin w parafii poprzez dziurawienie prezerwatyw. Akcja przybiera nieoczekiwany obrót.. Główny bohater bardzo się różni od księży z naszych rodzimych komedii. Nie jest dla nikogo autorytetem, ale bardzo pragnie stać się bliski dla parafian. Jest człowiekiem wrażliwym i dobrym. Jego decyzje wpływają na życie innych przez co on sam źle się czuje. Ba, odniosłem wrażenie, że jest jedyną tragiczną postacią na tle komicznych charakterów.  Nie jest to produkcja, która rozbawi widza do łez. Przeciwnie... naszym zadaniem jest samodzielne wyszukiwanie kuriozalnych sytuacji i refleksja nad nimi.
Z niemieckiego jestem noga i to od stołu. Lekcje niemieckiego wspominam jako najmroczniejszy okres mojego jestestwa. Mimo nie najlepszych (hahaha) umiejętności językowych stwierdzam, że Fack ju Göhte nie oznacza Szkolnej imprezki, no ale pod takim tytułem trafiła do nas komedia z 2013 roku. Historia koncentruje się na losach przestępcy, który postanawia odzyskać ukryty przed odsiadką łup. Niestety... w miejscu zakopania hajsu ktoś postawił szkołę. Zeki decyduje się wrócić do placówki edukacyjnej jako pedagog i potajemnie odzyskać pieniądze. Szkoła to kopalnia dowcipu. Relacje pomiędzy uczniami i nauczycielami, niekiedy mocno przerysowane, bawią nas od wielu dekad i nadal potrafią zaskakiwać. Wystarczy wspomnieć chociażby tytuły z ostatnich lat: Zła kobieta, Ustawka, THE DUFF oraz Łatwa dziewczyna. To produkcje z USA, ale dążę do tego, że Szkolna imprezka jest na wskroś amerykańska. Fabuła bardzo schematyczna, ale jakiej innej się spodziewać? Komedia musi mieć szczęśliwe zakończenie, a obibok dostać drugą szansę. Ponadto mamy interesujący kontrast pomiędzy przestępcą zdobywającym sympatię nieokrzesanej młodzieży, a pełną zapału nauczycielką, której żaden rozwydrzony bachor nie traktuje poważnie. Udane zestawienie i godna polecenia pozycja.
O takim kompanie podróży jak Śmierć chyba nie każdy marzy.
Przejdę do kraju, który przyniósł mi najwięcej bólu... Przymierzając się do tekstu postawiłem sobie jeden cel; na liście musi pojawić się nasz rodak. Uparłem się, że znajdę dobrą polską komedię, która ma nie więcej niż dziesięć lat. Tak, wiem, co jakiś czas do kina trafiają komedie, słusznie, miażdżone przez krytyków i widzów. Co ciekawe, Polacy potrafią tworzyć dobre kino; trudne i sprzeczne historie, niejednoznaczne dylematy szarego człowieka wychodzą nam doskonale. Znalazłem jedną komedię, która... może nie tyle jest godna polecenia, co starała się unikać sztuczności i żartowania na siłę. Bobry są amatorszczyzną i jeśli zwrócimy uwagę na poziom realizacji, stwierdzimy, że jest to chała. Aktorstwo, zdjęcia, reżyseria... chała i tak wymieniać można bez końca. Film ratuje absurdalny scenariusz. Głównym bohaterem jest były lider zespołu rockowego Bobry, Marcin. Przegrany życiowo decyduje się popełnić samobójstwo, ale w przypływie nagłego szaleństwa postanawia reaktywować Bobry i zdobyć szczyt. Jego decyzja nie podoba się Śmierci, która od tej pory towarzyszy mu w jego podróży. To film o pasji w otoczce absurdalnego poczucia humoru. Pozycja nie dla każdego. A jak ktoś szuka czegoś bardziej uniwersalnego, mogę polecić Panią z przedszkola jako komedię obyczajową.
Młodzi Hiszpanie zawsze mogą liczyć na pomoc rodziców
Dobra, po tych absurdach czas przejść do komedii, które dały mi najwięcej. Każdy lubi inne poczucie humoru, tym stwierdzeniem prochu nie odkryję, mi wystarczy komedia o prostej fabule i odrobinie szaleństwa i tu na przód wysuwają się Hiszpanie. O komedii z kraju Almodóvara miałem mgliste pojęcie. Na początek obejrzałem Do diabła z brzydalami, całkiem udana produkcja z 2010 roku, w której najlepsze wrażenie wywarła aktorka Carmen Machi. Dzięki niej sięgnąłem po Hiszpański temperament, opcjonalnie film można znaleźć pod tytułem Jak zostać Baskiem. Jest to komedia romantyczna, no... nie tylko. Tak naprawdę mamy tu do czynienia z zabawą stereotypami dzisiejszych Hiszpan oraz różnicami na tle geograficznym. Pyskata baskijka, Amaia spędza noc z lalusiowantym Andaluzyjczykiem Rafą. A po nocy przychodzi dzień - jak mówią słowa piosenki, a wraz z tym wracają niechęci baskijsko-andaluzyjskie. Tymczasem w odwiedziny do Amaii przypływa jej ojciec, Koldo, oj... on to dopiero nie znosi Andaluzyjczyków. To niby komedia romantyczna, ale najważniejszym akcentem jest wyśmiewanie "terytorialnych przywar". Przede wszystkim Hiszpanie nie są jednolitą masą, są to ludzie różni, temperamentni i gotowi walczyć za swoją suwerenność. Polecam. Film doczekał się nawet kontynuacji Jak zostać Katalonką, ale nie jest ona już tak zabawny jak część pierwsza.
Zostając w Hiszpanii, tematyce miłości oraz podobnej obsadzie (aktorzy z Hiszpańskiego temperamentu) chciałbym wspomnieć o piekle, a właściwie komedii związanej z przygotowaniem ślubu. Alex i Eva postanawiają powiedzieć sobie sakramentalne "tak". Będzie idealnie, ona przygotowuje wesele w Anglii, on ma dojechać z Hiszpanii. Teraz albo nigdy, mimo udziału D. Rovira i C. Lago jest zupełnie inny od wyżej wspomnianej przeze mnie komedii. Jest bardzo amerykański, ale nadal godny obejrzenia. Mamy tutaj wszystko, co zwiastuje ślubną tragedię. Zaginiona sukienka ślubna, irytująca teściowa, wieczór panieński, który wymywa się spod kontroli i pan młody nie mogący dotrzeć na uroczystość. Wszystko podpada pod amerykański schemat z komedii romantycznej, ale mimo to w hiszpańskim wydaniu znajduje odrobinkę świeżości.
Ruben vs Mathias czyli Nic do oclenia
Zbliżając się do finału odczuwam ulgę. Humor humorem, a nie wszystkie dowcipy bawią w równym stopniu, ale jest rodzaj komizmu, który zawsze do mnie trafia. Ten oparty o charakter. Lubię, gdy komedia przedstawia jakąś ciekawą postać. Nie jest to żaden rycerz na białym koniu czy inna kruszynka wytrzaśnięta spod ogona macochy, ale  postać o trudnym charakterze, która na własne życzenie komplikuje sobie życie. I tu na pierwszy plan wychodzą Francuzi i Dany Boon. Polecić jedną produkcję z udziałem tego pana jest nieporozumieniem, bo ma ich całkiem sporo. Przede wszystkim chciałbym wspomnieć o Dusigroszu. Historia: François Gauthier prowadzi życie w taki sposób, aby nic nie wydawać. Oszczędza na każdym kroku. Jego skąpstwo sprawia, że jest powszechnie nie lubiany. Sam bohater nie dba o wrażenie i żyje sobie samotnie, aż do momentu dwóch ważnych wydarzeń. Pojawienia się nastoletniej córki... tak, użycie taniej prezerwatywy ma swoje konsekwencje oraz skrzypaczki, która z jakiegoś powodu lubi sknerę.
Charakter jest kluczem i to on napędza akcję. Dany Boon wypada rewelacyjnie, a absurdy piętrzą się jeden na drugim.
Jeśli ten film się spodobał to warto sięgnąć po inną perełkę produkcji francusko-belgijskiej. W rolach głównych występują Dany Boon i rewelacyjny Benoît Poelvoorde (Człowiek pogryzł psa). Coś czuję, że w tym roku temat o najlepszych filmach zdominuje kino europejskie ;) Nic do oclenia opowiada o perypetiach celników z granicy belgijsko-francuskiej. Ich wzajemnej niechęci i próbie pojednania w obliczu nieuniknionego, Unii Europejskiej. Wszystko się mota, kręci, a całość napędza postać Rubena nienawidzącego francuskich sąsiadów.
Komedie są różne jak widzowie. Chcąc jednak od czasu do czasu odetchnąć od komedii pokroju American Pie lub Kac Vegas, warto dać szansę Europejczykom.

3 komentarze:

  1. Powiem ci, że ten artykuł napisany jest bardzo profesjonalnie. Czemu nie wrzucasz takich rzeczy na forum;(? A co do filmów omawianych, to zainteresowałeś mnie chorwacką komedią, bo kocham Chorwację:P A co miałeś na myśli, mówiąc o miniserialach z młodą Hiacyntą? Ja nie wiem o co chodzi. A chcę widzieć. I kojarzę "Czarną żmiję" oraz "Hotel zacisze", aczkolwiek to pierwsze ma trochę zbyt toporny humor jak na mój gust.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. No właśnie forum kojarzy mi się z tekstami fabularnymi i stąd pewnie mój opór przed wrzucaniem takich rzeczy.
      Od jakiegoś czasu mówiono o rimejku lub kontynuacji "Co ludzie powiedzą" - serialu, potem filmie, jakimś specjalnym odcinku. W każdym razie miał on opowiadać o młodości Bukietowej. Jakiś czas temu na yt trafiłem na fragmenty tego dzieła.
      http://www.imdb.com/title/tt5628334/

      Usuń
  2. Na wstępie powiem, że tak od momentu, w którym przechodzisz do Hiszpanów, zaczyna się ściana tekstu. No i nie wyróżniłeś kursywą "Nic do oclenia".

    Od razu, jak zobaczyłam tytuł tego tekstu, pomyślałam o francuskim humorze. Zwłaszcza, że przypomniałam sobie o tworach Goscinny'ego i spółki, w których humor też był bardzo charakterystyczny. Asteriks to klasa sama w sobie, bo są tam żarty oparte o historię starożytną. W komiksach o Iznogudzie pojawiają się kalambury, a Lucky Luke wspaniale parodiuje Dziki Zachód. No i, czy czytałeś kiedykolwiek "Mikołajka"? Tam humor jest taki bardzo niewinny.

    W każdym razie interesujący artykuł. Cieszy zwłaszcza, że twa miaja ozakończyła się kwasi-sukcesem.

    OdpowiedzUsuń